Na początek chciałbym zapytać panią o polską prezydencję w Unii. Jakie są nasze oczekiwania, jakich obawiamy się zagrożeń i czy to największe zagrożenie nie nazywa się Donald Trump?
Myślę, że nie. Wszyscy widzieliśmy 3 stycznia w gmachu Opery Narodowej rozpoczęcie ceremonii otwarcia prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Zostało przedstawione hasło przewodnictwa: „Bezpieczeństwo, Europo!”. To jest główny cel. Bezpieczeństwo w tych siedmiu najważniejszych wymiarach, czyli zewnętrznym, wewnętrznym, informacyjnym, gospodarczym, energetycznym, żywnościowym i zdrowotnym to są te elementy, które będą główną ideą polskiej prezydencji przez pół roku. Jakkolwiek wszyscy straszą nas, że prezydent Trump nie będzie tutaj pomocny, to wszystkie te elementy są związane między innymi ze zwiększeniem finansowania na zbrojenia, a to jasno się przekłada na między innymi różnego rodzaju kontrakty. Wiemy, że Stany Zjednoczone są żywo zainteresowane kontraktami w Polsce. Zresztą minister Radosław Sikorski w ambasadzie Republiki Francuskiej powiedział ostatnio, że zwiększenie europejskiej strategii zbrojenia i bezpieczeństwa nie ma być stworzone w opozycji do USA, ale w strategicznej harmonii z Waszyngtonem i tak myślę, że będzie.
Ale gdyby Donald Trump zrealizował swoje zapowiedzi i przestał finansować pomoc dla Ukrainy, to czy Europa pod przewodnictwem Polski może sobie poradzić?
Myślę, że na tym właśnie polega przewodnictwo Polski w Unii Europejskiej, że jesteśmy tą częścią wschodniej Europy, która najbardziej zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa dotyczącego Putina i agresji Rosji. Dlatego dobrze, że w tym momencie, przez te pierwsze pół roku prezydentury Trumpa, to my będziemy nadawać ton i rozpoczynać dyskusję i przekonywać dwudziestu siedmiu partnerów z Unii Europejskiej o tym, jak ważne są współpraca i wzmocnienie bezpieczeństwa, przede wszystkim militarnego, ale też europejskiego, rozmowa o Zielonym Ładzie, który musi być zredefiniowany, żeby poprawić naszą odporność gospodarki. To są te elementy rozmowy, które powinny się pojawić przez pół roku i które powinny dać rezultaty. Biorąc pod uwagę nasze duże doświadczenia, a przede wszystkim doświadczenia Donalda Tuska w przewodniczeniu Radzie Unii Europejskiej, co ostatnio podkreślił nowy przewodniczący, powoduje, że będziemy mogli jednym głosem rozmawiać z partnerem, jakim są Stany Zjednoczone.
Czy w tej skomplikowanej sytuacji międzynarodowej rzeczywiście będzie jeden silny polski głos, czy będzie kolejna wojna o krzesło? Prezydent Duda nie pojawił się na inauguracji, może natomiast chcieć pojechać na unijny szczyt i ma takie prawo.
To jest kwestia przyszłości. Myślę, że cały rząd i dzisiaj rządzący pokazali, że chcą współpracować i widzą w prezydencie współpracownika, który powinien razem z nami iść w kierunku poprawy bezpieczeństwa Polski, nie tylko w Unii Europejskiej, ale w ogóle. Myślę, że ten okres przedwyborczy nie będzie tutaj korzystny, jeżeli chodzi o działania pana prezydenta, ale nie będziemy ustawać we wszystkich działaniach, żeby go przekonać, że my musimy na zewnątrz pokazać jedność. Mam nadzieję, że pan prezydent stanie na wysokości zadania i razem z panem premierem ustalą wszystkie zasady postępowania i udziału we wszystkich szczytach tak, żeby na zewnątrz i dla Unii Europejskiej pokazywało to jedność i wspólną walkę o to, żeby Polska w Unii Europejskiej stanowiła coraz więcej, była tym przewodnikiem w informacji, żeby Unia Europejska mówiła językiem i dyplomacją polską.
A co zrobi rząd, koalicja rządowa, jeśli prezydent powie: „ja jadę”? Najbliższy szczyt jest w lutym, potem są kolejne. Prezydent może powiedzieć: „to ja będę reprezentował Polskę”.
Jestem w pełni przekonana, że da się to rozwiązać. Pan prezydent spotkał się z ogromną krytyką tego, że nie pojawił się na inauguracji, a pojechał na narty. Są rzeczy, które są ważne i szczyty, które są ważne i dyplomacja, i myślę, że pan prezydent powróci na tory bycia prezydentem wszystkich Polaków, a nie człowiekiem Prawa i Sprawiedliwości.
„Bezpieczeństwo, Europo!” to brzmi troszkę jak hasło wyborcze, a że zbliżają się wybory prezydenckie, to nie mogę nie zapytać, czy nie chodzi w nim też o to, żeby Polacy zjednoczyli się pod sztandarem i poparli członka rządzącej partii, czyli Rafała Trzaskowskiego?
Oczywiście wszystko, co będzie się działo przez pół roku prezydencji polskiej, będzie mogło być obarczone takim podejrzeniem, ponieważ mamy kampanię wyborczą. Jak widzimy, ta kampania jest bardzo ostra, bardzo agresywna, więc pewnie tak, ale proszę mi powiedzieć, co jest w tej chwili dla Europy najważniejsze? Wszyscy wiemy, co jest najważniejsze: bezpieczeństwo. I to jak powiedzieliśmy wyraźnie w wielu aspektach, to nie jest tylko bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, ale też informacyjne, gospodarcze, energetyczne, żywnościowe i zdrowotne. Nie wyobrażam sobie, żeby hasło prezydencji polskiej brzmiało inaczej, szczególnie że jesteśmy krajem przyfrontowym i dla nas to bezpieczeństwo militarne jest najważniejsze. Absolutnie nie szukałabym tutaj jakiegoś poklasku wyborczego tylko tego, co w Polsce jest tej chwili najważniejsze, czyli Polski, która mówi w Europie tym głosem i przekonuje wszystkich członków Unii Europejskiej, państwa członkowskie, rządy i ministrów poszczególnych państw do tego, że musimy, szczególnie w tej chwili nowej kadencji Parlamentu Europejskiego zacząć rozmawiać i szukać rozwiązań i strategii wzmocnienia bezpieczeństwa militarnego i energetycznego na najbliższe lata.
W 1992 roku w globalnym PKB to udział Unii Europejskiej wynosił 29%, dziś jest to 17%. Widać, że Unia traci impet innowacyjności i przewagi konkurencyjnej, więc wszyscy powinniśmy się zebrać pod przewodnictwem Polski i wypracować strategię, jak to zwiększyć.
Nie boi się pani, że nie będzie miał kto rozstrzygnąć ewentualnych protestów po wyborach prezydenckich? Niby ma to robić Izba Kontroli Nadzwyczajnej, ale ona zdaniem instytucji europejskiej i koalicji rządowej nie jest sądem. Ale znowu ostatnio wskazani przez Koalicję Obywatelską członkowie Państwowej Komisji Wyborczej de facto zgodzili się na wykonywanie jej zaleceń. Nie boi się pani, że za chwilę będzie tak, że PiS będzie twierdził, że prezydentem jest Nawrocki, a koalicja, że Trzaskowski?
Jestem już parę lat w polityce i chciałabym się zajmować rzeczami, które są ważne dla ludzi. Chaos prawny, który stworzył PiS i który spowodował, że w tej chwili każda decyzja państwa jest podważana, jest naprawdę wielkim dramatem.
Wydaje mi się, że ta decyzja ten chaos jeszcze pogłębia. Albo tak, albo tak.
Tak. Ja nie rozumiem decyzji tych dwóch sędziów PKW. Mam wrażenie, że to jest umycie rąk od odpowiedzialności. Każdy wie, jak wyglądała kampania wyborcza PiS-u i jak nieuczciwie zostały wykorzystane pieniądze państwowe w kampanii, nie trzeba tego nikomu tłumaczyć. Każdy z nas, polityków, którzy prowadził kampanię przez ostatnie 8 lat, widział, co się dzieje, jak członkowie Prawa i Sprawiedliwości, kandydaci wykorzystywali wszystkie możliwe dostępne pieniądze państwowe w swojej kampanii. Uważam to za wielką nieuczciwość, że mieli by nie ponieść za to odpowiedzialności.
Właśnie pytanie, czy poniosą i kto teraz powinien zdecydować, czy PiS powinien dostać subwencje, czy nie? Czy to ma zrobić minister finansów?
W moim przekonaniu Prawo i Sprawiedliwość nie powinno dostać subwencji. Jest to moralnie głęboko nieuczciwe. Patrząc na to, że dwa razy partie polityczne zostały pozbawione subwencji za naprawdę nieporównywalne, bardziej techniczne zmiany, a tutaj było wykorzystanie pieniędzy, to jest to naprawdę moralnie nieuczciwe wobec innych, gdyby te pieniądze dostali. Mam nadzieję, że pan minister Domański podejmie decyzję, że nie będzie wypłacał tych pieniędzy. To by byłaby taka prawdziwa uczciwość. Naprawdę, każdy z polityków, którzy w tej chwili są w Sejmie i w Senacie, widział to na własne oczy, jak nierówna była gra i jak naprawdę nieuczciwe było postępowanie w kampanii wyborczej. Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość ma mieć inne zasady niż inne partie.
Rekomendowani przez państwa członkowie PKW tak zdecydowali wstrzymując się od głosu. Pan Andrzej Domański jest swoją drogą w strasznie trudnej sytuacji. Są już na niego doniesienie do prokuratury, będą kolejne.
W pewnym sensie nastąpiło umycie rąk i zrzucenie odpowiedzialności na ministra finansów, ale minister finansów jest bardzo spokojną, rozważną osobą. Będzie miał przygotowaną prawną odpowiedź na tego, na to, dlaczego nie powinien wypłacać tych pieniędzy.
Chciałem jeszcze zapytać o ten chaos prawny. Kiedy szli państwo do władzy, zapowiadali państwo, że szybciutko się z tym uporają, a sama pani przyznała, że chaos się jeszcze pogłębia. Jarosław Kaczyński mówi o końcu demokracji, a taki pan Romanowski na przykład śmieje się państwu w twarz z Budapesztu i udziela wywiadów, w których twierdzi, że wyjechał, żeby powiedzieć, cytuję: „stop bezprawiu, bo w Polsce rządzonej przez reżim Tuska nie można liczyć na uczciwy proces”.
Ja nie chcę tutaj być niegrzeczna, tym bardziej, że moja funkcja nie pozwala na to, ale chciałabym tylko powiedzieć, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Prawo jest równe dla wszystkich obywateli. Pan Romanowski nie jest nikim innym niż tylko obywatelem Rzeczypospolitej, który uciekł z Polski przed wymiarem sprawiedliwości. Jakoś przez osiem lat słyszałam wszystkie opowieści o tym, jak to uczciwi nie mają się czego bać, więc zastanawiam się, dlaczego pan Romanowski, uczciwy człowiek, ucieka na Węgry przed odpowiedzialnością karną. Przypomnę tylko, bo to trzeba cały czas przypominać, że pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, które miały być przekazane dla ludzi na pomoc prawną, materialną i nie tylko, dla ludzi poszkodowanych w przestępstwach, zostały wykorzystywane nieuczciwie, zostały wykorzystywane przez pana Romanowskiego według własnego uważania. Jest 11 zarzutów, 112 milionów i pan Romanowski ma czelność opowiadania o tym, że jest jakaś nagonka na niego. Niech on stanie jak prawdziwy Polak, na którego się zawsze powołuje, jak każdy Polak, który dostanie wezwanie, niech się stawi do sądu i niech przedstawi swoje argumenty. W momencie, kiedy już wiadomo było, że podstawa prawna będzie taka, że nie będzie odpowiadał, to wtedy sądy były w Polsce dobre. Jeżeli tylko nie jest to sąd, który będzie orzekał na jego korzyść, to sąd jest polityczny. To po prostu jest śmieszne.