Gościem Marcina Ryszki w programie W Cztery Oczy była Lucyna Zalewska tyflopedagog z Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących przy ulicy Tynieckiej 6.

Jak tyflopedagog pomaga osobom niewidomym

Czy tyflopedagog, czyli nauczyciel orientacji przestrzennej dla osób niewidomych, słabowidzących to ktoś, kogo można porównać do instruktora nauki jazdy? Tak sobie myślę, że pani trochę rozdaje prawo jazdy na białą laskę, żeby się móc poruszać po Krakowie.

- Oczywiście. Zdając egzamin, uczniowie czują się jak na lekcjach nauki jazdy w samochodach. Potem mogą sami ruszyć w świat. Na początku jest tak samo, jak z młodymi kierowcami. Stres, jadę, wszyscy trąbią, za wolno, za szybko. Tak samo jest jak pierwszy raz ktoś wychodzi i ten wielki stres przejścia pierwszej trasy. Z czasem coraz lepiej sobie radzi.

Takich miejsc powinno być więcej Takich miejsc powinno być więcej

Czym pani się na co dzień zajmuje, jeżeli chodzi o orientację przestrzenną?

- Bardzo często się porównuję do instruktora, który siedzi obok tego, kto kieruje nowym samochodem. Instruktor, nauczyciel. Nauczyciel orientacji przestrzennej – taka nazwa funkcjonuje w placówkach, w szkołach. Natomiast forma instruktor funkcjonuje we wszystkich projektach fundacyjnych. W Polskim Związku Niewidomych naukę orientacji prowadzi instruktor orientacji przestrzennej.

Jestem pedagogiem specjalnym z wykształcenia. Kończyłam orientację przestrzenną, mam wykształcenie pedagoga specjalnego. Jestem tyflopedagogiem od orientacji przestrzennej. Są osoby od rehabilitacji wzroku, są osoby od rehabilitacji ruchowej czy logopeda. Wszyscy jesteśmy nauczycielami z przedrostkiem „tyflo”, oznaczającym, że dotyczy osób z problemami narządu wzroku.

Tyflopedagog na sukces pracuje latami

Zastanawiam się, jak wcześniej osoby niewidome sobie radziły?

- To też jest dla mnie wielka tajemnica. Studia podyplomowe, które są z orientacji przestrzennej, to jest 1978 lub 1979 rok w Warszawie. Prowadził je profesor Suterko. Na tych studiach byli nawet nasi nauczyciele, którzy pracują w Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących. Kilka osób z całej Polski je ukończyło, po czym studia weszły w kanon studiów dziennych, pięcioletnich - jednym z przedmiotów była orientacja przestrzenna. Do tej pory na Akademii Pedagogiki Specjalnej to funkcjonuje. Natomiast studia podyplomowe można było robić. Miejsce, do którego sercem zdążam, to Akademia Pedagogiki Specjalnej. Tam właśnie u pani profesor Kwapisz kończyłam studia.

Po co niewidomi idą w góry? Po co niewidomi idą w góry? "Takie zapachy i dźwięki są tylko tam"

Moja praca wygląda zupełnie inaczej niż nauczyciela tablicowego. Nauczyciel na lekcji nauczy, że dwa dodać dwa to jest cztery. I dzieci wiedzą już na następną lekcję, że dwa dodać dwa to jest cztery. Na mój sukces muszę czekać latami. To nie jest tak, że raz wystarczy przejść jakąś trasę i ktoś już ją umie i na pewno sobie na niej poradzi. Zdarza się, że trzeba trzydzieści razy pójść na dworzec, żeby się nauczyć tej trasy. Ważna jest cierpliwość, wyrozumiałość, powtarzanie.

Jak wygląda nauka samoorientacji?

- Mamy program nauczania orientacji przestrzennej, który funkcjonuje u nas w szkole. Z maluchami ćwiczy się schemat własnego ciała. Ćwiczy się kierunki, skręty w prawo, w lewo. Poznaje się dłońmi, jeżeli mamy dziecko niewidome, poznajemy przez dotyk wszystko to, co nas otacza.

To jest bardzo ważne. Mogą słuchać nas rodzice, których dziecko ma problemy ze wzrokiem. Zaczynamy od orientacji, a tak naprawdę to wszystko wpływa później na całe dorosłe życie tego człowieka.

- Oczywiście. Uczymy poprzez zabawę: „Stań obok drzwi. Przejdź między ławkami. Chodź między stolikiem a krzesełkiem. Połóż coś na półce, pod półką, obok stołu”. Żeby idąc potem na ulicę - kiedy powiem: słuchaj, zza rogu może ci wyjechać rowerzysta - człowiek wiedział, co to znaczy zza rogu.

Wchodzą w grę klocki, tutaj wchodzą w grę guziki, najprostsze rzeczy, ale tych pomocy do nauki naprawdę mamy ogromną ilość. Począwszy od drewnianych, specjalnie robionych na zamówienie. Mamy ich naprawdę bardzo dużo i każde dziecko się odnajdzie w tym zasobie gier i zabaw i przy okazji nauczy się poprzez zabawę pewnych sformułowań.

Czy pani jest w stanie zauważyć różnicę pomiędzy osobą, która traci wzrok, ale rodzice decydują się na to, że ono zostaje w domu? Ma nauczenie indywidualne. Kiedy jako dorosła osoba trafia do ośrodka.

- Na pewno jest różnica. Inaczej się słucha rodziców, siostry, brata, a inaczej się słucha jednak obcej osoby, nauczyciela. Jak pani Lucyna mówi, że tak trzeba, to tak trzeba zrobić. Osobie, która ma na przykład 16-17 lat i nagle próbuje dotykiem coś oglądać, jest już na pewno dużo trudniej.

Jak oferować pomoc osobie niewidomej? Nachalność nie jest wskazana

W trzech, czterech punktach, jak należy się zachować, jeżeli widzimy osobę niewidomą i chcemy zaproponować jej pomóc?

- To zależy w którym miejscu.

Przystanek autobusowy, to jest chyba newralgiczne miejsce.

- Widzimy, że stoi ktoś z białą laską. Wystarczy podejść i powiedzieć” „przepraszam, 124 przyjechało”. Osoba najczęściej powie: „nie dziękuję”, albo „o, fajnie, super”. Zapytać, czy podprowadzić do autobusu. Osoba z laską decyduje o tym, czy chce być doprowadzona, czy nie.

Tak samo jest na przejściach dla pieszych. Przejścia są okropne, przejścia są duże, to wielkie przestrzenie. Światła dźwiękowe nakładają się, więc nie słyszę, czy to na pewno jest moje światło w tym ogromnym potoku, czy może światło z przecznicy. Jeżeli ktoś podchodzi i chce pomóc, mówi: „jest zielone, mogę przeprowadzić”, to osoba niewidoma powie „tak”, to trzeba podać łokieć. Tak, żeby osoba niewidoma poczuła tę rękę, nasz łokieć. I wtedy złapie się tam, gdzie będzie jej pasowało. Złapie się u góry na ramieniu, czy tutaj nad łokciem. Ale to my wyciągamy rękę, nie bierzemy ręki osoby niewidomej.

Przeprowadzimy przez jezdnię i mówimy sobie do widzenia. Albo pytamy, czy gdzieś dalej zaprowadzić. Żeby osoba niewidoma wiedziała, gdzie jest.

Nachalność jest niewskazana.

- No właśnie, więc mówimy: „do widzenia”. Kiedy spotykamy idącą osobę niewidomą z białą laską, to dla nas jest to znak, że jest to osoba niewidoma, która dzięki tej lasce porusza się.

Jak różni się szkolenie osoby niewidomej całkowicie od osoby słabowidzącej? Na przykład na co zwracacie uwagę osoby słabowidzącej, jeżeli chodzi o orientację?

- Osoby, które są niewidome od urodzenia, z laską oswajamy na każdym etapie nauczania. Dzieci po kolejnym etapie nauki orientacji w młodszych klasach dostają laski. Mamy małe laseczki i z nimi uczą się chodzić. Przede wszystkim trzymać je; to są techniki dotykowe, diagonalne, technika ołówka, chodzenia po schodach, czy ze schodów. Jak tę laskę trzymać prawidłowo, kiedy idę z przewodnikiem, jak tę laskę trzymać, jak idę sama - tego wszystkiego uczymy się powoli.

Ogrody dla niewidomych Ogrody dla niewidomych

Osoby słabowidzące nie korzystają z białych lasek albo bardzo sporadycznie. I teraz tak: jest wstyd, bo wszyscy na mnie patrzą, a ja jestem piękną, elegancką kobietą chodzącą na szpilkach i nagle muszę chodzić z tą białą laską, nawet tą sygnalizacyjną, to jak to wygląda?

Laska sygnalizacyjna różni się od laski takiej, której używa się do poruszania. Przede wszystkim ona jest bardzo lekka. Ona nie służy do tego, żeby badać grunt przed sobą, ale żeby ludziom, którzy nas mijają po drodze, powiedzieć: „Tak, ja jestem osobą, która ma problemy ze wzrokiem. To, że idę bardzo dziwnie albo to, że nosem czytam rozkład jazdy na przystanku autobusowym, wcale nie znaczy, że bardzo dobrze widzę. Ten rozkład przeczytam, ale numeru autobusu nie przeczytam”.

Biała laska otwiera wiele drzwi, wiele serc. Zupełnie inaczej, jak idziemy z białą laską coś załatwiać, bo to zawsze wzbudza w człowieku emocje. Człowiek stara się pomóc. Najczęściej reakcje są pozytywne.