Niestety, właśnie kwestie sił lądowych na obszarze polskiego "korytarza" były traktowane w Warszawie nieco po macoszemu - dość powiedzieć, że z jedenastu batalionów, jakie powołano na Pomorzu pod broń, jedynie cztery przedstawiały jaką-taką wartość bojową, a artylerię, pochodzącą z magazynów w Pińsku i Modlinie dostarczono na stanowiska dopiero w noc wybuchu wojny. Przeciwko tym skromnym siłom, liczącym 15.000 żołnierzy, Niemcy skierowali jednostki odpowiadające trzem dywizjom - a więc dwa i pół raza większe.
Wprawdzie Stanisław Dąbek dowodził całością lądowych sił w rejonie Gdyni, Kościerzyny i Pucka, to jednak jego nazwisko na zawsze związane będzie z Kępą Oksywską. Rolą Oksywia miało być stworzenie rejonu umocnionego wspomagającego Hel od strony lądu i broniącego bezpośrednio portów w Gdyni. Ten płaskowyż leżący nieco na północ od Gdyni, aż do 19 września, był miejscem jednej z najzacieklejszych bitew polskiej wojny obronnej. Bitew, w której dowódca osobiście brał udział na pierwszej linii frontu. Tak było 3 września pod Osową, czy 8 pod Nowym Dworem. Jego żołnierze odpłacali Dąbkowi bezprzykładnym heroizmem - mimo że często oddziały rezerwowe zdobywały broń dopiero na wrogu a kosynierzy walczyli kosami okutymi na sztorc - jak 150 lat wcześniej w Powstaniu Kościuszkowskim.
Kiedy 14 września padła Gdynia, Oksywie zostało jedynym skrawkiem wybrzeża oprócz Helu, który pozostawał jeszcze w polskich rękach i, podobnie jak z Helu, z Kępy Oksywskiej nie było się już dokąd cofać. Obrońcy wytrwali jeszcze pięć dni, a ostatni kontratak przeprowadzili nocą z 18 na 19 września. Ale tegoż 19 września, około 11.00 pułkownik Dąbek połączył się z dowództwem na Helu i poinformował kontradmirała Józefa Unruga, że dalsza obrona nie jest już możliwa. Ostrzeliwywani jednocześnie przez niemiecką artylerię od strony lądu, okręty z morza i bombardowani przez Luftwaffe, żołnierze Dąbka, nie mają już sił, amunicji ani łączności. Odosobnione gniazda oporu są likwidowane jedno po drugim.
Ranny odłamkiem moździerza Dąbek nakazuje swojemu oficerowi przerwać walkę w wypadku swojej śmierci - niedługo potem odbiera sobie życie ze słowami "Ja nie skapituluję!" Do wieczora, walki na Oksywiu wygasają. W uznaniu bohaterstwa obrońców Niemcy pozwolili na oficjalny pogrzeb ostatniego dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża.
Andrzej Kukuczka