Produkujemy świadectwa audiowizualne z tego trudnego czasu, nagrywamy wywiady, reportaże, zapraszamy do studia osobowości, mieszamy języki, spotykamy się offline in on-line linkując osoby migrujące (nie tylko) z Ukrainy, (nie tylko) w Polsce, w Krakowie i w regionie. Realizujemy cotygodniowe #EFIRY – 2-3 godzinne bloki programów na żywo. Angażujemy się także we wsparcie osób potrzebujących i organizację HYBRYDOWYCH wydarzeń specjalnych. UKRAiNATV to projekt artystyczny, społeczny, polityczny i badawczy jednocześnie. Jesteśmy prawdopodobnie jedną z najbiedniejszych telewizji na świecie i bez wątpienia – jedną z najbardziej eksperymentalnych

- opowiadają.

Jak i kiedy trafiliście do Polski?


Sofia: Ja trafiłam do Polski, bo moja mama tu przeprowadziła się i zabrała mnie z moim bratem, jak miałam 16 lat, w 2019 roku. W Ukrainie mieszkałam w Zaporożu na wyspie Chortyca. Tam znajduje się stacja atomowa, teraz zajmowana przez okupantów, więc sytuacja jest teraz bardzo, bardzo niestabilna. Zostali tam już tylko dziadkowie, reszta rodziny wyprowadziła się.

Gleb: Ja przyjechałem w 2014 roku, mając 14 lat. Przeprowadziłem się z Kijowa do Czernichowa, to jest taka miejscowość obok Krakowa. Właście większość mojego dorosłego, świadomego życia spędziłem w Polsce.

Jak zmienili się wobec Was Polacy po lutym 2022, odczuliście to?


GD: 2022 rok uważam za najlepszy rok stosunków między Polską a Ukrainą. Wcześniej bywało bardzo różnie, a wtedy nagle poczuliśmy wszyscy, że jednocząc się, jesteśmy silni, że dużo możemy osiągnąć razem. I to był taki wybuch przyjaźni, emocji, sentymentu i generalnie bardzo straszny, ale w tym samym czasie bardzo ciepły okres stosunków ukraińsko-polskich.


Doświadczacie dziś zmęczenia, pretensji ze strony Polaków?

GD: Wszystko się zmieniło w ciągu tych dwóch lat. Uważam, że największy wpływ na to miały media, przede wszystkim social media, które trudno kontrolować. I muszę zaznaczyć, że bardzo dużo z tych hejtowych komentarzy na Facebooku, YouTube i tak dalej, było robionych  przez boty, tworzone oczywiście przez Rosję, bo bardzo łatwo sprawdzić. Bardzo rzadko to byli prawdziwi ludzie. Oni tworzyli taką nową opinię publiczną, pod każdym postem, po troszeczku, powolutku dodawali i rozkręcali tę całą sytuację, że po jakimś czasie, jak czytasz jedno i to samo, to zaczynasz w to wierzyć. I to bardzo wpłynęło na społeczeństwo polskie, ale też na ukraińskie, ponieważ Ukraińcy jak czytają to, powoli im to siada na głowie, na duszy.

Sofia, Ty śpiewasz, jesteś artystką, wraz z Glebem tworzycie muzykę. Może to jest taki obszar, w którym narodowość nie ma znaczenia?

SR: W pewien sposób bycie artystką jest oczywiście przywilejem, pewne rzeczy są może prostsze, bardziej uniwersalne. Z drugiej strony jest to też kwestia odpowiedzialności, za to co przekazujesz, w jaki sposób to przekazujesz. Polityka i sztuka to są rzeczy bardzo mocno powiązane. W Ukrainie uczyłam się śpiewu operowego, tutaj mieszam różne gatunki, śpiewam po ukraińsku i to jest mój wybór, choć w Ukrainie mówiłam po rosyjsku. Śpiew jakoś mi pomógł też w tym, żebym się na nowo zidentyfikować i ogólnie na nowo polubić to, skąd ja jestem i kim jestem. Jestem zainteresowana w takich rzeczach niematerialnych, energetycznych, do których mogę odwoływać się podczas występów.

GD: Moja perspektywa bardzo się zmieniła. Muzyka nie jest apolityczna. Dla mnie stała się potężnym narzędziem nie tylko do przekazywania emocji, ale także do opowiadania historii.