O tym co skłoniło poważnego profesora i w przeszłości rektora AGH do przygotowania czegoś dla najmłodszych – rozmawiamy w audycji "Przed hejnałem" z naszym gościem, a jest nim sam prof. dr hab. Ryszard Tadeusiewicz z Wydziału Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej AGH, absolwent AGH i Akademii Medycznej, autor kilkudziesięciu prac naukowych i setek artykułów, popularyzator nauki.
Prof. Tadeusiewicz jest też stałym bywalcem audycji Jana Stępnia "W kręgu nauki".
Zapis fragmentu rozmowy
Czy rzeczywiście popularyzowanie wiedzy jest trudniejsze niż pisanie prac naukowych?
Pewne rzeczy robi się sercem, a nie tylko głową i rękami. Popularyzacja jest moją pasją i robię to z przyjemnością, ale wysiłek, jaki trzeba w to włożyć, jest rzeczywiście spory.
Skończył pan klasyczne liceum, to może wyjaśnia, jak to się stało, że jest pan autorem bajek dla dzieci.
Kończyłem klasę w liceum w Myśleniach, w której dominującym przedmiotem była łacina. Teksty starożytne do tej pory czytam w oryginale do poduszki. To nie jest prawdą, że istnieją rozłączne obszary dla humanistów i techników. Technik, jeśli chce być dobrym technikiem, to powinien być humanistą, natomiast współczesny humanista musi posługiwać się techniką.
Jest pan autorem książeczek dla dzieci. Bohaterką tych książeczek jest kilkuletnia Asia i jej jamnik Ralf. Domyślam się, że w pana życiu była taka Asia.
Tak, moja jedyna córka, dziś lekarka. Była bardzo ciekawa świata i wiele pytań zawartych w tych książeczkach ona rzeczywiście mi zadawała. Wprowadziłem też psotnego Ralfa, któremu Asia tłumaczy różne zjawiska np. dlaczego w lodówce jest zimno i jak trzeba podrzgrzać jedzenie. Nawet dorosły może dowiedzieć się pewnych rzeczy o otaczającym świecie. Ta technika otacza nas w sposób bardzo ścisły. My nie żyjemy na łonie przyrody. Współczesny człowiek, współczesne dziecko jest w kokonie techniki i jeśli będzie tę technikę rozumiało, to będzie mogło się nią skutecznie posługiwać. Nie ukrywam także, że pisząc te bajeczki myślę po trosze o moich przyszłych studentach, którzy przyjdą do nas i staną się inżynierami, a jednak inżynierowie to jest ważna grupa społeczna. Oni przeobrażają świat.
I to jest jedyna grupa, która nie musi się martwić o pracę.
Jedną z podstawowych cech dobrego inżyniera jest kreatywność. O ile automaty, roboty mogą nas wyprzeć z różnych dziedzin, tam, gdzie jest pewna powtarzalność czynności. Robot może produkować samochód, ale wymyślić całkiem nowy typ np. samochodu elektrycznego, może tylko człowiek.
Jest pana wielką pasją zajmowanie się robotami, które potrafią zdalnie badać nasze ciało poprzez czujniki w naszym domu i ubraniach. To jedna część. Także roboty, które nam towarzyszą. W jednym z artykułów zastanawiał się pan nad tym, czy te roboty będą w przyszłości wyposażone w moralność i czyja to będzie moralność.
Początkowo roboty fascynowały mnie jako bohaterowie książek np. Lema. Wkrótce zorientowałem się, że te roboty, które pracują w magazynach, halach produkcyjnych wcale nie muszą przypominać człowieka, bo to jest trudne i kosztowne. Teraz roboty zaczynają przenosić się do naszych domów. To jest dopiero początek tej fali. Pojawiają się takie roboty zwłaszcza w domach ludzi niepełnosprawnych, którzy potrzebują pomocy, a nie zawsze mogą w swoim otoczeniu na nią liczyć. Robot, którego mamy wpuścić do domu, musi przypominać człowieka. Tak zorganizowaliśmy nasze mieszkania, biura sklepy, że istota przypominająca rozmiaram, sposobem poruszania się, percepcją człowieka, w tej przestrzeni dobrze porusza się. Jeśli nie chcemy przebudowywać naszych domów, to musimy zrobić robota na obraz i podobieństwo człowieka. Takie roboty antropomorficzne czy humanoidalne zaczynają się pojawiać. Te roboty muszą być wyposażone w sztuczną inteligencję, ale i moralność. O ile robot w fabryce żadnych dylematów moralnych nie ma, o tyle robot w domu musi mieć pewien zakres swobody i umiejętność podejmowania decyzji. Człowiek niepełnosprawny, cierpiący, samotny, może np. zażądać od robota czynności, które będą zmierzały do jego samobójstwa. np. człowiek może żądać podawania mu leków, które po przedawkowaniu spowodują śmierć.
Pojawiają się już urządzenia, komputery, którymi można kierować za pomocą ruchu gałek ocznych.
Pracujemy nad takimi rozwiązaniami, To mogą być ruchy gałek ocznych, mrugnięcia, mimika. Pracujemy też nad bezpośrednim pobieraniem myśli z głowy pacjenta i wykorzystywanie aktów woli, myśli do sterowania maszyną. Japończycy, którzy w tej dziedzinie są pionierami, wymyślili, że robot może być także klaunem. Zbudowali robota w kształcie foczki, która się przymila, która prosi, żeby ją głaskać. Równocześnie ten robot foka cały czas monitoruje tego człowieka i w razie potrzeby wezwie lekarza. Takie roboty mogą rozwiązać podstawowy problem wszystkich społeczeństw mianowicie starzenie się i brak osób do opieki nad nimi. Jest mało dzieci a bardzo dużo seniorów i technika może w tym pomóc.