W 2018 r. zacząłem zbierać materiały do tomu esejów o „Kulturze” Jerzego Giedroycia. W planowanej roboczo książce zamierzałem, jeśli się można tak wyrazić, skonfrontować głównych reprezentantów środowiska „Kultury” z Polską Dwudziestolecia; pokazać poprzez ich biografie, w odbiciu ich życiorysów, w ich refleksji oraz późniejszym, już z perspektywy wychodźstwa, namyśle, węzłowe problemy państwa polskiego doby międzywojnia. Na warsztat wziąłem postacie Giedroycia, Józefa Czapskiego, Konstantego A. Jeleńskiego, Juliusza Mieroszewskiego, Jerzego Stempowskiego i właśnie Czesława Miłosza. Wertując kolejne tomy Miłoszowej spuścizny rychło doszedłem do przekonania, że w ogromie – dosłownie – materiału, który Poeta pozostawił w swej twórczości, eseistyce, korespondencji, rozmowach i wypowiedziach, znaczna część poświęcona została niemal wyłącznie Dwudziestoleciu, zjawiskom, prądom, problemom, osobom, które determinowały dzieje tamtej Polski, losy samego Miłosza, a i później nań wpływały, w kolejnych dekadach jego emigracyjnego życia. Stało się dla mnie oczywistym, że primo: dla Miłosza okres międzywojennego dwudziestolecia stanowił przełom formacyjny w jego biografii , a secundo: tamto państwo wielokrotnie stawało się punktem wyjścia do przemyśleń Miłosza i jego, nie tylko intelektualnych, zmagań z wielką spuścizną całego polskiego XX w. i szeregu zagadnień ją tworzących.
[…]
„W stuleciu, w którym żyłem – mówił Miłosz – demoniczna siła historii ukazywała się z ogromną wyrazistością. Do tego stopnia, że istniały przecież różne filozoficzne i polityczne kierunki, które mówiły o historii pisanej wielką literą i robiły z niej rodzaj bogini. Bardzo pewne swego odwoływały się do sądu historii, która rzekomo miała im przyznać słuszność. Oczywiście w tych ujęciach historia ukazywała się jako siła zupełnie obojętna na pojedynczego człowieka, czyli mordowanie ludzi uzyskiwało sankcję, rzekomą sankcję historii.” Mając przed oczami własne doświadczenia dwudziestego stulecia Miłosz stwierdzał, że dla niego Historia, ta właśnie pisana wielką literą, to „złowroga i niezrozumiała siła przychodząca z zewnątrz do mojej wioski, do mojego domu, wyrywająca mnie z codziennych zwyczajów i zmuszająca do robienia tego, czego robić nie chcę”. „A co to jest historia? To są ludzie – ci, którzy żyli i już nie żyją” – powiadał.
[…]
Miłosz był po uszy zanurzony w historii. Dosłownie i w przenośni. I jako świadek, i jako myśliciel, historiozof, teoretyk, pamiętnikarz i… archiwista.
[…]
„… wyodrębniłem sześć problemów, którymi zajmuję się w osobnych szkicach: Polska, Polacy, Polskość; Wilno: ni to Polska, ni to nie Polska, ni to Litwa, ni to nie Litwa; Piłsudski i państwo; Dmowski i nacjonalizm; Inteligencja i intelektualiści; Katastrofizm i marksizm. Wszystkie te teksty mają jedną nić przewodnią […] jest to Polska, Polacy i – zapisywana tak jak u Miłosza, jako pogańskie bóstwo, wielką literą – Polskość”
Krzysztof Kloc - „Białorusin, który udaje Litwina” Czesław Miłosz i Polska 1918-1939 – wstęp ( fragment )