Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

„Polacy ściągają Skandynawom koronę z głowy? Oby tak się stało”

O najnowszym filmie i o tym czy kryminał literacki stanie się polską specjalnością z reżyserem „Ziarna prawdy”, Borysem Lankoszem rozmawia Sylwia Paszkowska w programie „Przed hejnałem”

"Ziarno prawdy" - premierowy pokaz z udziałem reżysera Borysa Lankosza, fot. ptj

Sylwia Paszkowska: Dlaczego tak długo trzeba było czekać na kolejny film fabularny po „Rewersie”. Tamten debiut był tak głośny, że wydawało się naturalnym, że pójdziesz za ciosem.

 

Borys Lankosz: Ten cios nie został oddany. Film, „Fabryka muchołapek” według prozy Andrzeja Barta, nad którym wtedy pracowałem nie został zrealizowany. Z dość trywialnej przyczyny: autor postanowił sam go wyreżyserować. Te pięć minut sławy, które mnie spotkało po „Rewersie” spowodowało, że napłynęło bardzo dużo innych tekstów. Czytałem powieści, ale nie wpadło mi w ręce nic, nad czym chciałbym się pochylić. Natomiast przyszła bardzo ciekawa propozycja ze Stanów, pracy nad adaptacją książki Nancy Mauro, „New World Monkeys”. Historia dotyczy nowojorskiej pary. Tytuł jest metaforyczny. Małpy Nowego Świata, to są te, które żyją wysoko w gałęziach i nigdy nie dotykają ziemi. To stwierdzenie dobrze opisywało ową parę. Wyjechałem na dwa lata do Stanów, gdzie pracowałem nad tym tekstem. Przeszedłem też cały przedprodukcyjny szlak, jaki przechodzą tam reżyserzy filmów niezależnych. Nie spointowało się to filmem, ale i tak uważam to doświadczenie za bardzo ciekawe i formujące mnie. W stanach właśnie, dość paradoksalnie, dzięki mojej żonie, trafiłem na powieść Zygmunta. Czytając ją, pomyślałem sobie: wreszcie przeczytałem coś, co jest inspirujące. Wiedziałem zaraz po pierwszej lekturze, że to jest powieść, której warto poświęcić dwa czy trzy lata, które zajmuje zrobienie filmu.

 

Sylwia Paszkowska: Lubisz polskie kryminały? Polacy zaczęli pisać świetne kryminały.

 

Borys Lankosz: Obserwuję to z autentyczną przyjemnością. Mam wrażenie, polska literatura dzięki temu się zmieni. Mamy tendencję bardziej do poetyzowania, niż opowiadania sobie dobrych historii. Kryminał wymaga warsztatu i bardzo sprawnego rzemiosła. Dlatego z przyjemnością zauważam, że tych powieści jest coraz więcej i one są coraz lepsze. Obserwowałem od samego początku wysiłki Irka Grina, który był pomysłodawcą i tworzy Międzynarodowy Festiwal Kryminału, gdzie przyznawane są nagrody wielkiego kalibru. Pamiętam czasy sprzed dziesięciu lat, gdzie do konkursu stawało pięć czy siedem książek. W tej chwili jest ich grubo ponad setka. Mówimy o zjawisku, które zostało zauważone nie tylko w Polsce ale i w Stanach. Niedawno „New York Times” poświecił polskiemu literackiemu kryminałowi bardzo ciekawy artykuł, który kończył się refleksją, że być może jesteśmy świadkami sytuacji, w której ktoś ściąga Skandynawom koronę z głowy. Oby tak się stało.

 

Sylwia Paszkowska: Jak wyglądała praca z Zygmuntem Miłoszewskim? Czy on jest trudnym współpracownikiem?

 

 

Borys Lankosz: Mam zupełnie inne wrażenie. Według mnie, jest uroczym człowiekiem. Nasza współpraca układała się bardzo harmonijnie. Co do samej sytuacji z gali Paszportów „Polityki”, no cóż, mamy trochę pecha, że żyjemy w takim kręgu kulturowym, w którym słowo urzędnik pochodzi od słowa rządzić. A przecież w wielu językach źródłosłowem jest służba. Mam wrażenie, że to się myli urzędnikom i wydaje im się, że sprawują władzę. Ma się takie właśnie wrażenie podczas imprez typu Paszporty „Polityki”, gdzie urzędnicy siedzą w VIP roomach a laureaci, artyści, ludzie kultury są do nich dopraszani. Mamy rodzaj carskości, co mnie, podobnie jak Zygmunta, drażni.

 

Sylwia Paszkowska: Ty także jesteś laureatem Paszportów „Polityki”. On w twoim przypadku coś zmienił?

 

Borys Lankosz: To jest fajna nagroda. Znajdujesz się w kręgu świetnych nazwisk. Myślę jednak, że ważniejsze są nagrody filmowe, bo to one przekonują potencjalnych producentów i inwestorów. Paszport jest prestiżowy, ale nie sądzę, by zmienił coś w moim losie.

 

Sylwia Paszkowska: Film z Robertem Więckiewiczem nazywany jest filmem zrobionym po amerykańsku. Taka jest przynajmniej czołówka i muzyka.

 

Borys Lankosz:Borys Lankosz: Nie wiem, co by to miało dokładnie oznaczać. Ten film jest arcypolski, bo traktuje o naszej rzeczywistości, naszych problemach i traumach. Jeżeli przez amerykańskość rozumiemy to, że jest dobrze opowiedziany, z szacunkiem dla widza to chętnie się zgodzę. Co do czołówki: jest animacją zrealizowaną przez Platige Image. Reżyserowała ją, według mojego pomysłu, Olga Szablewicz-Pisuk. Cała intryga opiera się o osławiony obraz, który pochodzi z 1708 roku, znajdujący się w sandomierskiej katedrze, przedstawiający domniemany mord rytualny. Chodziło mi o wywołanie u widza takiego efektu, jaki ten obraz mógł wywoływać wśród jemu współczesnych. Najnowsza technologia została użyta z pewną przesadą i siłą po to, żeby wywołać wrażenie takie, jaki wywierał ten obraz na ludziach w osiemnastym wieku.

 

Sylwia Paszkowska: Wróćmy do tego co powiedziałeś: że to jest film arcypolski. Nie boisz się stwierdzenia, że to jest film antypolski? Mamy w ostatnich latach kilka przykładów, gdzie w momencie, kiedy film dotykał tematu relacji polsko-żydowskich, pojawiały się zarzuty, że są to filmy antypolskie.

 

Borys Lankosz: Pewnie jest taki margines osób, które cokolwiek by się nie zrobiło, zareagują w ten sposób. Odpowiadając najkrócej: nie bałem się. Ten film jest przede wszystkim kryminałem. Kwestia relacji polsko-żydowskich znajduje się w tle. Oczywiście ono jest bardzo ważne i było decydujące dla powstania filmu. Gdyby to była tylko intryga, to by mnie tak nie zainteresowało. W tym sensie, jest to jakaś wypowiedź, ale nie obliczona na kontrowersje. Raczej chodziło o stworzenie przestrzeni bezpieczeństwa. Wszyscy, którzy obejrzą film i będą mieli ochotę pochylić się nad sprawą, Będą to robić to w atmosferze pokojowej.

 

Sylwia Paszkowska: Główną rolę w najnowszym filmie powierzyłeś Robertowi Więckiewiczowi. W „Rewersie” na pierwszym palnie zagrał Marcin Dorociński. Angażujesz największe gwiazdy polskie. Wyłoniłeś go poprzez casting czy w momencie czytania powieści Miłoszewskiego pomyślałeś sobie, że on by tu najbardziej pasował?

 

 

Borys Lankosz: Ja w ogóle nie uznaję castingów. Przypomnijmy, że w „Rewersie” grały Krystyna Janda, Anna Polony a więc ikony polskiego aktorstwa. Tutaj z kolei, w „Ziarnie prawdy” w roli drugoplanowej, ale w bardzo ważnej występuje Jerzy Trela. To są prawdziwi giganci. Wyłanianie aktora to u mnie jest proces, którego nie należy przyspieszać. Na początku byłem bardzo mocno skoncentrowany na opisie Szackiego w powieści. Powierzchowność Roberta nie przystawała do tego, co wymyślił sobie Miłoszewski. Ale znając go wiedziałem, że on się przeistoczy w głównego bohatera i zrobi to genialnie. Stanie się nim. Dla mnie ważniejszy był charakter niż powierzchowność. Po telefonie do autora, który ucieszył się z tego pomysłu zadzwoniłem do Roberta, który poprosił o kilka dni do namysłu. Przeczytał scenariusz i chętnie się zgodził. Nasza współpraca układała się świetnie. Byłem bardzo zadowolony z tego, co działo się na planie.

 

 

Sylwia Paszkowska: A gdyby Miłoszewski nie zgodził się na Roberta Więckiewicza, ty, jako reżyser, obstawałbyś przy swoim?

 

Borys Lankosz: Zygmunt już na początku zakomunikował, że wszystkie ostateczne decyzje należą do mnie. Ja z kolei, miałem ogromny szacunek do jego propozycji. Pewnie gdyby zdarzyła się taka sytuacja, o jakiej mówisz, zapytałbym go, kogo on widzi na miejscu Roberta, ale on zgodził się chętnie. Od jego żony pochodzi pomysł, żeby w roli Leona Wilczura zobaczyć Jerzego Trelę. Zaakceptowałem go z ogromną ekscytacją.

 

Sylwia Paszkowska: Dawno go nie widzieliśmy w kinie, w dużej roli. Tutaj wbija w fotel.

 

Borys Lankosz: Kiedy usłyszałem, że się zgodził, poczułem taki dreszcz, jak wówczas kiedy Anna Polony zgodziła się zagrać w „Rewersie”. To było moje marzenie i ono się spełniło. Fantastycznie wspominam tę współpracę.

 

Sylwia Paszkowska: Jak pracuje się debiutantowi, kiedy naprzeciw ma się Annę Polony i Krystynę Jandę.

 

Borys Lankosz: To jest bardziej przyjemność i przywilej, niż jakiekolwiek obciążenie. Panie w momencie kiedy wyczuły, że panuję nad planem, skoncentrowały się na swojej pracy. Wspominam to jako bardzo dobre i harmonijne doświadczenie.

 

Sylwia Paszkowska: Żeby nakręcić ten film, założyłeś Studio Rewers.

 

 

Borys Lankosz: Ono powstało we współpracy z Anną Drozd i z dwoma naszymi kolegami: Edwardem Tabiszewskim i Grzegorzem Szymańskim. Decyzja wzięła się z przekonania, że jest coś głęboko nie fair w sytuacji, w której stwarzasz projekt, jesteś z nim od samego początku, od idei do momentu, kiedy on znajduje się w kinach i trzeba go promować. Na papierze tymczasem, koniec końców zostajesz człowiekiem wynajętym do tego projektu. Wydawało mi się to głęboko niesprawiedliwe. Dlatego postanowiłem zająć się również produkcją. To mi dawało gwarancję final cut, prawa do ostatecznej wersji montażowej, co jest bardzo istotne. Chcę jednak od razu dodać, że Studio Rewers nie będzie produkowało wyłącznie moich filmów. Chcielibyśmy, żeby się stało takim miejscem, jakim było Studio Filmowe KADR za dyrekcji Jerzego Kapuścińskiego. Chcielibyśmy robić pierwsze, drugie filmy reżyserów i umożliwiać im realizację ich projektów. Wkrótce w zdjęciach znajdzie się Bartek Konopka z filmem, który dla Krakowian mam nadzieję, będzie czymś szczególnym. To będzie fabularny, biograficzny film o Tadeuszu Kantorze.

 

Sylwia Paszkowska: Sporo czasu spędziłeś w Hollywood, teraz wróciłeś do Polski, żeby nakręcić swój film. Planujesz powrót do Hollywood, jeżeli trafi się jakaś ciekawa propozycja? Czy raczej wolisz mieszkać tutaj i tutaj skupić się na polskich tematach.

 

Borys Lankosz: Mam tam swojego agenta. Co jakiś czas dostaję od nich propozycje. Niedawno trafił do mnie scenariusz z tzw. „czarnej listy”. To jest lista dla najciekawszych tekstów, które do tej pory nie zostały zrealizowane. Oczywiście, jeżeli trafi się coś fajnego, to na pewno będę chciał to zrobić. Tu w Polsce mam już przygotowany kolejny film i właściwie całe moje serce jest jemu oddane. To jest adaptacja powieści Joanny Bator „Ciemno prawie noc”.

 

Sylwia Paszkowska: Kto zagra główna rolę?

 

Borys Lankosz: Na razie nie mogę tego zdradzić.

 

Sylwia Paszkowska: Przewodnikiem po Hollywood był twój kolega z czasów szkolnych, z Krakowa, który teraz mieszka i robi karierę w Hollywood.

 

 

Borys Lankosz: Jest autorem muzyki do „Ziarna Prawdy”. Mówimy o Ablu Korzeniowskim, który jest moim przyjacielem od szóstego roku życia. Razem poszliśmy do szkoły podstawowej, razem śpiewaliśmy w chórze Filharmonii Krakowskiej, jeździliśmy z „Pasją wg św. Łukasza” Pendereckiego po raz pierwszy za granicę. Wiele formujących doświadczeń dzielimy wspólnie. To był dla mnie oczywisty wybór. Abel po przeczytaniu scenariusza i obejrzeniu pierwszej wersji filmu, natychmiast chętnie się zgodził. Bardzo lubię tę muzykę, którą napisał do filmu. Jest bardzo oryginalna a z drugiej strony odwołuje się do korzeni. On teraz pisze piękne romantyczne soundtracki a tutaj zrobił coś bardzo szczególnego. Pokazał swoim amerykańskim kolegom, że jego emploi jest znacznie bogatsze. Nie wahałbym się mu powiedzieć, gdyby mi się coś nie podobało. Podobnie on. Myślę, że nie miałby cienia wątpliwości, żeby mi odmówić, jeżeli by nie poczuł, że ten film go jakoś inspiruje. Zdecydowanie lepiej się pracuje z kimś, kogo zna się dobrze. To jest właściwie porozumienie pozawerbalne. Z ogromną radością zaobserwowaliśmy taką oto sytuację, że mimo, że dzieliło nas parę tysięcy kilometrów, było jak za dawnych lat, ja na swojej amatorskiej kamerze VHS a on na swoim syntezatorze robiliśmy pierwsze amatorskie filmy.

 

Sylwia Paszkowska: Pamiętasz swoją pierwszą nagrodę, którą odbierałeś w Pałacu Młodzież y w Krakowie?

 

Borys Lankosz: Oczywiście, to był porcelanowy smok, otrzymany na amatorskim festiwalu za pierwszy film, jaki w życiu zrobiłem: „Jaś i Małgosia”. To okrutna bajka o dwójce dzieci, które palą mamusię w kominku. Inspirowała mnie z resztą rozmowa Hitchcocka z Truffaut, kiedy on opowiada o okrucieństwie Grimmów.

 

Sylwia Paszkowska: Jest szansa, że wrócisz do Krakowa na stałe?

 

Borys Lankosz: Nigdy nie mów „nigdy”. Może na emeryturze tu zamieszkam, ale na razie nie myślę o powrocie. Mam tu rodzinę. Przyjeżdżam tutaj dość często i zawsze z sympatią.

 

Sylwia Paszkowska: Gratulacje za ziarno prawdy.

 

Borys Lankosz: Bardzo liczę, że spodoba się publiczności. Ciężko pracowaliśmy nad tym, żeby widz dobrze się bawił.

 

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię