Polska odrodzona po 123 latach startowała do samodzielnego życia państwowego w trudnych warunkach. Można powiedzieć: te warunki były tak trudne, że samo zaistnienie i przetrwanie tego państwa wydawało się problematyczne.
Przede wszystkim chodziło tu o nieustalone granice, a w związku z tym konflikty z sąsiadami o ich przebieg, przy czym konflikt ze wschodnim sąsiadem, Rosją Sowiecką, był walką na śmierć i życie.
Młode państwo miało na początku same kłopoty (zniszczenie gospodarki, rozbieżne interesy gospodarcze poszczególnych byłych zaborów, nędza, niezrównoważony budżet, wysoka inflacja, problemy z mniejszościami narodowymi…). I bardzo mało atutów – jednym z nielicznych był powszechny patriotyzm i gotowość do poświęceń dla odzyskanego państwa.
W tej sytuacji szczególnej wagi nabierała jakość instytucji politycznych, które to młode państwo sobie samo ustanowiło. Do czasu uchwalenia ( 17 marca 1921) i wejścia w życie Konstytucji Marcowej (w grudniu 1922) Polska rządziła się przy pomocy tymczasowej organizacji swoich władz. W pierwszym okresie (listopad 1918 – luty 1919) cała władza skupiała się w osobie Naczelnika Państwa; w drugim luty 1919 – grudzień 1922) wybitnie nadrzędną pozycję w systemie władz uzyskał Sejm Ustawodawczy. Były to więc dwa modele bardzo różne, a przecież praktyka rządzenia pozostawała podobna.
To co przetrwało po tych latach jako marka młodego państwa polskiego to zdecydowany kurs na demokrację socjalną oraz zdecydowany kurs na demokrację polityczną. To pierwsze postawiło nas wtedy w rzędzie najbardziej progresywnych państw świata. To drugie dawało podstawy do utrwalenia się tej formy rządów w przyszłości. A jednak tak się nie stało: polska demokracja po 1922 roku popadła w kłopoty. Dodajmy dla sprawiedliwości: nie ona jedna w Europie Środkowej.
(RG/IPN)