Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Andrzejem Piaseckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.
Prezes Kaczyński mówi o potrzebie budowania takiego dużego, biało-czerwonego bloku. To zapowiedź ewentualnych zmian konstytucyjnych?
- Przy odrobinie wyobraźni można przewidzieć, że będzie większość konstytucyjna, która da przywódcy PiS możliwość zmian niektórych zapisów konstytucji. Już teraz widać, że te 60%, bo 3/5 do odrzucenia weta, wyboru prezesa IPN, będą osiągalne przez PiS i potencjalnych koalicjantów, którzy nie muszą formalnie wchodzić w koalicję z PiS. PiS jest w komfortowej sytuacji, ale za tym idzie odpowiedzialność. Nie ma tłumaczeń, że nie mogliśmy, koalicjant nie pozwalał.
Ten ewentualny koalicjant do zmiany konstytucji to Paweł Kukiz?
- Tak. On to wyraźnie mówi. Jak tylko była by ta większość, ale z tych dwóch partii tego nie będzie, to będzie szukanie innych zwolenników. Chodzi jednak głównie o zmiany ustawowe. Przed nami szybkie ścieżki legislacyjne, które może zrobić jedna partia. Kandydatka PiS na premiera ma pakiet ustaw. Zostaje kwestia czekania na tempo uchwalenia tych ustaw.
PO - prawie 24% poparcia. Zbyt dużo, żeby dokonać autodestrukcji, zbyt mało, żeby tworzyć koalicję anty PiS?
- Jest to przegrana partii rządzącej, koalicji i lidera. Sygnałem tego już były wybory samorządowe, gdzie pojawiły się nowe twarze. Potem była kampania prezydencka i wybory. W pierwszych miesiącach powinien być rozrachunek i zmiana lidera. Potem wielkie „sprawdzam” dla kadr, czy oni wytrzymają w mniejszym komforcie zawodowym i medialnym. Trzeba oczekiwać rozliczeń politycznych. Mamy nadzieję, że słowa prezesa Kaczyńskiego o braku rewanżu się sprawdzą. Jakieś rozliczenia będą, na pewno będzie bilans otwarcia i podsumowanie błędów rządzącej koalicji.
Przyszłość PO to odmłodzona Platforma pod kierownictwem Rafała Trzaskowskiego czy zupełnie nowa formacja wchłaniająca środowiska lewicowe?
- Mamy dwa problemy. Jeden to personalny. Politycy PO od tego uciekają, ale wszyscy o tym mówią. Partia opiera się na kadrach. Oni nie uciekną od wykreowania nowego lidera. Są potencjalni kandydaci. Mówił pan o Trzaskowskim Schetyna też jest kandydatem na lidera. Do powiedzenia wiele będzie miał też Donald Tuska czy Ewa Kopacz, która może łatwo władzy nie oddać. Drugi problem to jest jak umiejscowić PO na scenie politycznej po tych wyborach. Na scenie jest miejsce po lewej stronie. To wskazówka dla PO, gdzie powinna iść ideowo i pragmatycznie. Trzeba zagospodarować lewą stronę, ruchy miejskie, ekologów. Musi być też uwzględnienie nowoczesnych aspiracji społecznych, łącznie z nazwą nowego klubu w Sejmie. Jest co robić. Ciekawe kto to będzie robił.
Widzieliśmy spektakularne samobójstwo lewicy. To koniec ze schedą postpzprowską?
- Myślę, że wszyscy pamiętamy powiedzenie Millera, ale było wiele nietrafnych sformułowań, które go obciążają. Jego decyzje obciążają go jednak jeszcze bardziej. Za późno została stworzona ta koalicja lewicowa. Jest też symbol starego SLD w postaci Leszka Millera, on nie był przywódcą, ale był w mediach. Wszyscy czuli to stare SLD. Lewica nie potrafiła tego balastu się pozbyć. Ten okres mamy za sobą. Skończyła się postkomuna, jak ktoś napisał, ale zaczęła się nowa lewica. To szansa dla liderów lewicy, którzy się zaangażowali, ludzi z PO, partii RAZEM. Elektorat lewicowy w Polsce istnieje. Jak jest elektorat i wartości lewicowe powszechne to trzeba to przekuć w czyn. To działacze, struktury, wizja. Najbliższe lata to pokażą.
Co z Nowoczesną? To liberalna formacja. W którym miejscu będzie partia Petru?
- To kolejny ciekawy przypadek. Trudno odmówić sobie satysfakcji, że mamy taką interesującą scenę polityczną. Można to wartościować. Dobrze, że taka partia od razu weszła do Sejmu. Ona przełamała ten beton. Można zrobić partię i w kilka miesięcy wejść do Sejmu. Jak zachowa się ta partia? To nie wiadomo. Wiem, że to są przedsiębiorcy, ludzie związani z Petru. PiS może złożyć im propozycje, które jak nie będzie doświadczenia politycznego, mogą być przyjęte. To sprawdzian dla trwałości tej partii. W 1991 była liberalna partia pod nazwą Polska Partia Przyjaciół Piwa, która się od razu podzieliła i została wchłonięta przez prawicę. Bycie w Sejmie to bycie w opozycji, co zapowiada Petru i kontestowanie działań rządu. Zobaczymy czy wszyscy się na to zgodzą.
PSL jak na razie jest nad progiem. Ludowcom pozostaje trwać w koalicjach w regionach? Niczego więcej nie ugrają?
- Tak. W regionach PSL jest mocne. W powiatach i gminach ma bazę. Mogą liczyć na dobry wynik w wyborach samorządowych. Po raz pierwszy od 25 lat PSL może nie wejść do Sejmu. Jak wejdzie to z niewielkim dorobkiem i bez perspektyw na koalicje. To źle wróży. To pokazuje koniec pewnej epoki i koniec takiego uprawiania polityki, że nieważne kto będzie rządził, ważne, że PSL będzie w koalicji. Tego nie bezie. Zobaczymy czy w ogóle PSL będzie w Sejmie.
Na koniec KORWiN - znowu poniżej progu, choć minimalnie. Byłaby to bolesna porażka, zwłaszcza że lider jest wiekowy. Nie wiadomo co będzie za 4 lata.
- Te partie z nazwiskiem w tle - ruch Palikota, Kukiz, który miał ponad 20% w maju a teraz musi się cieszyć z kilku procent i robić dobrą minę do porażki, bo to poważna porażka. Jego elektorat jest silny jak jest niska frekwencja. Teraz frekwencja była wysoka. Z tych jego 5% niecałych, 2% to kobiety. Jak on zyskuje w pewnej grupie, tak traci wyraźnie w innych. Ten polityk dzieli a nie łączy. Ma też swoje lata. Perspektywa dla ruchu jest, ale dla tego polityka to perspektywa jednej kadencji.