Aktywiści a młodzieżówki partyjne
Co daje działalność w ruchach miejskich, ruchach aktywistów, czego nie daje działalność w młodzieżówkach partyjnych?
Poczucie większej niezależności. W młodzieżówkach partyjnych jest jednak pewna hierarchia, pewna struktura. Mówi się – choć to jest może zbyt już obraźliwe wobec młodych działaczy partyjnych – że oni są odnoszenia teczek. To znaczy, że są asystentami konkretnych polityków, którzy budują już od jakiegoś czasu swoją karierę, korzystając między innymi z pracy takich właśnie młodych przybocznych.
Aktywizm młodzieżowy pozwala właściwie na samodzielną pracę – osobistą, indywidualną, własną. Widzimy przykłady w mediach, młodych, dwudziestoparoletni aktywistów, a zwłaszcza aktywistek, którzy mają samodzielną pozycję społeczną. Wypracowali sobie już jakąś renomę, jakieś nazwisko. W polityce to jest o wiele trudniejsze.
Czyli w przypadku ruchów miejskich mamy strukturę poziomą, w przypadku polityki…
... pionową, hierarchiczną, gdzie trzeba przechodzić kolejne szczeble awansu, i to pod czujną kontrolą i kuratelą jakichś starszych, doświadczonych, a niekiedy starych i doświadczonych polityków.
Jak socjalizują te dwa środowiska: ruchów miejskich i młodzieżówki partyjnej.
Zaznaczmy z góry jedną kwestię. Polska jest krajem o w ogóle bardzo niskim poziomie aktywności – zarówno w organizacjach politycznych, społecznych, jak i obywatelskich. To jest proces o stosunkowo niewielkim wpływie na życie społeczne. Mało ludzi przechodzi przez tego rodzaju organizacje, struktury. W partiach politycznych działa bardzo niewielu, więc w skali społecznej to nie ma dużego socjalizującego znaczenia. Prędzej, ze względu na oddziaływanie (choć też ograniczone) tych aktywistów na swoje otoczenie, środowisko.
Są takie państwa jak np. Niemcy czy państwa skandynawskie, gdzie organizacje, stowarzyszenia, fundacje i inne tego rodzaju formy aktywności mają znaczący wpływ na politykę. Te organizacje są tak silne, że politycy muszą się z nimi liczyć.
W Polsce w zasadzie niewiele jest takich przykładów, gdy organizacje społeczne miałyby silniejszy wpływ na politykę.
"Ruchy spółdzielcze skompromitowane w czasach PRL-u"
W jaki sposób dziś procentuje doświadczenie ruchów spółdzielczych?
Doświadczenie organizacji społecznych, w tym ruchów spółdzielczych, zostało w dużym stopniu zdeformowane i można powiedzieć do pewnego stopnia skompromitowane w czasach PRL-u. Wtedy spółdzielczość była bardzo silnie rozwinięta. Były one wszędzie: począwszy od spółdzielni samopomoc chłopska, gromady działających na wsi, a skończywszy na wielkich molochach, spółdzielniach mieszkaniowych. Prawie każdy mieszkaniec dużego miasta był spółdzielcą, mieszkając w budynkach, które nominalnie były własnością spółdzielni.
Tradycje ruchów spółdzielczych sięgające XIX wieku, niekiedy bardzo chwalebne, mające wielkie zasługi np. dla aktywizacji ludności wiejskiej, samoorganizacji różnych grup społecznych, w dużym stopniu zostały zaprzepaszczone w czasach PRL-u. Spółdzielczość po okresie deformacji i kompromitacji z czasów PRL-u w zasadzie już się nigdy nie podniosła.
Spółdzielczość mieszkaniowa w dużych miastach istnieje nadal, bo te spółdzielnie siłą rozpędu nadal działają, ale nowych już praktycznie nie ma. Budownictwo mieszkaniowe jest w tej chwili skomercjalizowane, jest kwestią prywatnych relacji deweloperów i ich klientów. Spółdzielczość w handlu, mimo gdzieniegdzie spotykanych sklepów Społem, też została praktycznie wyeliminowana.
Spółdzielnie wiejskie są bardzo słabiutkie i wątłe w porównaniu z rozmaitymi tak zwanymi kooperatywami, które funkcjonują w wielu krajach europejskich, gdzie odgrywają wiodącą, rolę w gospodarce rolnej.
A czy to umiarkowane zaufanie wobec osób zaangażowanych społecznie to też jest wynik tej kompromitacji ruchu spółdzielczego?
Nie przesądzam. Od czasu upadku PRL-u minęło już 35 lat i dzisiaj, dla młodych ludzi, tych powyżej 35, ale i 40 czy 45 roku życia to nie jest czynnik powstrzymujący przed większym zaangażowaniem, bo przecież oni nie mogą pamiętać tamtych czasów. W Polsce nigdy nie było, także w czasach przedwojennych, czy w okresie II Rzeczypospolitej, w czasach zaborczych, nigdy nie było takich silnych ruchów obywatelskich i silnego zaangażowania.
W pewnych okresach, zwłaszcza w okresie pozytywizmu, funkcjonowało takie intelektualne zaplecze ruchów obywatelskich: praca u podstaw, praca organiczna i tak dalej. To miało duże znaczenie na przykład w zaborze pruskim dla organizacji samopomocowych, kształceniowych, czy kultywujących polskość. W Kongresówce, zaborze rosyjskim, tego rodzaju formy były w zasadzie nielegalne. W Galicji jeszcze widzieliśmy to na wsi, w działalności Wincentego Witosa. Wielu innych polityków ludowych z tego wyrosło, z ruchów samoorganizacji wsi.
Polską kulturę, demografię zdominowały te tradycje czy też uwarunkowania wynikające z zaboru rosyjskiego, gdzie to wszystko było nielegalne. Nie dopracowaliśmy się więc takiej tradycji, jak w wielu państwach w społeczeństwach europejskich, gdzie w XIX wieku rodziły się masowe ruchy i organizacje społeczne, które do dzisiaj odgrywają tam ważną rolę, a kolejne się rodzą. Tradycja aktywizmu, obywatelskiej samoorganizacji jest tak silna, że po prostu ludzie chętnie się do tego garną.
Posłuchaj całej rozmowy z prof. Januszem Majcherkiem