Tą opowieścią próbujemy rozmyślać nad istotą narodzin geniuszu. Rozmyślamy nad kondycją człowieka i jego szaleństwem w pragnieniu uciech i rozpusty, ale też i nad ciężką starością, kiedy musimy dźwigać swoje cielsko i mierzyć się z jego niepełnosprawnością i depresją umysłu. Rozmyślamy nad granicami w sztuce, ich przekraczaniem i przesuwaniem. Być może wielkim naszym szaleństwem będzie „przepisywanie” genialnych zapisów nutowych Mozarta. Czy mamy prawo go poprawiać? Poprawiamy i korygujemy jego muzykę, by lepiej zrozumieć jej fenomen; by sprowokować do dyskusji, czym jest sztuka i co wolno następnym pokoleniom - Piotr Sieklucki, reżyser spektaklu
Jerzy Fedorowicz, senator, reżyser teatralny i były dyrektor Teatru Ludowego, powraca na scenę teatralną w wielkim stylu. W spektaklu "Amadeusz" wcielił się w rolę Antonio Salieriego. Aktor przyznaje, że postać ta odzwierciedla wiele z jego własnych doświadczeń i emocji związanych z życiem artystycznym. Salieri, będący w cieniu geniusza Mozarta, zmaga się z zazdrością i frustracją. To uczucia, które Fedorowicz również zna z własnej kariery, kiedy to musiał walczyć o swoje miejsce w świecie teatru pełnym wybitnych talentów.
Cały czas walczyłem o tę wielką rolę. Mimo, że zagrałem około 40 ról i to dużo głównych, na scenie kameralnej i na scenie Starego Teatru, to jednak tej wielkiej roli nie dostałem. Musiałem na nią czekać. Podobnie stało się w filmie. Wszedłem do filmu jeszcze wcześniej niż Stuhr. Byłem ładny, a był wtedy jeszcze czas kina hollywoodzkiego, pełnego przystojnych aktorów. Grałem w Potopie, w filmach Kutza. I nagle wszedł niepokój moralny i gość, dla którego świat jest jasny, otwarty, słońce świeci, nie był interesujący dla reżyserów - Jerzy Fedorowicz