Według danych Eurostatu aż 49% Polaków w wieku od 18. do 34. roku życia wciąż mieszka pod jednym dachem z rodzicami. Dlaczego tak niechętnie wychodzimy z tego rodzinnego gniazda?
Powodów jest kilka. Oczywiście pierwszym powodem zawsze są kwestie ekonomiczne, bo zakłada się tutaj, że koszt mieszkania, koszt pozyskania własnego lokalu, w którym moglibyśmy się usamodzielnić, bardzo często jest główną przeszkodą, która implikuje to, że młodzi ludzie nie decydują się na wyjście z rodzinnego gniazda. Takich powodów jest dużo więcej. To są powody już nie tyle ekonomiczne, co społeczne. Zwróćmy uwagę na wiele rzeczy związanych z podejmowanymi bardziej świadomie decyzjami nowego pokolenia. Jeżeli mówimy o dzisiejszych 30-latkach czy 25-latkach, to są już ludzie urodzeni w latach 90. albo już po 2000 roku. Dwudziestolatkowie już dzisiaj wchodzą w dorosłość, to są ludzie, którzy absolutnie są już ludźmi XXI wieku. Zupełnie inaczej podchodzą do swojej dorosłości, niż podchodziliśmy jeszcze 15, 20, 30 lat temu.
Nie są tak samo dzielni jak pokolenie naszych rodziców, pokolenie naszych dziadków?
Podejmują decyzje bardziej rozważnie, na przykład decydują się później na wchodzenie w związek małżeński, później decydują się na dzieci. Podejmują decyzje najpierw o zdobyciu wykształcenia, a potem dopiero o usamodzielnieniu się. Zwiększa się liczba w całej Europie ludzi, którzy podejmują studia, czego jeszcze 20, 30 lat temu nie było. Ponieważ podejmują studia, to najczęściej podejmują te studia w rodzinnej miejscowości, miejscu, w którym żyją, przez co oczywiście nie podejmują decyzji o odejściu z domu, bo jest to dla nich po prostu wygodne. Ta ekonomia tutaj nie ma tak dużego związku, jak nam się wydaje, tylko jest to od początku do końca świadoma decyzja.
Czyli chce pan powiedzieć, że w latach 70. czy 80. zaraz po szkole wpadaliśmy w tę dorosłość jak śliwka w kompot, a teraz raczej rozważnie podejmujemy te decyzje? Nie w wieku lat 20 ślub, tylko jak już, to w wieku 35. czasami nawet 40 lat?
Tak. Dziecko nie w wieku 20 lat, a 35, 40. To się bardzo opóźnia. Dzisiejsze statystyki pokazują, że po pierwsze macierzyństwo na przykład następuje już po trzydziestce, co dawniej było nazywane już późnym macierzyństwem. Ludzie przede wszystkim najpierw próbują ułożyć swoją karierę zawodową, potem decydują się na dzieci. Dzisiejsi młodzi, którzy nie są już tymi klasycznymi milenialsami, czyli ludźmi, którzy wychowali się w latach 90., w latach dwutysięcznych weszli dorosłość, nie podejmują ryzykownych decyzji, takich jak podejmowali ludzie z mojego pokolenia, czyli dzisiejszych prawie 40-latków, którzy podejmowali decyzje o braniu kredytu, zadłużaniu się i pójściu na swoje, tylko po to, żeby być na swoim, nawet jeżeli to oznaczało dużo obciążenie finansowe związane z kredytami hipotetycznymi, z ratami. Dzisiaj dorośli, którzy decydują się na dorosłość, chcą się zdecydować w momencie, w którym będą czuli, że im to po prostu się uda, a równocześnie ich rodzice na to po prostu pozwalają. To też trzeba brać pod uwagę.
Sprawdzałem, kto najszybciej wyprowadza się z domu w Europie. Są to Finowie - nieco ponad 21 lat, również w Szwecji ten ten wiek jest bardzo niski, też w Danii, Holandii. To są kraje wysoko rozwinięte, gdzie podejście do życia młodych ludzi jest podobne jak w Polsce. Młodzi ludzie również nie spieszą się, żeby mieć dzieci, żeby brać ślub. To również pokazują dane. Co tam jest innego, że dane są aż tak różne?
No przede wszystkim pewna kultura samodzielności. Zupełnie inaczej podchodzimy do dorosłości, samodzielności w Skandynawii, a inaczej podchodzimy do samodzielności i edukacji takiej samodzielnościowej w Polsce.
Łatwiej być w Skandynawii samodzielnymi niż w Polsce?
Szybciej usamodzielniamy się. To znaczy, że bardzo duży wpływ mają na to sposób prowadzenia edukacji, tego, że się uczy samodzielności, podejmowania decyzji, kwestii ekonomicznych, kwestii politycznych, wszystkich elementów związanych z otoczeniem. Ta więź rodzinna i ciepło domowego ogniska jest troszeczkę mniejsze, ponieważ oczekuje się od młodego, że szybciej będzie samodzielny. Ale też pamiętajmy o tym, że mamy dużo mniejszy stopień zaludnienia niż na przykład mamy w Polsce, przez co możliwość wyjścia na swoje bardzo często jest łatwa, dzięki temu jak wygląda sposób realizowania na przykład polityki miejskiej, wsparcie socjalne dla ludzi zaczynających samodzielne życie, mimo że oczywiście kraje skandynawskie są też znane z tego, że są dosyć restrykcyjne, jeżeli chodzi o sytuację, w których młodym dorosłym się po prostu noga podwinie. Znamy historie, że takim młodym dorosłym odbiera się dzieci, jeżeli nie spełniają odpowiednich oczekiwań społecznych. Natomiast w Polsce mamy to zaludnienie bardzo duże. To jest też oczywiście związane z tym, że ta kultura wielopokoleniowych rodzin w Polsce jest w dalszym ciągu kultywowana. Pamiętajmy o tym, że bardzo często dom rodzinny oznacza niekoniecznie mieszkanie w bloku, ale na przykład oznacza dom, w którym mamy kilka kondygnacji, w których czasami nawet i trzy pokolenia zamieszkują to samo miejsce. Oczywiście z założenia prowadzą gospodarstwa domowe, które są od siebie niezależne, natomiast cały czas się wspierają i to wsparcie młodszych dla starszych w dalszym ciągu jest bardzo duże. Dlatego że system społeczny może nie tyle wymaga, co oczekuje, że zajmiemy się naszymi starszymi członkami rodziny.
Czyli kwestie umowy pokoleniowej wchodzą w grę?
Absolutnie. Są tak zwane rodziny wielopokoleniowe, mniej jest rodzinny nuklearnych, w których faktycznie już wychodzimy z tego rodzinnego gniazda i żyjemy sobie na własną rękę. Zmniejszyła się ostatnimi czasy mobilność, która dawniej była większa. W Polsce, jak weszliśmy do Unii Europejskiej, Polacy ruszyli na zachód i tam realizowali swoje życie. Duża część ludzi została na emigracji, założyli tam swoje rodziny. Ta chęć do emigracji troszeczkę się zmniejszyła, co się związało z tym, że wyrównał się poziom życia względem Europy Zachodniej, więc przestało się opłacać wyjeżdżać. A jak się przestało opłacać wyjeżdżać, to najprościej było zostać na razie w domu, zdobyć jakąś pozycję zawodową czy taki poziom życia, żeby móc już podjąć decyzję o wyjściu na swoje, na przykład żeby kupować mieszkanie i już potem to mieszkanie spłacać. Też rodzice do tego podchodzili pozytywnie. Woleli, skoro i tak nie przeszkadzała im obecność córki czy syna w domu, pozwolić mu ten kapitał na przykład uzbierać. Dawniej też sytuacja finansowa rodziców też niekoniecznie była tak dobra, jak jest w tej chwili, przez co na przykład wyjście młodego człowieka oznaczało troszeczkę ulgi dla gospodarstwa domowego, dlatego że on wszedł na swoje, zaczynał pracę, czyli te obciążenia były mniejsze. Dzisiaj nie jest to aż tak bardzo odczuwalne.
To jest bardziej kwestia chęci samorozwoju młodych ludzi czy bardziej może kwestia wygodnictwa? Obiad mamy najlepiej smakuje w domu po prostu i łatwiej tam zostać i ten obiad zjeść razem z mamą czy z tatą?
Trzeba sprawdzić, czy mama ten obiad robi. Trzeba wziąć pod uwagę inne kryteria, ponieważ dzisiejsi rodzice tych młodych ludzi, którzy zostają w domu, są bardzo często dużej czynni zawodowo, niż byli kiedyś. Dzisiejszy 60-latek odbiega od takiego takiego modelu 60-latka, który był 20, 30 lat temu. Jest aktywny zawodowo. Jeżeli przyszedł na emeryturę, to decyduje się bardzo często to emeryturę zawiesić albo ograniczyć i pracuje dalej zawodowo, czyli niekoniecznie jest w domu i zadba o tego naszego młodego dorosłego, który tam mieszka. Najczęściej wspólne mieszkanie oznacza po prostu zamieszkanie pod jednym dachem, natomiast niekoniecznie oznacza że zawsze będzie zapewnione jedzenie, choć oczywiście można spodziewać się tego, że lodówki się mu nie ograniczy.
Oczywiście bardzo dużo się mówiło wygodnictwie wśród dzisiejszych młodych dorosłych, natomiast zwróćmy uwagę, że na przykład we Włoszech kwestia zamieszkiwania dorosłych dzieci jest problemem już społecznie poważnym, ponieważ na przykład zamieszkuje wielu czterdziestolatków dzisiejszych ze swoim rodzicami i rodzice bardzo często nawet nakazują wyprowadzenie i nie mają takiej możliwości, ponieważ tamci nie chcą się usamodzielnić. Tam na pewno możemy mówić o wygodnictwie.
Istnieje niebezpieczeństwo, że za kilkanaście lat również u nas pojawi się taki problem, że rodzice będą swoje dzieci do dorosłego życia, już nie tylko zachęcać?
Pytanie, czy faktycznie tak będzie. Wracamy do pewnych kulturowych ograniczeń. Włosi są bardzo rodzinni, dlatego doprowadzili do sytuacji, w której ci młodzi dorośli, a potem już późni dorośli dalej z nimi zamieszkują. W pewnym momencie zorientowali się, że to jest już w pewien sposób niebezpieczne, ponieważ cały czas utrzymują swoje dorosłe dzieci. Czy może tak się wydarzyć? Myślę, że każdy rodzic w pewnym momencie, niezależnie, jak bardzo mocno by kochał swoje dzieci, zada pytanie, kiedy będzie planował się usamodzielnić. Czy to będzie zjawisko masowe i będzie prowadziło do konfliktów międzypokoleniowych? Mam nadzieję, że nie, bo to może powodować duże napięcia między rodzicami a dziećmi. Zakładam, że każdy z nas też rozwija się dzisiaj w innym tempie. Zarówno pokolenia Z czy później właśnie milenialsi starają się podchodzić do tego tak, żeby mieć cel na wyprowadzenie się, tylko przesuwają go w czasie. Jak dotrą do miejsca, w którym będą gotowi, to oczywiście ten dom rodzinny opuszczą. Tylko pytanie, czy zrobią to w takim czasie, kiedy rodzicom jeszcze to nie będzie przeszkadzać.
Czyli cały czas Zetki mają ambicje, żeby żyć samodzielnie?
Chcą żyć samodzielnie, ale nie chcą popełnić błędów swoich starszych kolegów, czyli nie chcą żyć na kredyt. I to jest pierwsza podstawowa u nich decyzja, która to implikuje, ponieważ nie chcą sytuacji, w której ich samodzielne życie będzie oznaczało wypruwanie sobie żył, żeby tylko płacić za życie codzienne i za utrzymanie. Chcą mieć możliwość realizowania swojej pracy, swoich potrzeb, życia w taki sposób, żeby nie musieć się zapracowywać, jak robią to ich starsi o 10,15 lat koledzy z pokolenia właśnie klasycznych millenialsów. Oni żyją na kredyt. Do dzisiaj większość ma kredyty mieszkaniowe.
Zwróćmy uwagę, że sama kwestia mieszkalnictwa, czyli dostępności mieszkań też implikuje to, że ci młodzi ludzie nie będą kupować prawdopodobnie nigdy mieszkań, tylko będą te mieszkania bardziej wynajmować, żeby się nie wiązać z innymi miejscem, ale też żeby nie ryzykować konieczności płacenia kredytu przez kilkadziesiąt lat. To też się zmienia. Chęć posiadania własnego m też się u nich zmieniła na rzecz tego, żeby mieć gdzie mieszkać, natomiast nie przywiązywać się do do danego miejsca. Wygoda ma znaczenie, ekonomia ma znaczenie, ale też więzi rodzinne mają duże znaczenie.
Najpóźniej wyprowadzają się obywatele Malty, Słowacji czy Bułgarii.
Krajów, w których jest niska średnia krajowa, w których wynagrodzenie nie powoduje możliwości realizowania wszystkich swoich potrzeb. Malta na przykład ma niższy poziom wynagrodzenia niż Polska. Natomiast to też są kraje, które tę familiarność mają rozwiniętą. Gdybyśmy nie mieli tej sytuacji, to mielibyśmy do czynienia z dużym problemem bezdomności wśród młodych, który w tej chwili jest bardzo dużym problemem w Stanach Zjednoczonych, gdzie duża liczba młodych dorosłych ze względu na duże problemy ekonomiczne jest osobami bezdomnymi czy osobami, które nie mają stałego miejsca zamieszkania i poszukują zamieszkania, po szkole jakikolwiek pracy, co implikuje sytuacje graniczne, że kończą na na ulicy. Póki mają wsparcie rodzinne, zawsze Europejczycy będą z niego korzystać. Oczywiście rozwój gospodarczy ma tutaj znaczenie. Wraz z rozwojem społecznym, rozwojem gospodarczym nie tylko idzie wyższe wynagrodzenie, więcej możliwości pracy, ale też lepiej rozwinięty system społeczny, system socjalny, a północna Europa w tym przoduje.