Karol Nawrocki mówi o braku wdzięczności Wołodymyra Zełenskiego i nie widzi miejsca dla Ukrainy w NATO, a Sławomir Mentzen we Lwowie szuka śladów Bandery i mówi, że dla Ukraińców jesteśmy, tu cytat: „frajerami”. Czy politycy są tak cyniczni, czy też są ofiarami dezinformacji?
Różne poglądy na tym świecie występują i trzeba być na to przygotowanym. Nie wszyscy się muszą zgadzać. Może być też w tym trochę kalkulacji. Wiadomo, że po trzech latach i przy tak dużej obecności uciekinierów, zawsze pojawiają się jakieś napięcia. Z różnych badań wychodzi, że akurat te grupy, które je odczuwają, mogą być tymi, które przesądzą szalę wyborów i dlatego tego typu nuty się pojawiają w kampanii wyborczej. Chociaż wydaje mi się, że to może być złudna kalkulacja, dlatego że to „zmęczenie”, które jest poniekąd zrozumiałe, jednak jest też równoważone - i to chyba z naddatkiem - przez tych wszystkich, którzy przez te minione lata bardzo się zaangażowali we wsparcie Ukrainy. Przez tych, którzy trzymają za nią kciuki, którzy zbudowali swoją tożsamość, wartości na tym wielkim zaangażowaniu, na opiece nad uciekinierami, czy też po prostu ci ludzie są sąsiadami, mają z nimi przyjazne relacje. Wydaje się, że ci wszyscy, którzy mają ciepłe uczucia, nawet jeśli są mniej liczni, to jednak te uczucia mają dużo cieplejsze.
Idziemy w skrajności, panie profesorze?
Czasami tak się dzieje, że to ogon macha psem w polityce - to znaczy, że jest jakaś wąska grupa, która się waha i nagle dla wszystkich staje się to ważne. Nie zauważają, że coś się dzieje takiego, że tą metodą zrażają do siebie innych. Najlepszym przykładem jest Prawo i Sprawiedliwość i zwolennicy zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej w 2020 roku. Przecież w kampanii wyborczej nikt się do tego nie odwoływał. Nagle, później jesienią w ramach jakichś wewnętrznych rozgrywek -decyzja Trybunału na życzenie prezesa - przecież wszyscy wiemy jak to wyglądało; nagle zraziła olbrzymią liczbę ludzi do obozu rządzącego i to poparcie już nigdy nie zostało odbudowane do takiego poziomu. Czasami tak się dzieje, że ludzie w polityce też popełniają błędy i to takie, które nie wynikają z naiwności w zrozumieniu, że chciał dobrze, a wyszło jak zwykle, tylko chciał coś pokombinować, a to się odwróciło przeciwko niemu- taki efekt nunchaku.
Mamy dwóch kandydatów, którzy szczególnie upodobali sobie szukanie wyborców w tej grupie antyukraińskich postaw. Jest to Karol Nawrocki - kandydat obywatelski Prawa i Sprawiedliwości oraz Sławomir Mentzen z Konfederacji. Jak to jest, że drugiemu z tych panów taka retoryka służy - on w sondażach idzie w górę, a pan Nawrocki jednak mimo wszystko stoi w miejscu?
To w ogóle nie zależy chyba od tego, to jest jeden z mniej ważnych czynników. Tak naprawdę kluczowym elementem jest ocena rządów. To, że Mentzen idzie do góry, to dlatego, że akurat układ interesów pomiędzy tymi trzema stronami, to znaczy PiS-em, Prawą Obywatelską i całą resztą jest w tych wyborach sprzyjający całej reszcie. Konfederacja też miała kilkunastoprocentowe poparcie pod koniec wiosny, na początku lata 2023 roku i „dowiozła” do wyborów połowę z tego. To dlatego, że tamte wybory o to, kto będzie rządził w Polsce, one nigdy nie służą tym partiom, co do których nie wiadomo, czy jak się na nie głosuje, to się głosuje za zmianą rządu, czy za zachowaniem rządu. No i na tym Konfederacja przegrała, bo nawet jak mówiła, że chce zmiany rządu, to wszystkie pozostałe partie mówiły, że tak naprawdę dogada się z PiS-em.
Te nastroje antyukraińskie, które gdzieś tam rosną, tak wynika z kolejnych sondaży, to jest raczej skutek, czy przyczyna politycznego sporu?
To jest coś, co się przekłada na polityczny spór, w takim sensie, że politycy dają wyraz tym rzeczom, które ludzie czują, ale tak naprawdę to jest rzeczywiście skutek przedłużającej się wojny, rzeczy, które jej nieuchronnie towarzyszą, o których wiemy, że są. To jest też zmęczenie, to są wszystkie te rzeczy, które się tutaj pojawiają. Zjawiska, które widzimy na co dzień: wzrost cen wcześniej, czy wszystkie związane z tym spory i takie rzeczy, które w czasie wojny też się zawsze zdarzają i zawsze się zdarzały: jakieś wewnętrzne konflikty, napięcia, problemy, na które się bardziej zwraca uwagę.
Jeśli spojrzeć na historię wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, to przecież tam też było mnóstwo różnych wątpliwości, błędów, napięć, naszych wewnętrznych sporów w Polsce, różnych koncepcji. Widzimy też tego typu rzeczy na Ukrainie i one się odbijają również na nas - to na kogo stawiać, na czyje liczyć wsparcie, komu dziękować, wobec kogo robić politykę „powstawania z kolan” - tak jak to mówili politycy Prawa i Sprawiedliwości o polityce zagranicznej, że to jest potrzebne, żeby pokazywać swoją wartość. Wiemy, że w takiej sytuacji, w jakiej jest Ukraina, ciężko znaleźć tutaj balans. Jak to zrobić, zwłaszcza, że bywały tam różne przypadki, różne napięcia; to jednak jest wojna nieporównywalna z czymkolwiek, co wcześniej przeżywaliśmy. Może najstarsi Polacy jeszcze pamiętają to brzemię II Wojny Światowej - ale teraz, z niczym takim wcześniej nie mieliśmy do czynienia i oczywiście wszyscy liczą na to, żeby się skończyło. Dodatkowo jest też rosyjska propaganda i trolle, które próbują wcisnąć taki przekaz, że wojna mogłaby się skończyć w każdej chwili.
Oczywiście, gdyby Ukraina skapitulowała, to wojna by się skończyła natychmiast. Mielibyśmy wtedy 10 milionów dodatkowych uchodźców, którzy by stamtąd musieli uciekać, bo przecież wiemy, co się działo pod rosyjską okupacją, tysiące Rosjan siedzą w więzieniach za protesty przeciwko wojnie. O tym też warto pamiętać. To ilu by siedziało Ukraińców, którzy w tej wojnie walczyli, którzy to wszystko organizowali, którzy cierpieli i którzy na pewno nie pałają miłością do Rosji.
Cała ta nieobliczalna polityka administracji Donalda Trumpa - komu ona w Polsce będzie sprzyjać w tej kampanii jeszcze? Bardziej Prawu i Sprawiedliwości, czy Konfederacji, bo raczej chyba żadnej innej opcji.
Tego nikt nie wie, może też trzeba szukać w zupełnie drugiej stronie, jeśli Trump się będzie kompromitował. (7:46) Widzimy teraz, że to np. po jego wpływie na wyniki w Kanadzie, gdzie było tak, że uratował urząd liberałów. Wszystkie sondaże na to wskazują - wydawało się, że w wyborach, które się tam zbliżają jesienią, że konserwatyści, którzy tak ciepło patrzyli na Trumpa, będą „wymiatać” i rozniosą liberałów. Teraz w ciągu trzech tygodni, po tych wszystkich groźbach, lekceważeniu, no i konkretnej wojnie ekonomicznej, którą wypowiada swojemu najbliższemu sojusznikowi, wieloletniemu partnerowi ze wszystkim. Bo żołnierze kanadyjscy w czasie II wojny światowej walczyli ramię w ramię z Amerykanami, także wyzwalali wyspy amerykańskie zajęte przez Japończyków. Tam ginęli kanadyjscy poborowi. Teraz nagle się okazało, że zwrot jest zupełnie w drugą stronę. Na razie wszyscy są w szoku, ale to nie jest pozytywny szok. Nie wiemy co będzie dalej ze wstrzymaniem pomocy dla Ukrainy, bo to też są cały czas jakieś takie „wielkie drgawki”, które się dzieją, coraz trudniej wierzyć w to, że one czemuś służą, że za tym stoi jakiś plan.