Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Lewicy, prof.  Maciejem Gdulą

 

Dlaczego w sondażach poparcia formacji politycznych Lewica ma dwukrotnie wyższe notowania od kandydata tejże Lewicy? Dlaczego Robert Biedroń ma dwukrotnie niższe poparcie niż cała Lewica?

Kampania dopiero się rozkręca. Elektorat Lewicy musi się dowiedzieć ostatecznie, że Robert Biedroń startuje i zobaczyć, co ma do zaproponowania, i dopiero wtedy się przekona do naszego kandydata. A że się przekona, jestem pewien, bo Biedroń dość wyraźnie różni się od całej reszty kandydatów. Można powiedzieć, że jest jedynym lewicowym kandydatem w tym całym zastępie kandydujących na urząd prezydenta. Nie obawiam się, chociaż na pewno czeka nas ciężka kampania, także przekonywania elektoratu Lewicy do naszej kandydatury.

 

Kto jest nieprzekonany, biorąc pod uwagę ten elektorat lewicowy? SLD?

To nie jest taka prosta odpowiedź, bo cała Lewica jest zróżnicowana. Mamy elektorat, który jest bardziej skłonny do głosowania na Razem, taki starszy SLD-owski, no i Wiosenny oczywiście. W każdym z tych elektoratów mogą być osoby, które spontanicznie nie rzucają się, żeby popierać Roberta Biedronia, ale jestem przekonany, że w dłuższej perspektywie, kiedy zobaczą, jakie ma propozycje, przekonają się do niego. Jestem też skłonny uważać, że jak naprawdę kampania ruszy, jak ludzie zaczną oceniać tych kandydatów, to Robert Biedroń okaże się bardzo mocnym kandydatem, który ma szanse przeskoczyć ten elektorat, który dzisiaj deklaruje chęć głosowania na koalicję lewicową.

 

Czy to dlatego kandydat Lewicy prowadzi kampanię głównie w małych i średnich miastach, by przekonać nieprzekonanych? Jak się wydaje, naturalny elektorat kandydata jest raczej wielkomiejski.

Robert Biedroń jest chłopakiem z Krosna. Jest byłym prezydentem Słupska. Dobrze się czuje w tych miastach i chce pokazać, że jego program prezydentury to jest prezydentura wrażliwa na problemy zwykłych ludzi, mniejszych miast. To prezydentura, która mówi: ja chcę, żeby nie tylko w metropoliach się dobrze żyło, żeby ludzie, którzy mieszkają w mniejszych miastach, mieli takie same standardy, dobrą edukację, służbę zdrowia, transport publiczny. To naturalne, że jeździ po mniejszych miejscowościach. I rzeczywiście to są też miejsca, gdzie ma mniejsze naturalne poparcie. To jest dobry pomysł na kampanię.

 

Będzie rodzaj porozumienia pomiędzy partiami opozycyjnymi w sprawie 2. tury, tak jak było porozumienie w sprawie wyborów do Senatu? O ile druga tura będzie.

To ważne pytanie. To pytanie, kto będzie w drugiej turze i kto będzie kogo popierał. Wierzę w to, że Robert Biedroń ma szansę na drugą turę. Jeżeli się tak nie stanie, opozycja stanie przed pytaniem, czy Andrzej Duda, czy raczej ktoś z opozycji. Raczej opozycja będzie się chciała dogadywać, chociaż o tym nie decydują ostatecznie partyjni liderzy. Decydują ludzie. Ciężar będzie na tym, kto będzie w tej drugiej turze, by przekonać do siebie swój nieorganiczny elektorat. Tu będą potrzebne gesty, słowa, ukłon w stronę elektoratu, który w 1. turze nie poparł tego kandydata. Jest sporo dobrej woli, ale też jest jasność, że to są bardzo różne kandydatury. Nie chcemy mówić, że już teraz wszytko jest przesądzone, bo trwa kampania.

 

Na razie mamy wymianę uprzejmości między politykami opozycji. Jeden z liderów Lewicy mówi o różnych odcieniach prawicy, do których należy też kandydatka KO, a jest to, jak mówi, świat zatęchły i śmierdzący. Jak pan ocenia kandydatkę KO?

Szanuję Małgorzatę Kidawę-Błońską, chociaż się z nią nie zgadzam. Reprezentuje pewien typ wrażliwości, który mi nie odpowiada w określonych kwestiach, np. jeśli chodzi o stosunki państwo – Kościół, prawa kobiet. Jest generalnie kandydatką powrotu do tego, co było. Moim zdaniem jest dobrze dobrana, ale nie odczuwam euforii, jak jej słucham. Jednocześnie nie uważam, że to jest jakaś mroczna postać, ktoś niegodny startu w wyborach prezydenckich. Moim zdaniem opozycja musi zachować zdrowy rozsądek, pokazywać, że się różnimy, a jednocześnie jest dość jasne, że głównym rywalem jest dla opozycji Andrzej Duda. Jeśli Andrzej Duda zostanie na urzędzie, to cała opozycja przegrała.

 

Jeśli rzeczywiście pojawi się projekt emerytur stażowych, to Lewica byłaby w stanie poprzeć takie rozwiązanie?

Potrzebnych jest dużo detali. Na razie to taki ogólny projekt, który przypomina te dawne emerytury pomostowe. Mówi się o tym, że po określonym stażu pracy będzie można przejść na taką wcześniejszą emeryturę. Nie można powiedzieć od razu, że się jest przeciw. Można rozmawiać o tym pomyśle. Nie jest zupełnie absurdalny. Wyrażam swoją opinię, nie opinię konsultowaną z klubem. Dobrze byłoby, gdyby praca w Polsce tak była zorganizowana, żeby ludzie chcieli dłużej pracować, a nie żeby marzyli o tym, żeby z pracy jak najszybciej odejść. To jest najważniejsze. Dobrze by było, żeby stosunki pracy były w Polsce zdrowe.

 

To 35 lat dla kobiet, 40 dla mężczyzn. Pracodawcy wyliczają, że z rynku mogłoby zniknąć ok. 400 tys. osób. Co z rynkiem pracy? Na ich miejsce przyjechaliby pracownicy z Ukrainy?

To też jest jeden z elementów, które powinniśmy brać pod uwagę. Zasoby nie są w Polsce już aż tak olbrzymie, jak były jeszcze 15-20 lat temu. Nie mam czegoś takiego, że się strasznie boję, że napłyną pracownicy z Ukrainy, ale też musimy brać pod uwagę, że sytuacja demograficzna na Ukrainie nie jest też aż tak różowa. Ci ludzie przestaną w którymś momencie przyjeżdżać. Naszym celem długofalowym powinno być dbanie o to, żeby ludzie, którzy się zbliżają do wieku emerytalnego, chcieli dłużej pracować. Ważne pytanie, jak duże byłyby te emerytury stażowe.

 

Czy Lewica poprze podatek cukrowy, czy to tylko narzędzie fiskalne?

Lewica akceptuje ten kierunek. Dość istotne są kwestie szczegółowe, ale co do zasady to nie jest zły pomysł. Cukier powoduje otyłość, choroby. Z jednej strony, to jest mniejsze spożycie napojów słodzonych, z drugiej strony to pieniądze, które służą do usuwania skutków wysokiego spożycia cukrów. To jest dobrze zaplanowane w tej ustawie, bo 95% środków ma pójść na NFZ. Ale na przykład moje wątpliwości budzi to, że wyłączone są z tego podatku napoje mleczne słodzone. Wapń można przyswoić z niesłodzonych napojów, a cukier to cukier.

 

A jak to przełoży się na wzrost cen żywności? Branża spożywcza mówi, że będzie drożej.

Produkty z cukrem mogą zdrożeć, jest to cel ustawodawcy. Natomiast nie podrożeje np. woda, która nie powoduje otyłości.