Czy rzeczywiście jest to projekt przeterminowany i należy go poprawiać, czy raczej napisać od nowa?
Ta korelacja z przebiegiem metra jest niezbędna. To jest tylko kwestia aktualizacji dokumentacji, a nie jakiejś totalnej rewolucji i kompletnej zmiany istniejących koncepcji. Trzeba będzie jedną i drugą inwestycję zgrać: Trasę Łagiewnicką, Pychowicką, Zwierzyniecką zgrać z przebiegiem metra.
To jest dla mnie oczywiste, bo jeżeli mówimy, że Trasa Pychowicka i Zwierzyniecka na pewnym odcinku mają przebiegać pod ziemią, to trudno sobie wyobrazić sytuację, że będziemy budowali metro na tej samej głębokości co trasa podziemna. Musi być jedno z drugim zgrane: korytarz, przebieg tej trasy, uwarunkowania.
Aktualizacja dokumentacji będzie dotyczyła np. Trasy Balickiej. Wiceprezydent Stanisław Kracik, pytany o Trasę Balicką, powiedział, że o niej należy zapomnieć. Czy to dobra decyzja?
Trasę Balicką projektowaliśmy chyba 20 lat czy 15 lat temu - to szmat czasu. Wtedy wydawało się, że ona jest potrzebna. Teraz nie uważam, żeby to był priorytet w planie miasta. Nie byłbym taki radykalny, żeby całkowicie rezygnować, ale uważam, że to jest jedna z ostatnich inwestycji miejskich na liście rankingowej.
Czas na poprawki w projekcie i dokumentacji tras jest do czerwca. Czy w takim razie jest to możliwe, żeby do czerwca wykreślić Trasę Balicką, wykreślić kanał ulgi, skorelować to wszystko z przebiegiem metra?
Oczywiście czasu jest mało, ale na czym będzie polegało wykreślenie Trasy Balickiej? Dosłownie wykreślamy z listy inwestycji. To nie są rzeczy niewykonalne.
Jak coś planuję w swoim życiu, czy to zawodowo, czy prywatnie, to raczej stawiam sobie takie ostre terminy, których staram się trzymać. Wtedy jest to w miarę sprawnie zrobione. Gdybyśmy powiedzieli: okej, zróbmy to za rok, to pewnie za dwa lata pani redaktor by się pytała, co ja o tym sądzę.
Narzucimy termin trzy miesiące, rozliczymy pana prezydenta, czy to się udało zrobić w czerwcu. A jak się to wydarzy w lipcu czy w sierpniu, to też jest dobrze, bo mamy relatywnie szybko te decyzje podjęte. Nie widzę powodów, dla których ten termin miałby być nazbyt optymistyczny.
A czy nazbyt optymistyczny nie jest termin uzyskania decyzji środowiskowej, który miasto wskazuje jako koniec tego roku? Trzeba też pamiętać o gigantycznych kosztach.
Zanim odpowiem na to pytanie, zwrócę uwagę na bardzo ważny aspekt. Gdy mówimy o rozwoju infrastruktury transportowej w Krakowie, sporo jest głosów: budujmy, budujmy, szybko, szybko, bo jak zaczniemy budować, to na pewno będziemy mieli metro, drogę. cokolwiek innego.
I teraz proszę sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji w tym momencie jest miasto. Wybudowano Trasę Łagiewnicką. Chyba około miliarda złotych to kosztowało. I w tym momencie dyskutujemy, czy ją przedłużać czy nie, bo to będzie drogie. Jak nie przedłużymy, to po co wydawaliśmy miliard złotych na tę inwestycję, więc przedłużyć musimy. Nie mamy tak naprawdę wyjścia i to jest ta konsekwencja w inwestycjach infrastrukturalnych.
Jeżeli coś zaczniemy budować, czy to będzie metro, czy to będzie nowy fragment linii kolejowych, to jeśli powiedzieliśmy A, musimy powiedzieć B. To nie jest tak, że wybudujemy jedną stację metra i jesteśmy w domu. Musi działać jako cała linia. To są wydatki kilkanaście, kilkadziesiąt miliardów złotych. Ta decyzja musi być naprawdę dobrze przemyślana i uwzględniać wszelkie słabe strony tego typu inwestycji, nawet w przyszłości.
Jeżeli zrobiliśmy Trasę Łagiewnicką, to nie wyobrażam sobie, że w tym momencie miasto powie, nie, nie budujemy Pychowickiej, Zwierzynieckiej. To budzi mój sprzeciw wewnętrzny jako osoby, która zajmuje się planowaniem transportu, ponieważ pokazuje nieracjonalność wcześniejszych decyzji i wydatkowania dużych środków publicznych. To samo dotyczy metra w Krakowie, to samo dotyczy rozwoju infrastruktury lotniskowej w Polsce, czy kolei dużych prędkości.
Jeżeli zaczniemy budować jakiś fragment, to musimy dokończyć tę inwestycję. Stąd tak ważna jest pewność na początku tej drogi, że to, co robimy, w przyszłości będzie mogło się sfinalizować.
Czy spółka Trasa Łagiewnicka, która odpowiada obecnie za zaprojektowanie i wybudowanie tras Pychowickiej i Zwierzynieckiej, jest potrzebna jako pośrednik między miastem a projektantem? Obie trasy projektuje całkowicie inna firma. Czy mogłyby te wszystkie prace ruszyć do przodu szybciej, gdyby nie pośrednictwo?
Nie, tego typu duże inwestycje bez instytucji, bez jednostki, która się będzie tylko tym zajmowała, są niemożliwe. We wszystkich miastach przy dużych inwestycjach tworzą się jednostki, które będą zarządzały tylko tą inwestycją, tylko tym zadaniem.
Czym innym jest weryfikowanie, czy spółka działa zgodnie z harmonogramem, a czym innym jest podważanie jej sensowności. W tej drugiej części absolutnie się nie zgadzam. Jeżeli mówimy o budowie metra, trudno mi sobie wyobrazić, że grupa urzędników miasta Krakowa z różnych wydziałów będzie nagle koordynowała prace inwestycji za kilkanaście miliardów złotych.
Tak tego się nie da zrobić. To muszą być osoby, które po pierwsze poświęcają swój cały czas tylko tej jednej inwestycji, po drugie, muszą świetnie znać się na realiach takiego procesu inwestycyjnego i wreszcie, po trzecie, muszą mieć bardzo mocne przełożenie na decydentów w mieście. I w spółce Trasa Łagiewnicka też tak to musi działać.
Są tam specjaliści, fachowcy, drogowcy, projektanci, tam są ludzie, którzy wiedzą, jak zarządzać dużą inwestycją, którzy mogą tę inwestycję pociągnąć. I teraz, jeżeli byśmy tę spółkę rozwiązali, ktoś powie, że będziemy mieli oszczędności. Ale kto to poprowadzi? Można takie osoby zatrudnić w Urzędzie Miasta, ale to jest trudniejsze, bo takie osoby z oczywistych względów czasem przerzuca się do innych spraw i nagle się okazuje, że nie ma osób, które mogłyby to poprowadzić. W każdym mieście takie duże inwestycje są realizowane przez oddzielne jednostki. To muszą być osoby tylko i wyłącznie poświęcające swój czas na jedną gigantyczną inwestycję.