Usprawnienia tak, pod względem kulturowym UJ nie stanie się korporacją
Panie rektorze, zaraz po tym, gdy został pan wybrany 307. rektorem Alma Mater, usłyszałem od jednego z profesorów, że wraz z nowym rektorem na uczelnię przyjdą także korporacyjne metody zarządzania. Na uniwersytecie będzie trochę jak w korpo teraz?
Jeśli chcielibyśmy coś usprawnić w uniwersytecie, to nie widzę niczego złego w tym, żeby dobre wzorce obowiązujące w korporacji wprowadzić również do uniwersytetu, ale myślę wyłącznie o takich aspektach jak poprawianie warunków pracy na przykład poprzez dodawanie do obecnego systemu motywacji dodatkowych benefitów, natomiast na pewno pod względem kulturowym uniwersytet nie stanie się korporacją. Pełnię funkcję kierownicze w uniwersytecie już od kilkunastu lat i w żadnym miejscu, którym kierowałem, czy to instytutem, czy to wydziałem, czy teraz funkcją prorektora do spraw polityki kadrowej i finansowej, raczej nie dałem żadnego twardego sygnału, że preferuję standardy korporacyjne. Właściwie moim głównym miejscem pracy od zawsze jest Uniwersytet Jagielloński.
Konieczna jest jednak poprawa komunikacji wewnętrznej. I mniejsza biurokracja
Dodajmy, że specjalizuje się pan profesor w zarządzaniu zasobami ludzkimi i zarządzaniu ryzykiem. Co w takim razie zmieni się w sposobie w trybie zarządzania tak wielkim organizmem, jakim jest Uniwersytet Jagielloński?
Kampania wyborcza, która trwała w uniwersytecie około dwa miesiące, pokazała pewne obszary wskazywane przez członkinie i członków społeczności, które trzeba poprawić. Takim pierwszym obszarem jest poprawa komunikacji wewnętrznej w uniwersytecie. To jest w ogóle mankament wielu organizacji, nie tylko szkół publicznych. Zauważyliśmy, że deficytem uniwersytetu były bliskie spotkania między władzami a społecznością uniwersytetu. Jednak w uniwersytecie, który zatrudnia około 9000 osób kształci przeszło 30 000 studentów musimy więcej spotykać się bezpośrednio, co nie znaczy, że nie mamy korzystać z nowoczesnych form komunikacji. Druga sprawa, która wybrzmiała bardzo silnie, to jest potrzeba poprawy wsparcia administracyjnego naszych podstawowych procesów, czyli prowadzenia badań naukowych, kształcenia oraz innych. Chcemy być autentycznie uczelnią badawczą, chcemy rozwijać badania naukowe na światowym poziomie. Żeby to robić z sukcesem, nasi pracownicy, nauczyciele akademiccy, którzy realizują granty badawcze, koordynują pracę zespołów badawczych, potrzebują świetnego wsparcia administracyjnego, zarówno jeśli chodzi o bezpośrednio kwestie naukowe, jak również zamówienia publiczne, sprawy kadrowe i inne. I to jest ten kierunek, który w najbliższych czterech latach chciałbym poprawić, czyli profesjonalizacja wewnętrznej organizacji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Profesjonalizacja wewnętrznej organizacji to już zabrzmiało trochę w takim języku korporacyjnym. Co w instytucji długiego trwania, jaką jest uczelnia taka jak Uniwersytet Jagielloński, rzeczywiście można zmienić w ciągu czterech lat?
Uniwersytet ma 660 lat, więc to jest drobny ślad w historii uniwersytetu. Z pewnością nie chcemy zmieniać kultury organizacyjnej uniwersytetu opartej na podzielanych przez nas wszystkich wartościach, takich jak kolegialność, jak decentralizacja, jak działanie etyczne we wszystkich obszarach działalności uniwersytetu. Natomiast członkinie i członkowie społeczności uniwersytetu oczekują, żeby w Uniwersytecie procesy, które realizujemy, przebiegały jak najbardziej sprawnie. Kluczowym aspektem zgłaszanym podczas spotkań wyborczych było przeciwdziałanie wszechobecnej i biurokracji. Tłumaczyłem wszystkim, którzy to pytanie zadawali, czy można skutecznie z tym się zmierzyć w uniwersytecie, że w części jest to biurokracja pochodzenia zewnętrznego, bo uniwersytety są bardzo ściśle regulowane przepisami, ale w tej części, w której mamy na to wpływ i tworzymy własne regulacje wewnętrzne takim kierunkiem likwidacji barier dla pracy w uniwersytecie może być odchudzanie biurokracji.
Iwenstycje w akademiki. Co z tym istniejącym na Czyżynach?
Porozmawiajmy o inwestycjach: budowa nowego akademika, remont takiego obiektu już istniejącego w Czyżynach. Ile w sumie to będzie nowych miejsc dla studentów?
Pewnie około 400, dlatego że priorytetem dla nas jest tak naprawdę budowa akademika na trzecim kampusie, czyli na Ruczaju. To jest miejsce, gdzie studiuje dzisiaj 11 000 studentów, czyli to jest 1/3 studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tam w ogóle nie ma akademika. Co więcej, podaż mieszkań w tej okolicy jest coraz mniejsza, więc nawet jeśli studenci byliby zainteresowani korektą swojego sposobu mieszkania w Krakowie w stronę mieszkań, to nie jest to możliwe, bo tych mieszkań brakuje. Nie muszę mówić, że ich ceny przekraczają zdolności finansowe wielu naszych studentów, więc priorytetem dla nas jest budowa akademika w tej części Krakowa. Natomiast co do starego akademika w Czyżynach nasze plany są nieco inne, ponieważ w przeszłości chcieliśmy sprzedać tę lokalizację z przeznaczeniem środków z tej sprzedaży właśnie na pokrycie części kosztów budowy nowego akademika. Teraz w sytuacji dużego deficytu mieszkań dla studentów, deficytu miejsc w akademikach przyjrzeliśmy się na nowo temu akademikowi. Niestety jego standard znacząco odbiega na minus od i tak nieprzesadnie wysokich standardów w akademikach studenckich. Zamierzamy w najbliższym czasie zrobić coś, co już nazwaliśmy dniem otwartym akademika Kamionki, i chcemy pokazać studentom, osobom, które nie otrzymały miejsc w akademikach, to miejsce, i zapytać, czy akceptują po niewielkim remoncie taki standard. Byłoby z naszej strony dużym błędem remontowanie tego akademika, poświęcanie środków finansowych na ten cel w sytuacji, w której nie byłoby popytu na miejsca w tym akademiku, bo to utrudnia z kolei finansowanie budowy akademika na Ruczaju. Muszę powiedzieć, że w obecnej kampanii wyborczej temat akademika i innych kwestii materialnych studentów zajął połowę przestrzeni naszej dyskusji o Uniwersytecie Jagiellońskim.
Jak często się pan spotyka z takim zjawiskiem, że studenci po prostu rezygnują ze studiowania w Krakowie, bo nie dostali miejsca w akademiku? Musieliby na wolnym rynku szukać mieszkania na wynajem, a za to trzeba zapłacić powyżej 2000 już na pewno.
Szczerze mówiąc, takiego badania chyba nie przeprowadziła żadna uczelnia, bo powinniśmy zapytać osoby, które rekrutowały się na miejsca w Uniwersytecie Jagiellońskim, w decyzjach rekrutacyjnych otrzymały potwierdzenie, że mogą studiować w uniwersytecie, a mimo wszystko nie podjęły studiów. Wiemy, że w przypadku wniosków o akademiki 500 osób spotkało się z decyzją odmowną. W tym momencie samorząd Uniwersytetu Jagiellońskiego bada to zjawisko, kontaktując się ze wszystkimi tymi osobami, pytając o to, jakie były ich dalsze losy mieszkaniowe, czy studiują nadal w uniwersytecie, czy studiują poza i jakie decyzje podjęły, jeśli chodzi o mieszkanie w Krakowie. Drugi kontekst tej sprawy to jest oczywiście to, co przyjęliśmy do wiadomości, że dzisiaj zdecydowana większość studentów, która studiuje w Krakowie, przy tych kosztach życia, które w naszym mieście należą do jednych z wyższych w Polsce, podejmuje pracę i to jest sposób na to, żeby się utrzymać w Krakowie. Z jednej strony ubolewamy nad tym faktem, że aby studiować w Krakowie w Uniwersytecie Jagiellońskim czy w innych uniwersytetach, trzeba pracować, z drugiej strony rozmawiając ze studentami dopatrujemy się takiego pozytywu, że równoległa praca i studiowanie tak naprawdę zwiększa kompetencje studentów, zwiększa ich konkurencyjność na rynku pracy, szczególnie wtedy jeśli charakter tej pracy jest jakoś skorelowany z kierunkiem studiów, który ci studenci studiują. Muszę powiedzieć, że na przykład w przypadku kierunków ekonomicznych, o których ja mam największą wiedzę, czy kierunków prawniczych, bardzo często jest tak, że te praktyki, czy staże, czy wręcz zajęcie w firmach, w różnego rodzaju organizacjach są ściśle zbieżne z profilem kształcenia, co pozwala na przykład przygotowywać prace licencjackie czy prace magisterskie ściśle związane z pracą studenta czy studentki.
Wolne piątki? Tak, ale nie dla wszystkich
Mówi pan o skróceniu tygodnia zajęć do czterech dni na razie na Wydziale Biologii. Czy ten proces obejmie wszystkie wydziały?
Wczoraj pierwszy raz w kontaktach z mediami powiedziałem o zamiarze pójścia uniwersytetu w stronę czterodniowego tygodnia studiów, ale trzeba doprecyzować nasze zamierzenia. Musimy mieć świadomość, że kształcimy w uniwersytecie na kilkuset kierunkach studiów. Każdy z tych kierunków ma trochę inny charakter. W części zajęcia są oparte na przykład na laboratoriach i tutaj będą prawdopodobnie obiektywne przeszkody, bo nie będzie można w niektórych przypadkach zacieśnić terminu studiowania do 4 dni. Natomiast to już nie jest wyłącznie pomysł uniwersytetu, ponieważ właśnie ta konieczność łączenia studiów z pracą, innymi obowiązkami wywołuje w niektórych uczelniach takie decyzje związane ze skróceniem tygodnia kształcenia. W Uniwersytecie Jagiellońskim w mojej opinii szczególnie na wydziałach, które kształcą w kierunku humanistycznym czy społecznym, jedynym ograniczeniem mogłyby być sale dydaktyczne, dostępność wykładowców, ale prawdopodobnie takiego ograniczenia nie będzie. Wymieniony przykład Wydziału Biologii jest bardzo ciekawy, ponieważ ten wydział zdecydował, że część kierunków studiów tam, gdzie to się da zrobić, nie ma zajęć obligatoryjnych w piątek. Traktujemy to skrócenie nie tylko jako pójście na rękę studentom w sensie pogodzenia tego z pracą, ale pewien taki czynnik konkurencyjności Uniwersytetu w stosunku do pozostałych, bo niestety musimy konkurować nadal o najlepszych studentów. I skoro w innych uniwersytetach to jest jeszcze bardziej skrócone, chcemy spróbować pójść w tę stronę. Natomiast dodam, i to jest chyba najważniejsze w mojej wypowiedzi, próby zmiany harmonogramów zajęć w stronę skrócenia tygodnia studiowania nie mogą się odbić negatywnie na jakości kształcenia - to po pierwsze. Po drugie dostrzegamy taki pozytyw, że jeśli udało by się w części uniwersytetu skończyć zajęcia dydaktyczne w czwartek, to na przykład w piątek pracownicy, którzy są nauczycielami akademickimi, zyskują czas na prowadzenie działalności badawczej, dla nas szczególnie ważnej, a na przykład pracownicy administracyjni zyskują czas na domknięcie jakichś obowiązków administracyjnych, o które trudno w sytuacji obecności studentów, permanentnego załatwiania spraw bieżących.
Mimo wszystko jakoś nie wyobrażam sobie w Collegium Medicum skrócenia do czterech dni.
No właśnie Collegium Medicum jest tym przykładem, o którym mówiłem wcześniej. Tam z powodu zajęć praktycznych w placówkach leczniczych, zajęć ćwiczeniowych to prawdopodobnie nie będzie możliwe. Zresztą to doświadczenie mieliśmy również w okresie pandemii Covid-19, gdzie większość kierunków studiów Uniwersytecie była prowadzona zdalnie, a na przykład kierunki medyczne w części dotyczącej zajęć praktycznych nie mogły być prowadzone zdalnie. Trudno byłoby leczyć pacjenta na odległość. Za to właśnie w Collegium Medicum mamy bardzo dużo zajęć wykładowych, w formie zdalnej, w formie asynchronicznej, synchronicznej. To też jest ukłon w stronę studentów, ponieważ mogą przyswajać treści zajęć wykładowych, w czasie którym dysponują, niekoniecznie w czasie rzeczywistym.
Współpraca innych uczelni z Collegium Medicum
Skoro jesteśmy przy Collegium Medicum. Co dla uczelni oznacza to, że coraz więcej szkół wyższych decyduje się na otwarcie kierunku lekarskiego? Mamy już o samym regionie Nowy Targ, Nowy Sącz, będzie Tarnów. Uniwersytet Komisji Edukacji Narodowej też chce utworzyć Wydział Lekarski. Do tej pory było to Collegium Medicum i ta pierwsza niepubliczna szkoła, która się na to zdecydowała, czyli Krakowska Akademia.
Cieszy nas generalnie zwiększanie liczby lekarzy w Polsce, bo wiemy, że mamy deficyt, jeśli się porównamy z innymi krajami europejskimi. Statystyki nie są dla Polski szczególnie chlubne. Natomiast martwi kwestia jakości kształcenia na studiach medycznych, ponieważ zaniedbania, jeśli chodzi o jakość kształcenia akurat na tych kierunkach, mogą się odbić na tak ważnych kategoriach jak życie czy zdrowie pacjentów. Zakładamy, że w uniwersytetach, które otrzymują zgodę na uruchomienie tych kierunków, będą panować warunki wystarczające dla profesjonalnego kształcenia lekarzy czy pielęgniarek. Niestety doświadczenia ostatnich kilku lat pokazują, że tak nie zawsze być musi. Obiektywnie zwiększa się liczba miejsc na studiach stacjonarnych w innych uczelniach, co powoduje, że w Uniwersytecie Jagiellońskim w Collegium Medicum zdecydowaliśmy o zawieszeniu naboru na studia niestacjonarne, ponieważ obawialiśmy się w sposób rażący spadku jakości kandydatów, którzy mieliby się tam rekrutować, ponieważ jeśli ci kandydaci, którym niewiele brakło, żeby dostać się na studia stacjonarne w UJ, pójdą do innych uniwersytetów, to oznacza automatycznie, że na studia niestacjonarne będą się rekrutować osoby z gorszymi wynikami maturalnymi. W zamian zwiększamy liczbę miejsc na studiach stacjonarnych, więc w ostatecznym rozliczeniu spodziewamy się podobnego bilansu, jeśli chodzi o liczbę osób kształconych na tym kierunku, no i jednak lepszego rozwiązania z perspektywy studentów, ponieważ nie będą musieli płacić za kształcenie w Uniwersytecie Jagiellońskim w Collegium Medium.
A które z uczelni małopolskich korzystają z zaplecza Uniwersytetu Jagiellońskiego, z zaplecza Collegium Medicum i które będą korzystać?
To zależy od indywidualnych porozumień z władzami Collegium Medicum, ponieważ akurat jeśli chodzi o kwestie wspierania pozostałych uniwersytetów z tymi aspiracjami, decyzje podejmuje każdorazowo prorektor odpowiedzialny za Collegium Medicum. Musi to być z jednej strony nacechowane kryterium społecznej odpowiedzialności uniwersytetu, czyli my nie będziemy z założenia blokować możliwości współpracy, jeśli chodzi o dostęp do naszej infrastruktury. Na przykład prosektorium jest takim kluczowym tematem. Nie wszyscy tym dysponują i wiemy, że część uczelni położonych w tej części kraju wywozi studentów na poszczególne bloki zajęciowe w odległe miejsca. Nie chcielibyśmy jako Uniwersytet Jagielloński, który jest w tej części Polski matką wszystkich uniwersytetów publicznych, blokować możliwości współpracy. Z drugiej strony mamy też również własne ograniczenia, więc będzie to taki zbilansowany układ współpracy z innymi uczelniami oparty na naszych możliwościach.
A UKEN będzie korzystał?
O ile wiem, jeszcze nie ma podpisanej takiej umowy. Odbyły się wstępne rozmowy między prorektorem do spraw Collegium Medicum a UKEN i UKEN poinformował, że z naszej strony jest otwartość na te współpracę.
Rankingi i Nagroda Nobla
Miejsce UJ we wszelkiego rodzaju rankingach. Co się da zrobić przez cztery lata i czy to jest ważne w ogóle dla dla takiej uczelni jak Uniwersytet Jagielloński?
Generalnie w szkolnictwie wyższym w Polsce panuje takie przekonanie, że działalności badawczej czy dydaktycznej nie prowadzi się po to, żeby mieć dobre miejsce w rankingach. Natomiast absolutnie nie możemy poprzestać na takim stwierdzeniu, dlatego że takim wizerunkowym wymiarem pozycji uniwersytetu nie w Polsce, a w świecie jest przede wszystkim miejsce w tych najbardziej popularnych rankingach. Cztery lata to rzeczywiście za mało, żeby doszło do radykalnego wzrostu naszej pozycji. No chyba że w sposób nieprzewidziany dla nas, ale oczekiwany od dłuższego czasu okaże się. że ktoś z absolwentów lub pracowników uniwersytetu zasłuży na Nagrodę Nobla. Wtedy będziemy mieli dramatyczny przeskok. Zakładając jednak, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest nieokreślone, staramy się pracować nad tymi parametrami branymi pod uwagę w rankingach światowych, na które mamy wpływ. I takim rankingiem, gdzie dostrzegamy duże możliwości poprawy i przy okazji taką dźwignię, jeśli chodzi o naszą pozycję, są cytowania naszych prac w bazach międzynarodowych, takich jak Skopus, z których te rankingi korzystają do oszacowania tego parametru. Tutaj przede wszystkim program Inicjatywa Doskonałości - Uczelnia Badawcza, którego jesteśmy beneficjentem, jest zorientowany na to, żeby rosła jakość publikacji w Uniwersytecie Jagiellońskim, ale to się nie stanie oczywiście samo. Przede wszystkim stawiamy na stosowanie w uniwersytecie coraz bardziej nowoczesnej aparatury badawczej. To w szczególności dotyczy przedstawicieli nauk ścisłych, nauk przyrodniczych, nauk medycznych oraz bardziej zaawansowanych metod badawczych, co dotyczy wszystkich dyscyplin naukowych, których mamy w UJ 45. Jesteśmy chyba najszerzej reprezentowanym uniwersytetem, co jest dużą wartością. Zakładamy, że przy stosowaniu tego rodzaju organicznych metod, czyli tych bazowych, dopracujemy się takiego stanu, gdzie będziemy w Polsce najlepiej ocenianym uniwersytetem w skali światowej, a mamy tutaj jeszcze trochę do zrobienia.
A jest taka krótka lista naukowców na uniwersytecie, którzy się zbliżają do Nagrody Nobla?
Panuje powszechne przekonanie, że kiedyś z trzeciego kampusu ktoś zasłuży na przykład z Wydziału Fizyki, ale ja bym tak nie stawiał sprawy, ponieważ wyniki konkursów europejskich pokazują, że beneficjentem tych konkursów mogą być przedstawiciele wszystkich dyscyplin naukowych uniwersytetu – od humanistycznych po przyrodnicze - i szczerze mówiąc, możemy domniemywać, że to musi być takie szczęśliwe zrządzenie losu. Z jednej strony świetny poziom naukowy pracownika czy pracowniczki Uniwersytetu, z drugiej strony takie zainteresowanie naukowe, które w danym momencie, kiedy Akademia decyduje o przyznaniu tej nagrody, jest modne, jest chwytliwe. Na przykład gdybyśmy wskazywali w ostatnim czasie takie obszary, no to pewnie badania nad pandemią czy badania nad kryzysami globalnymi byłyby ważnymi aspektami.
Rozumiem, że za tymi problemami kryją się konkretne nazwiska?
Trudno je tak tak natychmiast wskazywać. Mamy w uniwersytecie więcej niż cztery i pół tysiąca nauczycieli akademickich, jeśli popatrzymy na parametry naukowe, mamy bardzo dużo świetnych naukowców i naprawdę autentycznie wierzę w to, że wcześniej lub później ktoś z tej grupy ma szansę taką nagrodę uzyskać. Trzeba pamiętać, że zainteresowania naukowe tej osoby powinny być międzynarodowo akceptowalne, bo wtedy jest ta osoba rozpoznawalna w świecie, ma szansę na tę nagrodę.
Ustawa 2.0 do zmiany?
Jeszcze na koniec jedna sprawa związana z przywoływaną już tutaj ustawą 2.0. Sporo o niej się znowu dyskutowało, a to z powodu decyzji rad uczelni, które nie dopuszczały kontrkandydata obecnego rektora do startu w wyborach rektora uczelni. Czy rady uczelni są do likwidacji?
Jestem daleki od takiego kategorycznego stwierdzenia, że wyłącznie obserwacja praktyki decyzji rady uczelni dotyczących wskazywania kandydatów w ostatnich wyborach jest wystarczającym argumentem do tego, żeby z tymi radami postąpić aż tak radykalnie, czyli likwidować. Przypomnę, że w Uniwersytecie Jagiellońskim mamy komfortową sytuację pod tym względem. Nasza rada uczelni wskazała jako kandydatów na rektora wszystkie cztery osoby, które się o to ubiegały, a faktycznie to jest rzadkość w skali polskiej. Należy pamiętać, że można było w statutach uniwersytetów zastosować inne rozwiązania pozwalające jeszcze innym organom, na przykład wskazanej liczbie elektorów, zasygnalizować, kto może być rektorem Uniwersytetu. Rada uczelni nie jest jedynym organem ustawowo dopuszczalnym w tej materii. Faktycznie część uczelni uprościło sobie rozwiązanie w statutach, w tym Uniwersytetu Jagielloński, i to u nas rada uczelni jest jedynym organem, który może wskazywać. W innych uniwersytetach wskazywali elektorzy. To jest ograniczenie takiego ryzyka, że rada uczelni, która działa nieodpowiedzialnie, na przykład wskazuje tylko jednego kandydata, chociaż są inni potencjalni, i ostatecznie społeczność uniwersytetu nie ma wyboru. Podsumowując swoje wystąpienie w debacie ogólnouniwersyteckiej podczas tej tej kampanii wyborczej podkreśliłem, że na tle tej kampanii największą wartością dla nas była możliwość wyboru spośród czwórki kandydatów po debatach, po spotkaniach, po analizie programów, a nie sytuacja, w której jest jeden kandydat i trzeba powiedzieć tak albo nie. Wtedy jest taki mechanizm psychologiczny: jak powiemy nie, to uniwersytet nie będzie miał rektora, jak nie będzie miał rektora, to wkroczy minister nauki, bo takie są przepisy, i wskaże uniwersytetowi, kto będzie tym rektorem. Oczywiście należy dyskutować o roli rady uczelni, bo same rady uczelni nie są usatysfakcjonowane swoim zakresem kompetencji, na przykład kwestionują kwestie związane z opiniowanie spraw majątkowych, szczególnie tych drobnych. Rady uczelni, jeśli mają pozostać w polskim systemie szkolnictwa wyższego, powinny mieć strategiczne znaczenie w szczególności dotyczące opinii i przyjmowania sprawozdań z działalności uczelni, ze strategii itd.
Ale kwestie dopuszczania bądź niedopuszczania kandydata do startu w wyborach to już uczelnie same sobie powinny uregulować, bo mają do tego wszelkie możliwości?
Tak. Uniwersytet Jagielloński na szczęście ma dobre doświadczenia, jeśli chodzi o ostatnie decyzje rady uczelni, więc nie widzę powodu, żeby się martwić. Inne uniwersytety mają inne doświadczenia i w takich przypadkach można rozważyć dopuszczenie możliwości, żeby jeszcze inne organy oprócz rady uczelni wskazywały kandydatów. Wtedy jest to ograniczenie tego ryzyka, o którym powiedziałem wcześniej.