Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Pomniki będą burzone! Prof. Tadeusz Bartoś o pontyfikacie Jana Pawła II

Bez wątpienia był jednym z najważniejszych Polaków minionego stulecia, być może jednym z najważniejszych Polaków w całej historii naszego narodu. Już za życia otaczał go kult, po śmierci został wyniesiony na ołtarze. O ile jednak na Zachodzie – w USA, Francji, Niemczech, Irlandii – jeszcze za życia Karola Wojtyły wyraźnie słychać było głosy krytykujące papieża z Krakowa, o tyle w Polsce do dziś głosy te pojawiają się niezwykle rzadko i są spychane na margines. Jednym z nich – od niemal dwudziestu już lat – jest głos profesora Tadeusza Bartosia.

Posłuchaj audycji

Rafał Nowak-Bończa: Jakim papieżem był Karol Wojtyła? Nie ma drugiego człowieka, który miałby w Polsce tyle pomników, co on, w samym Krakowie jest ponad 20 pomników Jana Pawła II. Pytanie, czy oprócz czczenia pamięci tego człowieka jest u nas miejsce na realną ocenę jego pontyfikatu?

Prof. Tadeusz Bartoś: Jak dotąd takiej oceny nie było. Jan Paweł II był wielkim przywódcą, porównywalnym do wielkich przywódców politycznych. Często tworzy się mit wielkiego przywódcy. To przedsięwzięcie w przypadku Jana Pawła II było niezwykle skuteczne, nie tylko w Polsce, także na świecie. Choć na świecie zaczynało się to już sypać w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W Polsce wyłomu w tej kwestii nie ma. Krótko mówiąc, temat pod tytułem „ciemne strony pontyfikatu Jana Pawła II” w Polsce nie istnieje. Wspomniał pan o 20 pomnikach w samym Krakowie. One się same nie postawiły. Zainwestowano w kult jednostki, kult wybitnej postaci poprzez sanktuaria, poprzez przyspieszoną beatyfikację i kanonizację i później poprzez tworzenie tych wszystkich procedur religijnych, liturgicznych, żeby mit Jana Pawła II trwał jak najdłużej.

prof. Tadeusz Bartoś

prof. Tadeusz Bartoś

Ale Pan już w 2007 roku wydał książkę „Jan Paweł II. Analiza krytyczna”. Pisze pan w tej książce, cytuję: „za pontyfikatu Jana Pawła II osiągnął apogeum trwający od końca średniowiecza proces centralizacji władzy, doprowadzono do kresu absolutną dominację papieża nad kościołem” i gdzie indziej pisze pan: „Jan Paweł II pozostawał zamknięty na dialog wewnątrz kościelny, nie słuchał odmiennych opinii, z trudem znosił głos sprzeciwu, spotykał się jedynie z tymi, którzy się z nim zgadzali i mówili to, co sam chciał usłyszeć”. Jednak już te 17 lat temu jakaś krytyka była.

Tak, pojawiła się z mojej strony krytyka. Nie, żebym był jakimś światowcem, ale bywałem we Francji, w Niemczech, tam ludzie kościoła wypowiadali się krytycznie. Chodziło mi w tej książce o zabranie tego, jaka jest recepcja Jana Pawła II szerzej niż w Polsce, bo w Polsce jest kult, jest modlitwa na kolanach, żadnej analizy krytycznej.

Jaka jest ta ocena, ta analiza krytyczna? Bo z tego, co przeczytałem w pana książce, można by, maksymalnie skracając i upraszczając, powiedzieć, że to była tyrania w czystej postaci, jeśli chodzi o rządzenie kościołem.

Watykan w ogóle jest monarchią absolutną, czyli według prawa kanonicznego wszystkie decyzje zależą od papieża.

Ale jak pan pisze, ta monarchia absolutna stała się jeszcze bardziej absolutna, kiedy rządził papież z Polski.

I to jest paradoksalnie, ponieważ Sobór watykański II, do którego Jan Paweł II niby był bardzo przywiązany, chciał uwspólnotowić kościół. Stworzono podstawy teoretyczne do pewnych reform prawnych, do deabsolutyzacji. Skoro każdy ochrzczony ma kompetencję prorocką, czyli może nauczać, dzięki chrztowi ma zrozumienie swojej wiary, no to wszyscy się spodziewali, że to jakoś się przełoży, że nie będzie już tak, że cały lud ciemny, tylko proboszcz wie, jak ma być. To powinno się przełożyć na reformę prawa kanonicznego i wielu innych rzeczy, na taką większą wspólnotowość, udziałowość. Nie użyję słowa demokracja w kościele, bo wszyscy by zemdleli, ale większe uczestnictwo, partycypacja. Była dyskusja po Soborze watykańskim II, był w tamtych czasach bardzo dobrze wykształcony kler i ten ferment intelektualny, teologiczny, religijny, duchowy zostaje wyhamowany, spacyfikowany. I to się tak rozwija w latach osiemdziesiątych, że teologowie są zastraszani. Są podsłuchiwani, są donosy na nich. Tępiona była też teologia wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej. Stało się tak, że do zawodu księdza, w skrócie mówimy, hasłowo, pojawia się selekcja negatywna.

Promowane są też instytucje paramilitarne wręcz jak Legion Chrystusa, czy Opus Dei.

Tak pojawiło się Opus Dei i Legion Chrystusa z Degolado – przestępcą seksualnym, który molestował seksualnie nawet własne dzieci. To jest postać makabryczna.

Postać, z którą papież wielokrotnie się spotykał, którego błogosławił i chwalił.

Na pytanie, czy Jan Paweł II coś wiedział, czy nic nie wiedział, kardynał Dziwisz odpowie, że nic nie wiedział, a my temu nie dowierzamy, bo to nie jest tak, że można naprawdę nic nie wiedzieć. Być może w pewnym momencie, kiedy już Jan Paweł II był niesprawny fizycznie, został rzeczywiście wyizolowany skutecznie przez kardynała Dziwisza, tak mówią znawcy tematu, natomiast wcześniej o tego typu rzeczach się słyszało.

Tym bardziej że w sprawie Degolado doniesienia do Watykanu dochodziły już od lat sześćdziesiątych.

Tam był cały proces usuwania tych informacji. Generalnie, co do zasady, jeśli ktoś jest duchownym na wysokim szczeblu przez kilkadziesiąt lat, najpierw w Polsce, później w Watykanie, to założenie, że on nie wie, co to jest za towarzystwo, jest niepoważne. A to jest główne przesłanie tego marketingu świętości Jana Pawła II, że on nic nie wiedział. Nie. Niestety odpowiedzialność etyczna jest taka, że w wielu tych kwestiach interweniować mógł wyłącznie on i on to zaniedbał.

A do tego w 1983 roku papież Jan Paweł II złagodził kościelne kary dla księży molestujących dzieci, dopiero w 2001 roku zaostrzył to prawo.

No właśnie, to są rzeczy kuriozalne. Rzeczywiście to klasyczne prawo było ostrzejsze. Dopiero gdy wyszły skandale, zaczęto to zmieniać.

Zniknął też, także dopiero w 2001 roku, nakaz milczenia.

Słynny dokument „Crimen sollicitationis”. Przestępstwo solicytacji to jest nagabywanie seksualne w konfesjonale, ale to szerzej są przestępstwa seksualne. Rzeczywiście tam taką zasadą fundamentalną była dyskrecja, wychowanie w kulturze milczenia. Dyskrecja po to, żeby nie zaszkodzić kościołowi. Gdy sobie wyobrazimy, ile lat w Krakowie biskupem był Karol Wojtyła i zadamy sobie pytanie, czy zgłaszano mu jakieś przypadki przestępstw seksualnych księży, odpowiedź brzmi - oczywiście że zgłaszano. W jaki sposób on reagował? „Crimen sollicitationis” – utajnić, zatuszować (dzisiaj byśmy tak powiedzieli, kler wtedy miał inny język), przenieść do innej parafii i skłaniać, żeby już dał spokój. Tego typu ochrona swoich stała się pewną praktyką i stała się podstawą tego gigantycznego skandalu ukrywania w wielu miejscach na świecie przestępstw seksualnych kleru. Czy w Polsce było inaczej? A dlaczego miało być inaczej…

Z czego wynikała ta ochrona przestępców seksualnych przez wiele dekad?

Chodziło o „dobro kościoła”, czyli żeby nie było zgorszenia. Jest coś takiego jak marka. Mamy markę, pod tytułem kościół katolicki i zabieganie o tę markę, jest głównym przedsięwzięciem kleru. Kler nie dostarcza ziemniaków, nie dostarcza żadnych innych produktów, poza sobą, więc jak ta marka się wali, to wali się wszystko. To właśnie się dzieje w wielu krajach i do Polski to dociera, choć opór materii jest solidny.

Ale co z zarządzaniem kryzysowym? W firmach to zarządzanie kryzysowe polega na przyznaniu się do winy, ujawnieniu jej i obietnicy, że teraz już będzie wszystko, jak należy. Jeśli chodzi o kościół, przynajmniej kościół polski, do tego jeszcze chyba nie doszło.

Pozostając przy języku ze szkolenia marketingowego, w kościele są błędy w zarządzaniu marką. Jest taka formuła „advantage of the first step”, czyli ty musisz być pierwszy, nie może być tak, że dopadnie cię dziennikarz choćby z Radia Kraków. Nie, ty musisz sam wyjść, powiedzieć. W przeciwnym razie jest polowanie, a marka cierpi, bo marka jest cały czas w stanie oskarżenia. Marka pod tytułem kościół katolicki. I mamy właśnie taką sytuację. A dlaczego mają takie problemy z właściwym zarządzaniem? Bo nie przyznają się do błędów. Tu się kończy język marketingu, a zaczyna się wyobrażenie o świętości kościoła. Święty kościół grzesznych ludzi. Kościół jest święty, ale ta świętość kościoła zaczyna spływać na tych grzesznych ludzi i oni tracą kontakt z rzeczywistością. Oni zaczynają siebie postrzegać jako chodzące ołtarze, chodzące świętości. Ubierają się w te stroje, gdy zakonnik czy zakonnica idzie po mieście, to wygląda jak chodząca kaplica. Już strój decyduje o sakralizacji postaci. Takie mamy kody kulturowe. Trudno się przed tym bronić, wiem, co mówię. Jeśli wszyscy się kłaniają, pytają uniżenie: a jak tam z kanalizacją, a jak tam z Tomaszem z Akwinu, w pewnym momencie człowiek staje się ekspertem od wszystkiego. Jeśli ktoś nie jest autokrytyczny, to go rozdyma i później trudno zrobić pierwszy krok, trudno się przyznać. W pewnym momencie przekraczają granicę, zaczynają uważać, że zawsze mają rację.

Na zakończenie i chciałbym wrócić do tego, od czego zaczęliśmy, do tych pomników. Czy pana zdaniem przyjdzie kiedyś czas, że część z tych pomników zostanie zdjęta, przeniesiona, zburzona?

Beatyfikacja Jana Pawła II była pośpieszna, procedury kanoniczne nie pozwalają na tak wczesną kanalizację. Trzeba odczekać jedno, dwa pokolenia, aż umrą najbliżsi współpracownicy tego papieża, aż ewentualnie wyjdą różne rzeczy, które nie wyszły od razu, żeby nie było plamy. Z Janem Pawłem II jest plama. Zrobiono przyspieszoną kanonizację, zrobiono ją tak, żeby nie wyciągać żadnych problemów i w związku z tym, przynajmniej symbolicznie, pomniki będą burzone. On będzie jakby dekanonizowany. Nawet jeśli nie zrobi tego papież, to będzie dekanonizowany w świadomości ludzkiej. A później czy się komuś będzie chciało te pomniki przenosić, to jest inna kwestia, bo to już są lokalne decyzje różnych ludzi.

Dr hab. Tadeusz Bartoś - polski filozof, teolog, publicysta, były dominikanin, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Autor wielu książek, między innymi: "Metafizyczny pejzaż. Świat według Tomasza z Akwinu", "Jan Paweł II. Analiza krytyczna", "Mnich. Historia życia, którego nie było".   

Autor:
Rafał Nowak-Bończa

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię