Komornicy zrzeszeni w Izbie Komorniczej w Krakowie prowadzą ponad 300 tysięcy spraw rocznie W większości powodem interwencji są długi kredytowe, ale także niepłacone rachunki telefonii komórkowej, czy zaległe mandaty w komunikacji miejskiej. Same eksmisje stanowią nikły procent wszystkich spraw - poniżej 1%. Izba Komornicza w Krakowie obejmuje województwa małopolskie i świętokrzyskie i zrzesza 127 osób, w tym 33 kobiety. A gośćmi Radia Kraków w programie "Przed hejnałem" byli Henryka Bednorz-Godyń, pani komornik, która od 2 lat prowadzi kancelarię w Chrzanowie, Marcin Bryk, komornik z Krakowa prowadzący kancelarię od 10 lat i Sławomir Szynalik, komornik z Wieliczki, Przewodniczący Rady Izby Komorniczej w Krakowie.
Sylwia Paszkowska: Czy o zawodzie komornika marzyli państwo od zawsze?
Marcin Bryk: Nikt się nie rodzi z myślą, że będzie komornikiem. Na ten pomysł wpada się najczęściej po skończeniu studiów.
Sylwia Paszkowska: Studiów prawniczych?
Marcin Bryk: Tak.
Sylwia Paszkowska: A co spowodowało, że wybrali państwo taką, a nie inną specjalizację. Zawód komornika nie cieszy się uznaniem społeczeństwa.
Marcin Bryk: U mnie... piwo. Po skończeniu studiów, nie było naboru na klasyczne aplikacje prawnicze, więc zadzwoniłem do kolegi, by umówić się z nim na piwo. On mi odmówił, mówiąc, że musi jutro iść do pracy. Okazało się, że pracuje u komornika. Powiedział, że na piwo nie pójdzie, ale może zapytać komornika, czy nie przyjąłby kogoś do pracy. W taki sposób, tydzień później, zamiast na piwo, poszedłem do pracy.
Henryka Bednorz-Godyń: Ja uznałam, że sam wyrok sądowy bez udziału komornika nie ma sensu. Komornik wykonuje orzeczenia sądowe, potrafi nadać wyrokom byt.
Sławomir Szynalik: U mnie podobnie jak u kolegi, choć pracę u komornika zacząłem już na studiach.
Sylwia Paszkowska: Komornik przez ogół społeczeństwa traktowany jest jak bandyta, który bezczelnie wyrzuca ludzi z domu, odbiera mienie i traktuje ich w bezduszny sposób. Jak państwo sobie radzicie z tym stereotypem?
Marcin Bryk: Rozmową. Zawsze należy z człowiekiem porozmawiać.
Sławomir Szynalik: Większość spraw to kredyty, pożyczki, sprawy stosunkowo drobne. Duża część to także alimenty. Te sprawy do nas trafiają.
Sylwia Paszkowska: No właśnie, kobiety, bo to ich te sprawy najczęściej dotyczą, często skarżą się, że ściągalność alimentów jest mało skuteczna. Z czego to wynika?
Sławomir Szynalik: Procent ściągalności alimentów i innych spraw jest stosunkowo taki sam. Problemem jest dłużnik, komornik nie znajdzie za niego pracy. To jest dodatkowo trudne także dlatego, bo towarzyszą temu emocje obu stron. Byli mężowie często utożsamiają płacenie alimentów z dorzucaniem się do utrzymania żony, komornik dopiero uświadamia, że alimenty są potrzebne, by np. wyżywić, ubrać jego dzieci.
Sylwia Paszkowska: Z komornikiem możemy mieć do czynienia nawet wtedy, kiedy jedziemy na gapę albo nie zapłacimy rachunku telefonicznego.
Henryka Bednorz-Godyń: Tak, gro spraw, które ja prowadzę, to właśnie takie sprawy. Jeśli do domu przychodzi komornik, nie trzeba się bać. Trzeba uświadomić sobie konsekwencje niewywiązywania się ze swoich zobowiązań. Wyrok ważny jest 10 lat, a każde złożenie do organu egzekucyjnego przedłuża jego ważność, więc trzeba z długiem się uporać.
Sylwia Paszkowska: Jak reagują dłużnicy, kiedy do nich przychodzicie?
Henryka Bednorz-Godyń: Bardzo różnie, często spotykam się z agresją, agresją słowną. Ostatnio dłużnik wyszedł do mnie z maczetą. Wtedy próbujemy rozmawiać. Popularne jest hasło: "Komornik nie zabiera, komornik oddaje". Często oddaje lepsze życie, wolne od spirali długów. Taki jest efekt. To naprawdę trudna praca, wymagająca konsekwencji i czasami jest niebezpiecznie.
Sylwia Paszkowska: Ale niebezpieczny może być też komornik. Co jakiś czas śledzimy sprawy komorników, którzy swojej pracy nie traktują jak misji, odbierając majątek, który nie należy do dłużnika. Jak reagujecie, kiedy słyszycie o takich sprawach?
Marcin Bryk: W każdym zawodzie są ludzie lepiej i gorzej przygotowani.
Sylwia Paszkowska: Tu chyba nie o przygotowanie chodzi. Zdarza się tak, że komornik nie sprawdza nawet PESELu.
Marcin Bryk: W zeszłym roku mieliśmy ok. 4 mln egzekucji, z czego mieliśmy tylko jedną większą sprawę medialną, gdzie prawdopodobnie zostały naruszone standardy pracy.
Sławomir Szynalik: Nawet nie 4, a już 4,5 mln spraw jest prowadzonych rocznie. Skargi to 1%, a zasadne skargi to 0,001%. Jeśli chodzi o PESEL, to w zeszłym roku dopiero na nasz wniosek sąd zaczął umieszczać PESEL. Dzięki temu można uniknąć sytuacji, gdzie zajmuje się majątek nie tej osoby.
Sylwia Paszkowska: Jest taki stereotyp komornika, który bezdusznie przychodzi i wyrzuca dłużnika na bruk. Ile mieliście w swojej pracy takich sytuacji?
Marcin Bryk: Ja mam sporo takich spraw. Pracuję na terenie Nowej Huty. Przeprowadzam bardzo dużo egzekucji na rzecz Gminy Miejskiej Kraków. Duża część lokali to lokale zadłużone, i nie mam tu na myśli zadłużenia miesiąc, dwa miesiące wstecz, ludzie nie płacą za mieszkanie komunalne nawet dwadzieścia lat.
Sylwia Paszkowska: Z premedytacją nie płacą, czy nie stać ich?
Marcin Bryk: W 95% moich spraw eksmisyjnych, oprócz niepłacenia czynszu, jest jeszcze jakieś małe "ale", w warunkach polskich to najczęściej alkohol. Czasem piją nawet całe rodziny: dziadek, ojciec, dzieci, a ponieważ pieniądze idą na tzw. przelew, nie ma już na czynsz. Żeby kogoś eksmitować, musi być wyrok poprzedzony rozprawą, na które często dłużnicy nawet nie przychodzą. Mają to w nosie.
Sylwia Paszkowska: Co komornik może zabrać, a co absolutnie musi dłużnikowi pozostawić?
Sławomir Szynalik: Jeśli chodzi o wynagrodzenie za pracę, musi pozostać połowa wynagrodzenia w dyspozycji dłużnika, a w przypadku rent i emerytur jest to 25%, jeśli chodzi o alimenty, to tu pracodawca może potrącić 2/3 wynagrodzenia, jeśli chodzi o ruchomości, to do zeszłego roku ustawowo można było zająć wózek inwalidzki, ale na wniosek komorników wprowadzono nową ustawę, dzięki której to już nie jest praktykowane. Rzeczy osobiste nie podlegają egzekucji, przedmioty kultu, narzędzia do pracy. Jeżeli komornicy zajmują, to najczęściej samochody.
Sylwia Paszkowska: A np. obrazy, które darzymy sentymentem, są pamiątką rodzinną?
Henryka Bednorz-Godyń: To nie ma znaczenia, jeśli obraz ma wartość.
Sławomir Szynalik: Proszę pamiętać, że samo zajęcie nie oznacza, że ktoś się pozbywa tego przedmiotu. Później jest rozmowa, spłata na raty. Chodzi o zapłatę, a nie robienie komuś krzywdy.
Sylwia Paszkowska: A czy zdarzyło się wam musieć interweniować z obstawą?
Henryka Bednorz-Godyń: Są czynności, kiedy asysta policji jest konieczna.
Sylwia Paszkowska:: A korzystacie z firm ochroniarskich?
Sławomir Szynalik: To tylko do ochrony osobistej, bo w stosunku do dłużnika, tylko policja może interweniować. Korzysta się niemal wyłącznie z asysty policji.
Sylwia Paszkowska: Legendy o zarobkach komorników są prawdziwe?
Sławomir Szynalik: Na pewno nie należy kwot, które wpływają do kancelarii, utożsamiać z wynagrodzeniem komornika. Nasze wynagrodzenia nie odbiegają od wynagrodzeń sędziów.