Jak bardzo powinniśmy się przywiązywać do zaprezentowanego harmonogramu budowy metra? W największym skrócie: w przyszłym roku decyzja środowiskowa, wbicie łopaty w 2028 i ten centralny odcinek metra gotowy w 2032. Wczoraj radny Michałowski, były wiceminister infrastruktury, mówił, że od momentu uzyskania decyzji środowiskowej do wbicia pierwszej łopaty, upływa cztery, pięć lat.
Tutaj zaznaczę, że pewne prace przygotowawcze już są w toku. Chociażby to wspomniane ubieganie się o decyzję środowiskową. Również pewne prace techniczne były wykonane. Innymi słowy, ten harmonogram, który prezentowaliśmy, i te daty, o których mówił pan redaktor, w mojej ocenie są realistyczne. Co więcej, one było konsultowane z tymi, którzy to metro budowali. Między innymi rozmawialiśmy z kolegami z Warszawy, którzy mają empiryczne doświadczenia, więc zakładam, że to jest realny scenariusz. Aczkolwiek oczywiście, przy tego typu bardzo skomplikowanych inwestycjach różne rzeczy mogą się wydarzyć, ale trzeba przyjąć jakiś wiarygodny harmonogram, jakiś horyzont czasowy. W mojej ocenie to, co zaprezentowaliśmy wczoraj na posiedzeniu Rady Miasta, jest wiarygodną propozycją kalendarza.
A jak bardzo powinniśmy się przywiązywać do kosztów? Trzy miliardy za pierwszy, bazowy odcinek. Jaki margines finansowy państwo zaplanowali? Czy te trzy miliardy i kolejne kwoty, które później padały, zakładają ten margines? Zakładana średnioroczna inflacja na przyszły rok ma sięgać pięciu procent, ale są tacy, którzy mówią o dziesięcioprocentowej inflacji w roku 2025. Rosną koszty pracy, rosną koszty materiałów budowlanych i można się spodziewać, że będzie tylko i wyłącznie drożej.
Gospodarka ma to do siebie, że poddawana jest różnym cyklom i elementem tej zmienności są również oczywiście koszty pracy, koszty energii, dziesiątków różnych składników, które powodują, że ceny nie są stabilne albo nie zawsze są stabilne. Często podlegają różnego rodzaju fluktuacjom. Ten scenariusz finansowy, który pokazaliśmy, znów jest wyprowadzony z doświadczenia różnych europejskich miast i weryfikowany przez dwa istotne czynniki. Z jednej strony patrzyliśmy na to, jak w Warszawie wyglądały koszty budowy drugiej linii, bo to zupełnie niedawno prowadzona inwestycja. Zarazem, konsultowaliśmy to z tymi, którzy wiercą tunele, z tymi, którzy produkują te wagoniki, które mają się poruszać. Dziś mogę powiedzieć, że te kwoty, które były tam zaproponowane, są realistycznymi kwotami z niewielką nadwyżką. Aczkolwiek oczywiście jest to naturalne, że kiedy będziemy mieć - miejmy nadzieję, że nie - na przykład problem wysokiej inflacji, to te koszty będą się zmieniać. Na dzisiaj to są wiarygodnie skalkulowane koszty.
Półtora miliarda na tabor, czyli co za to półtora miliarda?
Taki skład pociągów, które poruszają się w tunelach metra. To jest rząd wielkości między 35 a 45 milionów złotych. Za taką cenę tego typu wagon nabywano w Warszawie nie tak dawno i przyjęliśmy też podobne parametry, dopuszczając raczej górny przedział po to, żeby mieć pewną poduszkę bezpieczeństwa, gdyby te ceny ulegały jakimś istotnym zmianom.
Na którym etapie i w jaki sposób w te wszystkie procesy decyzyjne zostaną włączeni mieszkańcy?
Metro jest, co wczoraj też na sesji Rady Miasta podkreślałem, projektem cywilizacyjnym. To było dla mnie niezwykle pozytywne doświadczenie. To była jedna z nielicznych sesji, na której kluby czy radni wypowiadający się na ten temat, bardzo merytorycznie byli zgodni, że to trzeba zrobić. W związku z tym to jest naturalne, że ten wielki projekt musi być prowadzony z udziałem szerokiego spektrum różnego rodzaju mechanizmów konsultacyjnych. Te konsultacje będą się odbywały na bardzo wielu etapach, kiedy już za nami będą analizy dotyczące tak zwanych potoków ruchów pasażerskich, nad którymi pracuje Politechnika Krakowska. Z tego będzie precyzyjnie wynikało, jak ta linia metra ma być prowadzona. Znamy kierunek: wschód-zachód. Znamy zasadnicze zręby tego kierunku, ale tam mogą być różne modyfikacje w zależności od tego, co będzie wynikało z analizy ruchów pasażerskich, czy z analizy opłacalności ekonomicznej przygotowanej przez inny zespół. Będziemy pytać wtedy, kiedy będą te wyliczenia? Co o tym sądzicie? Czy uważacie, że ta linia metra powinna być w tym kierunku? Będziemy pytać oczywiście o liczbę przystanków. Będziemy pytać o każdą rzecz, dlatego że nie da się takiego projektu przeprowadzić obok czy wbrew opinii mieszkańców. Zaznaczę tylko, że te inwestycje będą mniej dotkliwe, niż zazwyczaj wielu z nas sądzi, dlatego że to jest głęboko pod powierzchnią ziemi. Większość z nas tego nie będzie dostrzegać. Nie zmienia to faktu, że są przystanki, są kwestie dotyczące też czegoś, co trochę później się pojawi. Jest to bardzo silna motywacja dla mnie, aby ubiegać się o realizację tego projektu. W bardzo wielu miastach europejskich, tam gdzie ten ruch komunikacyjny schodzi pod ziemię, na tych powierzchniach, które się odzyskuje np. powstają parki, ośrodki, tereny rekreacyjne. W każdym z tych elementów będziemy pytać o opinię mieszkańców.
Był też apel, żeby co trzy miesiące prezydent pojawiał się przed Radą Miasta z informacją dotyczącą budowy metra. Przyjmą Państwo tę propozycję?
W wypowiedzi pana prezydenta Aleksandra Miszalskiego, który otwierał ten blok, taka gotowość dialogu bardzo wyraźnie się pojawiła. Ja ją również podtrzymałem. Uważam, że to jest naturalna kolej rzeczy, że tak jak mieszkańcy są kluczowym elementem tych procesów konsultacyjnych, nie sposób podejmować tak długofalowych, tak istotnych decyzji bez aprobaty i zrozumienia ze strony radnych. Tego rodzaju spotkania, w którym informujemy się i uzgadniamy pewne rzeczy, są dla mnie oczywiste. Czy one będą co trzy miesiące czy cztery? Doprecyzujemy to, natomiast na pewno powinny się odbywać.
Ale jedno z pytań pozostało bez odpowiedzi: czy miasto powoła nową spółkę do budowy metra?
Ja bardzo wyraźnie powiedziałem, że na tym etapie nie dostrzegam potrzeby powołania spółki. Natomiast oczywiście, jeżeli ten proces będzie postępował i będziemy na etapie uzyskania dokumentacji technicznej, będziemy szukać wykonawcy, to wtedy ta spółka się powinna pojawić, ale ona w tej chwili nie jest potrzebna. Ta spółka się powinna pojawić dlatego, że ja nie znam przypadku żadnego miasta europejskiego, w którym tak gigantyczny projekt realizowano przy pomocy wydziałów czy istniejących spółek, ale to kwestia może drugiej połowy kolejnego roku.
Mówił pan o uciążliwości tej inwestycji. To gigantyczna inwestycja, a już teraz przy tych mniejszych cierpią przedsiębiorcy. Pan zapowiada bon remontowy dla przedsiębiorców prowadzących swoje biznesy przy remontowanych ulicach. Ci biznesmeni z Kościuszki jeszcze zdążą być objęci tego typu pomocą?
To jest rzeczywiście pewna dotkliwość. Byłem przedwczoraj na ulicy Kościuszki. Rozmawiałem z tymi ludźmi, którzy prowadzą te swoje właśnie małe miejsca, małe zakłady, małe firmy i to jest dla nich bardzo istotne. My przygotowaliśmy propozycję pewnej kompensacji finansowej tego okresu, w którym jest remont. W naturalny sposób ich obroty spadają, kondycja finansowa ich małych firm jest znacząco gorsza. W tej chwili prowadzimy bardzo twórczy, żywy dialog z Regionalną Izbą Obrachunkową, żeby uzyskać aprobatę dla tego rozwiązania. W poniedziałek mamy spotkanie w tej sprawie. Jeżeli się zdarzy, w co głęboko wierzę, że uzyskamy taką aprobatę, to my w bardzo krótkim okresie przygotujemy to rozwiązanie i zakładam, że istnieje również szansa, żeby ci, którzy są przy ulicy chociażby Kościuszki, byli w jakimś zakresie objęci tego rodzaju wsparciem.
Przed nami gigantyczny remont Starowiślnej – od Dietla do mostu Powstańców Śląskich wraz z mostem, z budową ronda u zbiegu Świętego Wawrzyńca i Podgórskiej. Rozumiem, że program będzie gotowy i przedsiębiorcy ze Starowiślnej i ze wszystkich ulic, które się tam zbiegają - taką ofertę otrzymają.
Tak, to jest dużo szerszy pakiet, bo nasze rozmowy bardzo jasno pokazywały, że oczekiwania pewnego rodzaju kompensacji finansowej są żywe, ale nie kluczowe. Na przykład bardzo ważnym elementem jest informacja. Pojawił się bardzo ciekawy pomysł, który chcemy zrealizować, aby wtedy, kiedy jest remontowana ulica i pojawia się tablica o remoncie, była też druga, która mówi o podmiotach gospodarczych, które tam funkcjonują z kodami QR. Inny element to uchwała krajobrazowa, nad którą w tej chwili pracujemy. Chcemy, żeby tam znalazły się zapisy, które liberalizują pewne rozwiązania tej ustawy w odniesieniu do przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą na ulicach, które są remontowane. To jest cały pakiet działań, więc tylko krótko sygnalizuję kierunki tych działań.
Kiedy poznamy ten pakiet?
Chciałbym, żeby to była druga połowa września.
Nowa uchwała krajobrazowa ma trafić na sesję Rady Miasta. Wczoraj rozpoczęły się konsultacje społeczne. Można już powiedzieć, w którą stronę to zmierza?
Uchwała krajobrazowa, w tym kształcie, w jakim była przyjęta kilka lat temu, w bardzo radykalny, pozytywny sposób zmieniła ulice naszego miasta. Ale jak z każdym rozwiązaniem legislacyjnym, rzeczywistość pokazuje pewne dysfunkcjonalności rozwiązań, które wtedy wydawały się racjonalne i chcemy je wyeliminować. Podam tylko kilka przykładów. Chcemy wprowadzić dodatkowe kategorie różnego rodzaju banerów i plakatów, czy tablic informacyjnych. Chcemy też doprowadzić do tego, żeby ci, którzy prowadzą swoje firmy, swoje przedsiębiorstwa, mogli nie tylko na parterze, ale powyżej parteru zamieszczać informacje. Też myślimy o tym, żeby nie tylko w frontonach budynku, ale też na bocznych ścianach można było umieszczać pewne informacje, ale zarazem eliminujemy pewne patologie, które towarzyszyły wykonywaniu tej uchwały. Chociażby wykorzystanie tych wielkich powierzchni w czasie remontów do zawieszania plakatów, czy te poruszające się słupy reklamowe, które nieustannie zgłaszano, że wymagają usunięcia. A gdy rozpoczęto procedurę administracyjną, w ciągu 10 minut one już były 10 centymetrów przesunięte, co powodowało, że zaczynała się zabawa od nowa. Wydaje mi się, że to jest racjonalne rozwiązanie. Co istotne, ono jest pokłosiem rozmów, które prowadziłem w czerwcu i lipcu tego roku. Większość rozwiązań, nad którymi pracujemy, to są te, które zgłaszali przedsiębiorcy, różne segmenty gospodarki w Krakowie, instytucje kultury oraz, co ważne, uczelnie.
Tymczasem miasto chce wybudować klinikę dla dzikich zwierząt w Nowej Hucie. Czy wiadomo już, gdzie i na jakich zasadach będzie działać? Dlaczego Kraków decyduje się na takie rozwiązanie?
Duże miasta w Polsce mają takie rozwiązanie i to jest naturalna konsekwencja rozwoju pewnej sytuacji. Coraz więcej dzikich zwierząt zjawia się w naszym mieście. Często te zwierzęta mają jakieś problemy natury zdrowotnej, złamania, stłuczenia i one często po prostu są niezaopiekowane. W tej chwili miasto organizowało to w ten sposób, że te zwierzęta były przekazywane do jednej z takich prywatnych fundacji, która tym się zajmowała, ale skala tego jest bardzo duża. Nasze przekonanie o tym, że musimy to robić na bardzo wysokim poziomie, zaowocowało decyzją o budowie takiej kliniki dzikich zwierząt. Jest już działka, to jest wschód Nowej Huty. To ważne, bo to musi być trochę w pewnej odległości od części mieszkaniowej miasta. Prowadzimy rozmowy na temat zakupu tej działki. Ona spełnia wszystkie parametry. Chcielibyśmy w roku 2025 rozpocząć tę inwestycję. Szacujemy, że to jest jakiś okres dwóch, dwóch i pół roku, kiedy ta inwestycja byłaby zrealizowana i Kraków dołączyłby do grona tych wielkich miast, które pokazują w wymiarze myślenia o ekologii i o zwierzętach wysokie standardy.
W kasie miasta podobno pusto. Ile to będzie kosztować na koniec?
W tej chwili szacunki dotyczące budowy tej kliniki to jest około dwudziestu pięciu milionów. Raz jeszcze podkreślę, kondycja finansowa jest trudna, natomiast są też spore możliwości i intensywnie nad tym pracujemy, żeby te środki pochodziły niekoniecznie wprost z kasy miasta. Jest bardzo wiele programów europejskich, dlatego że kwestia ochrony przyrody i zwierząt jest jednym z priorytetów, więc uczymy się coraz śmielej sięgać po to, co jest poza kasą miasta, a pozwala zarazem realizować cele miasta.