Co pokazały wybory samorządowe?
Co o stanie naszej samorządności powiedziały ostatnie wybory samorządowe?
O stanie samorządności na szczęście nic powiedział, powiedziały tylko o tym, że troszkę ludzie są zmęczeni zwłaszcza w dużych miastach yyy wyborami, ale tak naprawdę nie da się stanu samorządności mierzyć wyborami, to byłaby najgorsza próba. To, że ktoś na przykład stracił funkcję prezydenta może oznaczać, że się po prostu zużył, że rządził już bardzo długo. Na przykład w Gdyni mamy przykład przegranej bardzo bolesnej pana prezydenta Szczurka. Myślę, że Jacek Majchrowski jak się dowiedział, że prezydent Szczurek przegrał, to poczuł że dobrze zrobił, rezygnując w dobrym momencie. Wracając do pytania - cz to coś mówi o stanie samorządu w Gdyni? Nie powiedziałbym tak.
Z drugiej strony są tacy małopolscy wójtowie, którzy rządzą 34 lata i uzyskali po raz kolejny mandat.
To może oznaczać bardzo różne rzeczy, może oznaczać na przykład że w gminie naprawdę są jedynymi ludźmi, którzy najlepiej się na tym stanowisku sprawdzą. To się czasami zdarza. Może oznaczać też rzecz straszną, to znaczy że wykosili w całą konkurencję i nikt się nie odważy, bo są trochę takimi politycznymi gangsterami, więc jest naprawdę bardzo różnie. Dla mnie więcej o samorządności na przykład mówi rzecz, która nam się wymknęło spod kontroli, to znaczy że tworząc zasadę bezpośredniego wyboru prezydenta nie wiedzieliśmy, jak bardzo tworzymy podstawy do jednoosobowych rządów. W dawnym w reżimie nie tylko było tak, że rada wybierała prezydenta, ale rada wybierała cały zarząd. Prezydent musiał ze swoimi wiceprezydentami, członkami zarządu rozmawiać, nawet jak coś przeforsował, to jednak musiał ich przekonać, a czasami przegrywało głosowanie nie w radzie, tylko przegrywał głosowanie w zarządzie. A tu wyskoczyliśmy na taką głęboką wodę, że w zasadzie prezydent może wiceprezydentowi powiedzieć, że podjął decyzję i koniec. To jest niedobre. To jest niedobre, zwłaszcza w bardzo dużych miastach, że jest prezydent, potem długo, długo nikt, potem są radni i wiceprezydenci. Czasami widzę, że prezydent sobie zbuduje jakąś silniejszą pozycję. Mieliśmy taki przykład w Krakowie Andrzeja Kuliga, ale generalnie to jest to jest ustrój który zbyt wiele uzależnia od jednej osoby.
A co z tą kadencyjnością? Wymaga jeszcze przedyskutowania, czy to jest dobre rozwiązanie dwa razy pięć?
Dwa razy pięć jest o tyle dobrym rozwiązaniem, że przy bardzo silnej koncentracji władzy w rękach jednej osoby wymusza jakąś zmianę. Oczywiście będą gminy, w których ta zmiana będzie przypominała model Putin- Midwiediew - będzie wójt i wicewójt, a potem się zamienią stanowiskami i przez 20 lat będą sobie mogli rządzić na zamianę. My potrzebujemy prawdopodobnie bardzo mocnej korekty w kierunku wzmocnienia roli rady. Na razie nad samorządem po 8 latach rządów PiS-u też zawisły takie czarne chmury finansowe. Rzeczy do dyskusji o samorządzie jest bardzo dużo.
Co powinno się zmienić w relacjach rząd - samorządy?
A relacje rząd - samorządy w jaki sposób powinny ulec zmianie?
Najważniejsza rzecz w relacjach rząd – samorząd to jest kwestia po pierwsze zwiększenia władzy nawet regionu, bo pewne rzeczy województwom zostały zabrane, mówię o samorządzie wojewódzkim, a druga rzecz, która dla Krakowa jest super interesująca to jest kwestia metropolii i ustroju. Można nie zrobić metropolii, albo można też zrobić metropolię na papierze, że sobie narysujemy granicę, ale ona nie będzie miała żadnej realnej władzy. Mamy eksperyment pewien bardzo ciekawy w Górnośląsko - Zagłębiowskiej Metropolii i szef tej metropolii mówi, że że to jest za mało, że to jest w dużej mierze taka papierowa konstrukcja.
Ja jestem zwolennikiem w miarę szybkiego, czyli w ciągu dwóch lat, wprowadzenia metropolii i nadania im rzeczywistego władztwa również z pewnym ryzykiem, którego się boją elity wielu miast, że dołączona zostanie do tego organizmu grupa mieszkańców, którzy mogą mieć inne poglądy, czy by inne afiliacje partyjne. W przypadku Krakowa to jest pewne, widzimy, że w powiecie krakowskim czy w innych miejscowościach wokół jest duża przewaga wyborców PiS-u i to będzie ciekawy problem.
A przykład zniesienie zakazu łączenia mandatu radnego i senatora? Tak, aby mieć wpływ na decyzje związane z funkcjonowaniem samorządów, ale już na płaszczyźnie parlamentarnej.
Jak mam powiedzieć o dobrym rozwiązaniu, to uważam że enat w ogóle powinien być izbą samorządową, ale nie z urzędujących samorządowców. Ja bym wprowadził zasadę, że mogą tam kandydować osoby, które mają odpowiedni staż, ale nie pełnią funkcji przynajmniej prezydentów we władzy wykonawczej, natomiast radni absolutnie tak. Prezydenci, marszałkowie bardzo dużo wiedzą o państwie, ale jak przestają być prezydentami to nagle znajdują się jak ludzie zupełnie niepotrzebni. Czasami się udaje, tak jak Rafał Dutkiewicz, który jakby zmienił branżę, ale jest cały czas człowiekiem słuchanym, ale jest bardzo wielu ludzi którzy byli prezydentami i ich wiedza, doświadczenie jest niewykorzystywane.
A kadencyjność dla radnych?
Radny w pierwszej kadencji się uczy bardzo wielu rzeczy, druga kadencja byłaby tą prawdziwą i koniec, więc tu mam bardzo dużo wątpliwość.
Jak mierzyć odporność samorządów? Czym jest w ogóle odporność samorządów?
Zaczęliśmy od odporności na taki kryzys, jakim jest covid, odporności zdrowotnej i odporności gospodarczej, do tego doszła odporność klimatyczna, ale w tej chwili wiemy, że coś, co Unia Europejska ładnie nazywa odpornością geopolityczną to jest odporność na dwie rzeczy - to znaczy na perspektywę wojny i skutków wojny, jaką mamy na wschodzie Europy, ale to jest też odporność na przykład na emigrację, żeby duża fala migrantów, której możemy się spodziewać, jeżeli kryzys klimatyczny nastąpi z Afryki byłaby czymś, z czym sobie poradzimy a nie załamie obecną konstrukcję europejską. Musimy się nauczyć żyć z zagrożeniami, z większą samowystarczalnością i z tym że nie będziemy zawsze mieli pieniędzy na rozwój. Ten bardzo przyjemny szok po akcesji do Unii Europejskiej nie będzie trwał wiecznie.
Czy samorząd będzie potrzebny w kolejnych dekadach?
Będzie potrzebny, ale trochę inny, bo oczekiwania młodego pokolenia są troszkę inaczej skonfigurowane. My opowiadamy sobie starą XIX-wieczną opowieść o wspólnocie mieszkańców. Ona wtedy też nie była do końca prawdziwa, ale powiedzmy, jak się weźmie pod uwagę, kto w Krakowie mógł w XIX wieku głosować, to była wspólnota obywateli tych, którzy coś mieli, reszta była wykluczona. Dzisiaj raczej moim zdaniem większość ludzi traktuje miasto jako wspólnotę użytkowników. Poczucie, że korzystamy ze wspólnych dóbr i wokół tego się koncentruje nasza tożsamość, ale też gotowość do zabierania głosu, zmieniania czegoś, dyskutowania.
W Krakowie zagrożeniem może być to, że prezydent ma za sobą i radę i rząd, czyli w zasadzie może wszystko.
Ja bym bardzo ostrzegał przemyśleniem, że może wszystko. Rada będzie miała łatwiej po prostu. Dla Krakowa będzie to oznaczało dwie rzeczy - po pierwsze wsparcie dużych inwestycji infrastrukturalnych, a druga rzecz - dobre rozwiązania dla metropolii.