Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Andrzejem Piaseckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.

 

Oprócz ruchu Kukiza mamy porozumienie ruchów społecznych, jest Stonoga Partia Polska, jest inicjatywa Obywatele do Sejmu. Co się dzieje?

- Aktywizuje się społeczeństwo. Dojrzeliśmy, żeby po okresie transformacji i modernizacji nastąpił okres partycypacji. To aktywność społeczna. Dobrą platformą takich inicjatyw jest samorząd, ale stamtąd jest krok do wielkiej polityki. To początek. Będzie wysyp komitetów wyborczych. To uroki demokracji.

 

Kilka dni temu w sondażu dla TVP pytani odpowiedzieli, że w referendum będą za likwidacją finansowania partii z budżetu państwa. Może sformalizowane partie przestają być „sexy”?

- Tak, ale na świecie to się nie zmienia. Partie są częścią demokracji. Trudno sobie wyobrazić, żeby je mogły na trwałe zastąpić efemeryczne ruchy społeczne, które się pojawiają i znikają. Finansowanie partii z budżetu źle brzmi. Jak zapytamy skąd mają brać pieniądze to pojawiają się wątpliwości. Budżet daje i może kontrolować. Ja bym dodał do pytania komentarz: finansowanie i kontrola partii przez budżet. Niektóre partie, jak PSL, słono zapłaciły za brak w rozliczeniach Budżet też ingeruje i to jest skuteczne.

 

Na naszych oczach trwa licytacja kto jest bardziej obywatelski?

Coś w tym jest. Pojawia się znowu w nazwie słowo „obywatel”. Jest Platforma, Obywatele do Sejmu. To dobrze. Czujemy się obywatelami. Chcemy, żeby nas reprezentowały stowarzyszenia. One by się mogły jednak bardziej oryginalnie nazywać.

 

Co z tego zostanie? Silne poparcie ma ruch Kukiza. On się pewnie sformalizuje. Reszta wydaje się efemeryczna. To zostanie wchłonięte czy przepadnie?

- Wszystkich to nurtuje. Szczególnie polityków. Można popatrzeć co zostało na świecie z ruchów oburzonych. W Grecji to się przebiło, ale większość się rozmyła. W Polsce też były podobne inicjatywy. Była Krajowa Partia Emerytów i Rencistów. To były gwiazdy jednego sezonu. Miały kilkanaście procent w sondażach i weszły do Sejmu z niewielkim poparciem. Szukając uzasadnienia dla tych ruchów widać, że bez lidera i wyraźnej wizji programowej to się nie ostanie.

 

Są dwie wątpliwości co do takich ruchów. Wiemy, że trafiają tam ludzie, którzy często byli odrzuceni przez PO i PiS. Oni szukają szalupy i trafiają do tych ruchów społecznych.

- To będzie sprawdzian dla tych ruchów czy przyjmą na swoje listy działaczy, którzy byli od lewa do prawa. Jak ktoś działał w Samoobronie a potem u Palikota to gdzie się teraz pojawi? Wyborcy akceptując taką aktywność, liczą, że za szyldami pójdą nowe twarze. Nie ma nic gorszego niż zawód.

 

Jeśli takie ruchy zdobyłyby mandaty w Sejmie to trudno sobie wyobrazić jakby parlament miał pracować. Co by to byli za ludzie? Wspominamy Ruch Palikota, który do Sejmu wprowadził sporą liczbę posłów. Ich dzisiaj nie oceniamy za dobrze, poza nielicznymi wyjątkami.

- Może dla tych wyjątków warto? Prezydent Słupska, gdyby nie Ruch Palikota, nie miałby szansy na znalezienie się w Sejmie. SLD go wycięło. Tak już jest, że w tym 460-osobowym zespole, większość to nie liderzy, ale politycy, którzy powinni pracować w okręgach. To może być trampolina do kariery. Trudno wyrobić w I kadencję pozycję na własnej pracy. Na widowisko tak. Mówimy jednak o przebrnięciu przez ustawy. Łatwiej się pokazać przez show. Dajmy szanse nowym twarzom, nawet jak to będą ludzie mniej znani. Wyborcy z nowej generacji mogą dać im szansę.

 

Mamy też taką narrację, że nikt nie zna potrzeb obywatela lepiej niż samorządowiec i to dla nich powinny być miejsca w Sejmie. To takie proste?

- W Sejmie mamy samorządowców. 3/4 parlamentarzystów zna pracę samorządowca. Prezydent elekt był radnym w Krakowie. To nie jest nic nowego. Oni chcą jednak na zasadzie własnej podmiotowości kreować prace Sejmu. Trzeba wzmocnić samorządowców, którzy i tak będą w Sejmie. Oni tam wejdą z różnych komitetów wyborczych. Sukcesu komitetowi samorządowców nie wróżę.

 

Na naszych oczach dokonuje się zmiana w polskiej polityce?

- Mamy nową jakość. Wszyscy, którzy mówili o betonie, nudzie i marazmie, ucichli. Pytanie jak trwałe będą te zmiany? Wybory prezydenckie i samorządowe pokazały, że ludzie chcą czegoś nowego. W tym kierunku będzie szła kampanii. Nacisk na zmiany będzie kładziony. Tylko żeby to nie były zmiany dla samych zmian. Wiele pokażą listy wyborcze w istniejących partiach. Czy one się zmienią? Czy po staremu listy będą układane w Warszawie? Lider ustali kto będzie z Zakopanego kandydował? Może szansa ruchów społecznych jest w tym, bo one nie mają takich liderów?