Poradnia MONAR już od wielu lat promuje depenalizację marihuany. Depenalizacja czyli legalizacja?

„Nie. Depenalizacja oznacza, w skrócie oczywiście, zrezygnowanie z karania osób, które posiadają marihuanę, przedmiot nadal nielegalny. Wprowadzona bez żadnej kontroli medyczna marihuana spowodowała, że większość ludzi, których stać na pójście do lekarza, stać na zakup dość drogiej marihuany. Lekarze, którzy przepisują medyczną marihuanę, zdają sobie sprawę, że wystawiają receptę ludziom sięgających po tę substancję w celach rekreacyjnych, nie leczniczych. W pewien sposób demoralizują. Zawód lekarza zostaje w tym obszarze, nie chce tu użyć zbyt mocnych słów, wymieszany trochę z zawodem dealera – mówi Grzegorz Wodowski, kierownik Poradni MONAR w Krakowie. "Czym innym jest spowodowanie depenalizacji marihuany i powiedzenie ludziom, że jeśli sięgacie po ten relatywnie, mało szkodliwy narkotyk, to niekoniecznie musicie być szykanowani i wsadzani do więzienia, a czymś innym jest wypisywanie tej substancji osobom, pod płaszczykiem choroby, po to, żeby ludzie mogli używać jej rekreacyjnie".

Jaka więc idea przyświeca MONARowi?

„My musimy mówić ludziom, że marihuana też jest narkotykiem, też może spowodować zagrożenie dla zdrowia, życia, choć nie w takiej mierze jak inne narkotyki. Ale nie możemy mówić ludziom, którzy sięgają po marihuanę rekreacyjnie, że to jest lek. Zbudowaliśmy system, który jest pełen hipokryzji. Młodego człowieka, gdzieś w powiatowym miasteczku będzie ścigać policja, dlatego, że nie jest pacjentem korzystającym z medycznej marihuany. A dobrze ustawionego biznesmena, który lubi sobie zapalić i którego stać na prywatną wizytę u lekarza w celu uzyskania recepty na medyczną marihuanę, uznajemy za chorego. Budujemy taki system, którego być może odłamkiem jest to, że potem ktoś wypisuje leki typu fentanyl, oksykodon osobie, która niekoniecznie odczuwa aż taki ból, by tak silne substancje zażywać” – tłumaczy Wodowski.

Gość audycji „Pracują na Nobla” podkreśla, że rzeczywiście są takie odmiany medycznej marihuany, używane wobec niektórych chorób, pozbawione THC. Na ogół jednak, i o tym mówią statystyki, z roku na rok, w Polsce sprzedaje się o kilka ton więcej medycznej marihuany.

„I to jest marihuana zawierająca silne stężenie THC, nawet w granicach 19%. Podczas gdy EMCDA, Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii mówi, że na podstawie raportów z różnych krajów dotyczących nielegalnej marihuany, to ta uliczna marihuana zawiera średnio ok. 10% THC” – zauważa gość Radia Kraków.

Zdaniem Grzegorza Wodowskiego, kryminalizacja i penalizacja posiadania narkotyków dotyka osób zarówno zażywających narkotyki okazjonalnie, jak i tych sięgających po nie „w sposób uzależnieniowy”.

„Cierpią na tym jedni i drudzy. Mamy doświadczenia na przestrzeni wielu lat, że ani zakazywanie narkotyków, ani straszenie konsekwencjami, zupełnie nam nie pomogło” – przekonuje. "Mamy więcej konsumentów narkotyków niż w latach 70. Mamy też więcej narkotyków. Substancje zmieniają się na coraz to nowe, coraz trudniejsze do wychwycenia przez służby. Zmienił się też sposób ich dystrybucji. W tej chwili nie ma podziałów, jeśli chodzi o sięganie po narkotyki, na miasta i wsie. Przegraliśmy wojnę z narkotykami i to trzeba jasno powiedzieć. Ale sposobem na wygraną nie jest przepisywanie medycznej marihuany na wydumane dolegliwości. Medyczna marihuana powinna być dla tych, którzy mają wskazania. Ci, którzy chcą jej używać rekreacyjnie, niech sięgają po inną marihuanę, ale nie powinni też z tego powodu trafiać do więzień" – mówi kierownik Poradni MONAR w Krakowie.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.