Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Andrzejem Piaseckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.
Komentarze po sobotniej konwencji Pawła Kukiza są takie, że za tym ruchem nic się nie kryje.
- Najgorzej by było jakby tych komentarzy nie było. Póki Kukiz jest w centrum uwagi, nadal jest to polityk, który może wrócić na podium, ale musi coś wyborcom i mediom dawać, w sensie programu i oferty działania. Nie może być tylko negacji i haseł typu – JOW-y, program później i precz z elitami. Nie wymagam strategii programowych, bo większość jego wyborców tego nie przeczyta. Porównując ruch Kukiza do poprzednich ruchów, jak Ruch Palikota, to Palikot stopniował napięcie i skupiał uwagę mediów i wyborców. Obawiam się, że dla Kukiza szczytem powodzenia były wybory prezydenckie.
Mamy dwojakie komentarze. Słyszymy, że Kukiz nic nie mówi o programie, bo ludzie Kukiza są od sasa do lasa. Jakby były oferty programowe to oni by się zaczęli kłócić.
- Zgoda. Myślę, że z programem jest zasłona dymna z wielu stron. Programy nie są czytane przez wyborców. Ważne może być układanie list. Przypomnę Palikota. Jemu się udało w ostatnich miesiącach przed wyborami podwyższyć swoje notowania. On ściągnął głośne nazwiska z innych partii – Biedroń, Nowacka. To mogła być wskazówka dla Kukiza jak zaistnieć w mediach, niekoniecznie deklarując się programowo, ale budując kadry. Kadry to podstawa.
Słychać też opinie, że Kukiz nie ma nic do powiedzenia i nie ma żadnego pomysłu na gospodarkę czy zmiany społeczne.
- Jego pomysły są takie, że wystarczy coś powiedzieć na estradzie. Nie ma planu działania, ale to jeden problem. Drugi to kłopot zmierzenia się z listami wyborczymi i pozycją w parlamencie. Polityk musi mieć pomysł na to jak wejść w koalicję i jak zostać w opozycji. On z lokalnego polityka staje się politykiem o wymiarze krajowym. On musi to mieć, bo bez tego szybko straci wizerunek. Polityk nie może być zmienny. Granice tolerancji i kredyt zaufania jest krótki. Dla Kukiza może się wyczerpać jeszcze przed kampanią.
Kukiz pokazuje, że ma wizję czy grzeszy naiwnością zapowiadając, że na jego listach znajdą się: Tanajno, Braun, Ogórek czy Kowalski?
- Niektórzy mu odmówili. W tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Z tych nazwisk niektórzy już powiedzieli nie. Czas odkrywania kart jest przed nami. Kukiz musi utrzymać napięcie i pozytywny elektorat wokół siebie. To może mu się udać. Mamy dwie kampanie przed sobą – referendalną i parlamentarną. Będzie można rzucać pomysłami i gromadzić ludzi. To nie musi być wielki program, ale muszą być odpowiedzi na pytania czy idziemy na referendum i jak głosujemy. Musimy wiedzieć na kogo głosujemy. Nie ma nawet nazwy ugrupowania.
Nie jest tak, że Kukizowi może zaszkodzić geopolityka? Jak patrzymy na Grecję i Syrizę, czyli także rząd populistów, na problemy, żeby wyjść z twarzą z tego co dzieje się w Grecji to nie zadrży nam ręka przed zagłosowaniem na Kukiza? Nie wybierzemy czegoś sprawdzonego – PO czy PiS?
- Myślę, że należy uwzględniać kontekst międzynarodowy. W 2001 roku na 10 dni przed wyborami był atak na Manhattan. To odległa sprawa, ale badania pokazały, że wyborcy się zatrwożyli. Zyskali ci, którzy mówili – trzymajmy się razem. Wtedy ksenofobia miała swoje 5 minut. Partie liberalne na tym straciły. Zyskały partie konserwatywne. Przykład Grecji może być podobny. Może być zatrwożenie się niestabilnością grecką i odwołanie się do konserwatywnych wartości, które jednak Kukiz też głosi. Wracam do eklektycznego ruchu. Co u niego przeważy? Populizm czy konserwatyzm? Wyborcy nie będą jednak obojętni na wydarzenia w Grecji.
Od dzisiaj mamy też nowy byt po lewej stronie sceny politycznej - „Biało-Czerwoną” założoną przez posłów Rozenka i Napieralskiego. Jak słyszymy o przetasowaniach po lewej stronie to się uśmiechamy.
- Ja się uśmiecham jak słyszę nazwę. Ile jeszcze inwencji nasi politycy wykażą? Nazwa „Biało-Czerwoni” kojarzy się z wartościami prawicowymi i narodowymi. To partia lewicowa. Zabrakło inwencji. Elektorat lewicowy jest rozpoznawalny na korytarzach akademickich. Młodzież jest z natury radykalna i lewicowa. Do nich wartości prawicowe nie zawsze trafiają. Jak partia lewicowa chce to przemycić to jest niespójność. Zacznijmy od nazwy. Jak ona powinna się nazywać? Do kogo adresuje ofertę? „Biało-czerwoni” to mało wyraziste i mało zorientowane na lewicę.
SLD i Palikot dołują. Dlaczego ten nowy byt miałby zyskiwać? Są jakieś powody?
- Poza chęcią liderów, którzy nie znaleźli miejsca w tamtych ugrupowaniach i poza tym, że wszyscy mówimy o potencjalnym lewicowym elektoracie to tutaj nie widzę niszy. To tworzą politycy znani. Starczyło im miejsca, żeby zaistnieć. Oni tworzą coś nowego. Wyborcy to odczytają jako przykład kanapowego ugrupowania. Zobaczymy po programie i reakcji. Nie widzę jednak przypływu członków SLD do tej formacji.