Prof. Piotr Sztompka był gościem audycji "Przed hejnałem".
Zapis rozmowy Magdy Wadowskiej z prof. Sztompką
Co wspólnego ma zawód dziennikarza i socjologa?
Socjolog to jest trochę bardziej uporządkowany dziennikarz w tym sensie, że wszystkie swoje tezy stara się w sposób naukowy uzasadnić. Wszystko, co mówi, musi być mocno osadzone nie tylko w faktach, ale także w pewnej wizji prawidłowości, które dotyczą społeczeństwa. Nieporozumieniem jest sprowadzanie dziennikarstwa do kroniki wypadków, podobnie jak socjologii do sondaży wyborczych. Dobre dziennikarstwo potrafi pokazać ludziom kontekst ich życia, uwarunkowania, uzasadnić to faktami i wydarzeniami. To samo dotyczy socjologii. Żyjemy zawsze, od urodzenia do śmierci, w otoczeniu innych ludzi i zrozumienie tych relacji z innymi jest tym, do czego socjologia powinna zmierzać.
Wśród dziennikarzy znane jest takie powiedzenie, że tematy leżą na chodniku, sztuką jest tylko je dostrzec. Czy pan profesor także takie tematy znajduje właśnie w życiu codziennym?
Jestem zwolennikiem socjologii życia codziennego. Kiedyś jeden wielki socjolog niemiecki powiedział mi, że jeżeli chcę czegoś dowiedzieć się o społeczeństwie włoskim, a byliśmy we Włoszech, to powinienem iść na piazza albo na kawę i rozglądać się wokół. Kiedy chcę coś wiedzieć o społeczeństwie francuskim, to powinienem iść do bistro, a jak o niemieckim - to na piwo. Najważniejsze jest umieć patrzeć, a nie tylko widzieć.
Patrzeć to znaczy mieć w głowie jakąś ramę, taki kadr - mówąc fotograficznie - i szukać tego, co jest ważne i interesujące. W Polsce widać, że pod względem poziomu życia codziennego, cywilizacji, kultury jeszcze nasza rewolucja jest niedokończona, tzn. jeszcze musimy gonić ten świat zachodni. To widać choćby na przykładzie jazdy samochodem, gdy przekraczamy naszą zachodnią granicę. Byłem w Japonii i i wróciłem pod ogromnym wrażeniem nie technologii, bo to już mamy także w Polsce, ale tego, jak ludzie potrafią być dla siebie życzliwi.
Pan Profesor przyniósł ze sobą "Migawki z kolorowego świata". I taki świat pan uwielbia - barwny, kolorowy...
Pasjonuję się fotografią i to są właśnie moje zdjęcia z różnych zakątków świata, zwłaszcza Europy południowej. Tam radość, uroda życia codziennego, radość wyjścia na ulice, wstąpienia do jakiejś małej kawiarni, kolor i światło, to daje ludziom natchnienie do pracy, do życia towarzyskiego i rodzinnego. Przyjąłem taką postawę wobec świata, że trzeba w nim szukać tego, co piękne, dobre, kolorowe, optymistyczne mimo że wiem, jako socjolog, że są w świecie wojny, jest bieda i nędza. Trzeba wiedzieć o czarnych stronach świata, ale media budują nam obraz świata pesymistyczny, skrzywiony w czarną stronę. Lepiej się sprzedaje jeden morderca niż stu szlachetnych. Badania pokazują jednak, że Polacy pomimo narzekań, są szczęśliwi i układają sobie świat po swojemu.
Czy to prawda, że ma pan taką fantazję, by polecieć na dwa dni do Wenecji, by ją fotografować we mgle?
Zrobiłem to w zeszłym tygodniu i przywiozłem 325 zdjęć. Ten czas jest niezwykły: czas mgieł, barw, deszczu, poziomu pół metra wody na placu św. Marka. Tak też kiedyś poleciałem do Porto do Portugalii, aby przez kilka dni wędrować z aparatem fotograficznym.
Pana świat to świat profesorski. Ale interesuje się pan codziennością. Czy są takie osoby z życia codziennego, którym zawdzięcza pan wiele?
W naszej naukowej codzienności, najważniejsza jest ta codzienność uniwersytecko-badawcza tzn. ci ludzie, z którymi mamy do czynienia każdego dnia. To oni właśnie stanowią najważniejszy element każdej kariery, a kariery naukowej w szczególności.
Zdrowe społeczeństwo to takie, w którym szacunkiem obdarzeni są ludzie kompetentni, szlachetni, prawdomówni, a szacunku odmawia się oszustom, kłamcom, manipulatorom i chamom. Cały czas podpisuje się pan pod tymi słowami?
Szacunek to jest fundamentalna sprawa dla dobrego życia w społeczeństwie.
Czy szacunek dzisiaj jest modny?
W pewnych krajach jest modny i jest rzeczywistością codzienną. Nieporównywalnie lepiej żyje się w społeczeństwie ludzi wzajemnie życzliwych, obdarzających się szacunkiem, zaufaniem, którzy odczuwają potrzebę wzajemności. Przyjemniej funkcjonuje się w kręgu ludzi lojalnych, co do których człowiek ma pewnego rodzaju pewność. To jest fundament. Ja to nazywam zdrową przestrzenią międzyludzką. Są takie miejsca w Polsce i takie środowiska, w których te wartości są ważne.
Jak pan postrzega naszą wyobraźnię codzienną?
Jest ona bardzo zawężona m.in. przez media, które nasze sprawy traktują jako najważniejsze na świecie. Wyobraźnia jest ograniczana także przez procesy edukacyjne. Stawiamy na wąskie wykształcenie zawodowe. Innowacyjność, kreatywność to jest czynnik najważniejszy w konkurencji obecnego świata. Przedsiębiorcy szukają ludzi z wizją, czytających książki, chodzących do teatrów. Mówię o tych przedsiębiorcach światłych, którzy zarobili miliony. Oni wiedzą, że nie chodzi tylko o to, aby umieć wkręcać śrubki, ale trzeba mieć wyobraźnię.