Niepozorna zabawka dla opiekunów psów, zaskarbiła sobie uwagę prof. Marcina Urbaniaka odkąd bawią się nią również naukowcy.

Dokładnie 28 sierpnia zostały opublikowane ich badania, które rozpoczęły się jeszcze w okresie pandemii w Stanach Zjednoczonych. Grupa badaczy zajmujących się naukowo procesami poznawczymi u zwierząt, skupiona wokół Uniwersytetu w San Diego wpadła na pewien pomysł. Aby przeprowadzić eksperyment mimo pandemicznych obostrzeń, postanowili wykorzystać połączenia online i instruować zdalnie opiekunów psów. Kluczowym narzędziem w badaniu, miała okazać się mata, nazwana przez jej producentów talking pet.

To ta słynna już wśród wielbicieli gadgetów dla zwierząt zabawka?

Czyli zestaw piankowych przycisków, które pies naciska łapą i wtedy wydobywa się z nich słowo nagrane wcześniej przez opiekuna.

Talking dog buttons, w wolnym tłumaczeniu oznaczająca płynnie mówiące zwierzę.

Mam słuchając tego bardzo mieszane uczucia.

Te badania zostały skrytykowane dosłownie dwa dni po publikacji, na początku września. Funkcjonowanie tej maty polega na tym, że pies ma przed sobą np. trzy przyciski i w momencie, kiedy się nudzi albo chce wyjść na spacer, zamiast swoim własnym językiem ciała zakomunikować tę potrzebę, podchodzi i naciska jeden z przycisków, który na przykład jest w kolorze zielonym.  
W ten sposób po naciśnięciu guzika opiekun psa słyszy w języku angielskim słowo - spacer albo jedzenie itp.

I okazuje się, że człowiek działa na komendę, to takie zdalne sterowanie ludźmi?

I odwrotnie bo to my wciskamy przycisk pierwsi, na przykład ten ze słowem zabawa i zaczynamy bawić się z psem. W ten sposób zwierzę kojarzy przyciśnięcie guzika z określonym efektem.Pierwszy problem to wykorzystanie przez psa łapy jako narzędzia do komunikacji. dlatego że to człowiek - jako jeden z naczelnych,ma chwytne dłonie, na których nie musi się podpierać i chodzić.

Dla psa głównym narzędziem komunikacji jest głowa, grzbiet, ogon, uszy ale nie przednie łapy. Przednie łapy nie służą w ogóle ssakom do komunikacji poza naczelnymi, które uwolniły częściowo przednie łapy od brachiacji, sposobu poruszania się w koronach drzew, charakterystycznego dla niektórych gatunków małp. Dla psa dotknięcie czegoś łapą jest nieintuicyjne.

Nawet jeżeli pies nacisnąłby przycisk tylną nogą albo pyskiem, to już sam fakt, że powiązał swoją wewnętrzną potrzebę z konkretnym komunikatem werbalnym i miał intencję, wiedział, co się za chwilę wydarzy i to się wydarza, to już jest bardzo skomplikowana sekwencja, która dzieje się w jego psychice. Badacze z San Diego chcieli udowodnić, że faktycznie pies to rozumie. Najpierw w czasie pandemii przeprowadzili eksperyment na 29 psach. Następnie po pandemii w ostatnich dwóch latach sami jeździli do 30 psów, i ich opiekunów by testować te słowa.  Okazało się, że psy w 70% rozumiały trzy komendy: spacer, zabawa i jeść.

Badacze, zarzekają się, że to dopiero pionierski początek całego łańcucha badań, bo będą chcieli iść dalej, żeby pies naciskał.

Ale właściwie czego nowego w założeniu naukowców to badanie dowodzi?

Że pies posiada abstrakcyjne pojęcia w swoim umyśle.

To bardziej przypomina coś, co już znamy z eksperymentu Iwana Pawłowa?

No właśnie, ci badacze z San Diego chcą uniknąć wszelkich skojarzeń, czyli asocjacji Iwana Pawłowa z XIX wieku.


Posłuchaj całości podcastu na górze strony.