Jednym z tych elementów jest nagualizm. Jak tłumaczy dr Piotr Grzegorz Michalik z Katedry Porównawczych Studiów Cywilizacji Uniwersytetu Jagiellońskiego, który w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki bada wierzenia rdzennych mieszkańców Meksyku: „nagualizm to przekonanie o symetrii bytu człowieka i innej istoty, zazwyczaj zwierzęcia. To, co przytrafia się temu zwierzęciu, przytrafia się też człowiekowi. Jeśli na przykład zwierzę zostanie ustrzelone w lesie, człowiek, który jest z nim powiązany, zginie”.
To przekonanie o „symetrii bytów” było powszechne w prekolumbijskiej Mezoameryce. Późniejsze ludy odziedziczyły też po Olmekach niektóre bóstwa (między innymi boga ognia - Huehueteotla) i konieczność składania krwawych ofiar, których bóstwa te wymagały od swoich poddanych.
Dr Michalik: „nie ma wątpliwości, że to właśnie piramidy były miejscem składania tych ofiar z ludzi. Forma tego rytuału różniła się w zależności od rodzaju święta, pory roku i bóstwa, które wymagało ofiary. W tej kwestii wyobraźnia ludów Mezoameryki była bardzo bujna. Słynne azteckie wyrywanie bijących serc przy użyciu obsydianowego noża jest standardem, z którym każdy w jakiś sposób kiedyś się zetknął, ale częsta była też na przykład dekapitacja i obdzieranie ludzi ze skóry”.
Śmierć na kamieniu ofiarnym była jedną z najbardziej chwalebnych i zapewniających największą chwałę, równać się z nią mogła jedynie śmierć wojownika w bitwie.
Dr Michalik: „te dwa rodzaje śmierci uznawane były za najbardziej honorowe i przynoszące największe przywileje w zaświatach. Co ciekawe podobne przywileje czekały na matki, które zmarły w trakcie porodu lub połogu. Urodzenie dziecka nazywane było wprost pojmaniem jeńca, czyli było bardzo niebezpiecznym zadaniem przynoszącym wielki prestiż i honor”.
Ten honor objawiał się w wierze w pośmiertne uczestnictwo w orszaku prowadzącym boga Tonatiuh po nieboskłonie. Dr Michalik: „od wschodu do zenitu Tonatiuh odprowadzali zmarli wojownicy, ci którzy oddali życie w bitwie albo na kamieniu ofiarnym. Od zenitu ku zachodowi odprowadzały go zmarłe w połogu albo po porodzie kobiety, które wprost były nazywane boginiami”.
Aztekowie wierzyli, że Tonatiuh, który przeistoczył się w słońce, jest bytem niekompletnym i „wymaga zasilenia siłą witalną”. To on, by codziennie przemierzać drogę od wschodu do zachodu, wymagał wyrywania składanym w ofierze jeńcom bijących jeszcze serc.
W ciągu zaledwie kilkuset lat panowania w Mezoameryce Aztekowie złożyli w ofierze dziesiątki tysięcy osób. Krwawych rytualnych spektakli było tak wiele, że, aby mogły regularnie się odbywać, toczono tzw. kwietne wojny. Były to „prekolumbijskie ustawki” organizowane wyłącznie po to, by pojmać jeńców, którzy później konali w męczarniach na szczytach piramid w stolicy Azteków - Tenochtitlán.
Dr Michalik: „ofiary z ludzi w Mezoameryce składano od czasów preklasycznych, natomiast trzeba zauważyć, że ich liczba i różnorodność form ich składania bardzo się zintensyfikowały w ostatnich stuleciach przed Konkwistą. To się zaczęło od Mixteków”.