"Filumenistyczne hobby Jana Pawła II" - tak nazywa się jeden z artykułów opublikowanych przez „Wschodni Rocznik Humanistyczny”. W nim przeczytamy o pasji Jana Pawła II, jaką rzekomo miały być zapałki. Brzmi dziwnie, ciekawie, a w studio Radia Kraków jest autor tego nieprawdziwego artykułu, profesor AGH Konrad Trzeciłowski. Czytamy w artykule, że zapałki stawały się cennymi pamiątkami i symbolami bliskości Jana Pawła II z danym narodem, pozwalając na budowę więzi międzykulturowych. Panie profesorze, przecież na kilometr czuć, że jest to nieprawdziwy artykuł.
Tak, oczywiście. Jest to dzieło literackie, które z prawdą wiele wspólnego nie ma, aczkolwiek główny bohater jest jak najbardziej oczywiście postacią prawdziwą.
Jednak mimo wszystko „Wschodni Rocznik Humanistyczny”, zdawałoby się pismo renomowane, które może dawać bardzo dużą liczbę punktów, opublikowało ten artykuł. Jak to się stało?
Jest to dosyć zadziwiająca sytuacja. Po napisaniu tego tekstu, który był, nazwijmy to, bajką dla dorosłych, wysłałem go do czasopisma i czasopismo po drobnych korektach poprawkach, krótkiej dyskusji zdecydowało się na opublikowanie tego tekstu.
To dlaczego pan zdecydował się taki psikus zrobić wszystkim?
Sprawa jest bardzo bolesna i dosyć trudna. Od wielu lat system oceny dorobku naukowego pracowników, system oceny działalności naukowej jednostki oparty jest na tak zwanym systemie punktowym. Każdemu czasopismu, w którym naukowcy publikują wyniki swoich prac badawczych, rozważań, przeglądy literaturowe przynosi pewną liczbę punktów zgodnie z tak zwaną listą ministerialną. Od sumy tych punktów zdobytych przez poszczególnych naukowców zależy ich możliwość awansu, ocena ich działalności naukowej, natomiast dla danej instytucji odpowiednia ilość punktów zebranych przez pracowników przekłada się w pośredni sposób związany z algorytmem na wielkość dotacji, którą dana uczelnia uzyskuje.
Pismo, które zdecydowało się opublikować pana artykuł, mimo że działa na rynku już od około 20 lat, to w ostatnim czasie zyskało niewiarygodnie na znaczeniu. Dlaczego?
Szczerze mówiąc nie wiem. Jest to kuriozalna sytuacja. Przez wiele lat ono utrzymywało się w dolnych stanach punktacji, natomiast w ostatnich latach rzeczywiście zostało wywindowane bardzo wysoko, uzyskując sto punktów w skali ministerialnej, co zrównywałoby je z dosyć prestiżowymi już czasopismami o zasięgu międzynarodowym. Liczba punktów, które zostały temu czasopismo przypisane, wydaje się nieco zbyt wysoka w stosunku do zasięgu i rangi tego czasopisma w skali światowej.
Wschodni Rocznik Humanistyczny przyznał w swoim oświadczeniu, że recenzent nie spełnił obowiązku dokładnego sprawdzenia tekstu, Współautorem jest jeden z muzykologów z Turkmenistanu, Kapela Abdulayev Pilaka. To jest naukowiec, który nie istnieje.
Trudno powiedzieć, że on nie istnieje, ponieważ Kapela Abdulayev Pilaka narodził się jakieś 15 lat temu w Szanghaju w czasie jednej z konferencji naukowych. Natomiast jako żywa osoba rzeczywiście nie istnieje. Jako twór funkcjonujący w nauce istnieje od dosyć dawna.
To jak on funkcjonuje w tej nauce?
To jest, powiedzmy, rodzaj folkloru naukowego. Można znaleźć w historii nauki bardzo wiele takich przypadków, gdzie współautorami tekstów naukowych, czasami publikowanych w czasopismach z najwyższej półki, zostają psy, koty, bądź chomiki autorów. W jednym przypadku współautorem publikacji została nawet rozdzielnia elektryczna w instytucie. Wielu naukowców w ten sposób mruga okiem do kolegów. Są to całkowicie nieszkodliwe żarty, które zdarzają się wbrew pozorom dosyć często.
Pan jest uznanym chemikiem, ma pan duży dorobek naukowy. Skąd zatem pomysł, żeby się zainteresować tą treścią? Jak w ogóle narodził się ten pomysł?
Ten pomysł był rodzajem mojego protestu przeciwko punktowemu systemowi oceny działalności naukowej w takiej formie, w jakiej on funkcjonował do niedawna i w znacznym stopniu do tej pory jeszcze funkcjonuje. Natomiast sama historia została w pewnym stopniu zainspirowana przez jeden z artykułów, który ukazał się we „Wschodnim Roczniku Humanistycznym”, mianowicie artykuł o turniejach szachowych, w których ponoć startował Karol Wojtyła w roku 1938. To dotyczyło spekulacji, czy on rzeczywiście uczestniczył, czy nie uczestniczył, dyskusji, czy Jan Paweł II mógł być autorem zagadek szachowych, czy też nie mógł. Tego typu rozważania znalazły się w czasopiśmie, które pragnęło uchodzić za bardzo poważne czasopismo humanistyczne, więc stwierdziłem, że wpisujący się w nurt czasopisma artykuł o Karolu Wojtyle, który już w dzieciństwie zaczął kolekcjonować zapałki, będzie bardzo atrakcyjną prowokacją czy też mrugnięciem oka do czasopisma. Artykuł był napisany tak, że każdy powinien się natychmiast zorientować, że coś jest nie tak. Nikt sobie nie zadał trudu sprawdzenia poprawności bibliografii. Nikt się nawet przez moment nie zastanowił, czy rzeczywiście muzykolog z Turkmenistanu, który ma magisterium z ekonomii socjalizmu i doktorat z fizyki kwantowej, pracuje w konserwatorium w Aszchabadzie, rzeczywiście jest wybitnym specjalistą z zakresu historii pontyfikatu Jana Pawła II.