Jacek Bańka: Uspokajaliśmy już krakowian kilka razy, że nie ma planu zatrzymania programu sprzedaży mieszkań z bonifikatą ich lokatorom. Mimo że uchwała w tej sprawie nie została zdjęta z porządku obrad Rady Miasta Krakowa tydzień temu.
Tomasz Leśniak, przewodniczący komisji mieszkalnictwa Rady Miasta Krakowa (Nowa Lewica): - Jest presja ze strony radnych, żeby tego typu sprzedaż nadal prowadzić, ale zwykle prezydenci czy wydziały mieszkalnictwa lub skarbu bywają mniej chętni do tego. Poprosiłem Aleksandra Miszalskiego, prezydenta Krakowa, żeby na razie nie podejmować pochopnych decyzji.
Po co są w ogóle mieszkania komunalne? Zacznijmy od tego, że dziś ten zasób mamy w Krakowie na poziomie 15 tys. i jest jednym z najmniejszych w kraju; Warszawa ma 80 tys. Mieszkania komunalne są przeznaczone dla osób o najniższych dochodach. Pojawiła się więc propozycja, żeby tym lokatorom sprzedawać z bonifikatą. Pytanie tylko, czy te osoby rzeczywiście mają niezaspokojone potrzeby mieszkaniowe. Moim zdaniem nie, ponieważ lokatorzy ci mają przecież stabilny najem, umowę z gminą na czas nieoznaczony, czynsze są poniżej tych rynkowych. Wiadomo, że mieszkania komunalne często nie są w dobrym stanie, ale kiedy jest kryzys mieszkaniowy, to sprzedawanie ich za połowę ceny nie jest racjonalne.
Kiedyś bonifikaty były jeszcze wyższe. Tak czy inaczej, te osoby będą nadal tam mieszkać, ich dzieci również, więc może pieniądze ze sprzedaży się przydadzą, chociażby na inne potrzeby związane z mieszkalnictwem.
Aleksandra Owca, wiceprzewodnicząca komisji mieszkalnictwa (partia Razem): - Ambitna i przemyślana polityka mieszkaniowa jest tym, czego dziś nam w Krakowie najbardziej potrzeba. Nie jest nam za to potrzebne krótkowzroczne myślenie, które obowiązywało przez ostatnie dekady, ponieważ doprowadziło ono do kryzysu mieszkaniowego. To prezydent Aleksander Miszalski zdecyduje, czy pójdzie za proponowaną przez nas wizją polityki mieszkaniowej, czy skorzysta jednak z pomysłów, które w radzie miasta realizował do tej pory jego klub.
Będzie audyt tego programu?
Tomasz Leśniak: - Sytuacja jest do przeanalizowania. Warszawa wycofała się ze sprzedaży mieszkań, podobnie Poznań. Obliczono, że jest to po prostu nieopłacalne – żeby w stolicy powstało jedno mieszkanie, trzeba sprzedać siedem z zasobów komunalnych. W Krakowie, gdzie mówimy o sprzedaży z bonifikatą 50 proc., wpływy z tego tytułu by były, ale będą przecież rozciągnięte w czasie, na lata. W wydziałach wciąż zalega 500 wniosków o kupno z bonifikatą, które złożono jeszcze za prezydentury Jacka Majchrowskiego.
Chcielibyście coś zmienić w programie „Mieszkanie za remont”?
Aleksandra Owca: - To jest dobry program i zainteresowanie nim pokazuje, że potrzebny. Powinniśmy go kontynuować, ale najpierw sprawdzić, jaki w ogóle mamy zasób niewykorzystany (lokale wyłączone z gospodarowania) i dlaczego. Zapytałam o to prezydenta Krakowa w interpelacji i czekam na odpowiedź. Czy mówimy o wadach prawnych czy technicznych? Jeżeli wady prawne, to przecież rozwiązuje się to przed sądem – skoro potrafią to robić inwestorzy i deweloperzy, to miasto nie może? Przenalizować należy koszty potencjalnych remontów i jakie później byłyby ceny tych mieszkań na rynku. Taką bazę powinniśmy uzupełniać na bieżąco i każdy powinien mieć do niej dostęp, kolejna rzecz: jak złożyć wniosek, kto to może zrobić. To jest ważne, jeżeli chcemy odbudowywać zaufanie mieszkańców. Bezpieczeństwo mieszkaniowe mieszkańców można tworzyć mądrymi politykami mieszkaniowymi; nie wszyscy muszą brać kredyty na 30 lat.
Jak powinny funkcjonować takie programy, jak Społeczna Inicjatywa Mieszkaniowa czy Społeczna Agencja Najmu?
Tomasz Leśniak: - Doświadczenia innych miast nie są najlepsze, zgłasza się mało chętnych. Niewiele osób chce oddać swoje mieszkanie do puli tych do wynajęcia. Często się słyszy, że ich właściciele są w trudnej sytuacji, ponieważ zdarzają się oszustwa ze strony lokatorów. A SAM jest narzędziem, które pozwoliłoby przenieść ryzyko na gminę. Ja bym poczekał jednak z oceną.
SIM-y zaś to odpowiednik TBS-ów – z tym wiążemy większe nadzieje. Dziś głównym problemem na rynku jest powiększająca się grupa osób ze średnimi dochodami – nie dostaną kredytu i nie będą mieć szans na mieszkanie komunalne. Ta grupa to rodziny wielodzietne, single, ludzie zaraz po studiach; do niej właśnie jest skierowana oferta SIM (czynsz na poziomie 20-30 zł za metr kwadratowy). Teraz trzeba się zastanowić, czy będziemy taką politykę mieszkaniową realizować powołując spółkę czy też zajmie się tym Zarząd Budynków Komunalnych.
Aleksandra Owca: - Trzeba też mieć odwagę wyjść poza samą analizę. Warto pomyśleć nad tym, jak przekazać informację o SIM-ach. Długo deweloperzy i banki wmawiały społeczeństwu, że najlepsze są rządowe programy, a to kredyt 2 proc., kredyt 0 proc. Władza pompowała kasę nie tam, gdzie była ona potrzebna.
Przed laty przygotował pan mapę dzikiej krakowskiej reprywatyzacji. Czy teraz, będąc już przewodniczącym komisji mieszkalnictwa, chce pan do tematu wrócić?
- Cały czas wracam – w sądach toczą się sprawy, które nam założono zaraz po publikacji mapy. A już na poważnie: jeszcze w kampanii wyborczej rozmawialiśmy z Aleksandrem Miszalskim o stworzeniu instytucji rzecznika praw lokatorów, która zajęłaby się reprywatyzacją (przypadków jest jednak coraz mniej). Rzecznik reprezentowałby też interesy tych, którzy mają mieszkania prywatne, jaki z zasobów gminy, ale również uchodźców bardzo często oszukiwanych przez pseudowłaścicieli.
Sprzedawać wciąż Kościołowi grunty z bonifikatą?
Aleksandra Owca: - Nie. Kościół zyskał w Krakowie sporo. Czas chyba skończyć z tym nierównym traktowaniem. Wątpię jednak, żeby była na ten temat zgoda w radzie miasta.
Tomasz Leśniak: - Od Kościoła trzeba się uczyć zarządzania nieruchomościami, dba o nie i ma w tym wielkie doświadczenie. Z jego doświadczenia moglibyśmy, przynajmniej w jakimś zakresie, korzystać. Ale nie zdarza się już, że Kościół zgłasza się po grunty z bonifikatą.
Aleksandra Owca: Bo sprzedaliśmy już Kościołowi pół Krakowa, za bezcen.