Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Polski 2050 Pawłem Ślizem.
Minister Bodnar przedstawił w Sejmie informacje dotyczące kontroli operacyjnych. Prawie 600 osób w latach 2017-2022 było objętych kontrolą Pegasusem. Jakie wnioski z tego powinno wyciągnąć państwo, choćby ws. nadzoru nad służbami?
- Istotą tej informacji ministra Bodnara nie jest tylko sprawa Pegasusa, ale całej inwigilacji. Ona objęła prawie 6000 ludzi. Wnioski sądu odnośnie zgody na taką inwigilację były uwzględniane. Tylko w 22 wypadkach nie zostały uwzględnione. To powinno pokazać okoliczność, że sądy stosują automatyzm. Nie trzeba tutaj zmienić przepisów? Kontrola bez zgody sądu przez prawie 8 dni nie jest za długa? Wiele rzeczy jest tu do zmiany.
Co teraz z komisją śledczą? Przypadki użycia Pegasusa ma badać teraz specjalny zespół prokuratorski. Potrzebna będzie jeszcze komisja?
- Komisja śledcza będzie bardzo potrzebna. Ona wiele swoich prac prowadzi jawnie. Może się z tym zapoznać obywatel, zobaczyć, do czego była wykorzystana wiedza operacyjna. Wiedza tajna i ściśle tajna pojawiała się w przestrzeni medialnej, w jedynej wtedy prawilnej stacji telewizyjnej. Tego obywatel nie dowie się z postępowania karnego. Komisja śledcza jest jawna, człowiek słucha świadków i wyciąga wnioski, jak poprzednia władza wykorzystywała inwigilację do swoich celów.
Listy nazwisk osób objętych inwigilacją Pegasusem nigdy nie poznamy?
- Nie jest tak, że nigdy. Część to przestępcy, duże, zorganizowane grupy. Innych ludzi poznajemy jednak. Panie żołnierki, generał Skrzypczak... To absurd. To pokazuje, jak to oprogramowanie było wykorzystywanie na osobie, która nieprzychylnie się wypowiadała o pewnych działaniach poprzedniej władzy. Wtedy idziemy do pokoju, naciskamy przycisk i zaczynamy słuchać.
Kiedy przed komisją mogliby stanąć Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i Zbigniew Ziobro?
- Komisja ma plan. Mamy w planie przesłuchanie pana Kamińskiego, pana Wąsika, także pana posła Ziobro. Przyjdzie czas. Słuchani teraz są inni świadkowie. Plan jest rozpisany do końca lipca. Dokumenty muszą spłynąć. One spływają do kancelarii tajnej. Zapoznajemy się z tym powoli.
Te trzy osoby są w harmonogramie do końca lipca?
- Jeszcze ich nie ma wpisanych w termin. Harmonogram obejmuje posiedzenia do końca lipca. Nie na każdy termin są wpisani wszyscy świadkowie.
Trzech ministrów z KO wybiera się do Parlamentu Europejskiego. Z PSL prawdopodobnie minister Hetman. To uczciwe wobec wyborców, kilka miesięcy po tym, gdy zostali powołani do rządu?
- Każda partia wybiera sobie i swoje listy układa. Polska 2050 postanowiła, że panie ministry nie idą do Europarlamentu, bo umówiliśmy się na 4 lata pracy. Jest umowa z obywatelami. Tę pracę zrobimy.
Odpowiada pan tylko za polityków Polski 2050, nie za PSL, ale co ws. mieszkalnictwa zrobił minister Hetman? Jak zwiększył do nich dostępność, że może spokojnie iść na „cmentarzysko dla politycznych słoni”, jak mówi minister kultury?
- Ja odpowiadam za tworzenie list Polski 2050. Każda partia decyduje, kto od nich powinien iść. Każda partia decyduje, na jakim polu dana osoba będzie wykorzystana. My uważamy, że pewnych umów się nie łamie. Mówimy, że będziemy odpowiadać za ministerstwa, ludzi, obowiązki… To byłoby niedobre, jakbyśmy teraz powiedzieli, że idziemy do drugiej pracy. Tak być nie powinno w Polsce 2050. Tak nie będzie.
Mówi pan tylko za Polskę 2050, nie za Trzecią Drogę?
- Tak. Jestem członkiem Polski 2050. W tej partii działam.
W okręgu małopolsko-świętokrzyskim Trzecia Droga ma obecnie dwoje europosłów: Różę Thun i Adama Jarubasa. Rozumiem, że podzielą się okręgami? Adam Jarubas w Małopolsce i Świętokrzyskiem, Róża Thun z okręgu dolnośląsko-opolskiego?
- Rozmowy trwają. Do końca tygodnia przedstawimy listy.
Ta dwójka nie wystartuje w jednym okręgu?
- Nie mogę powiedzieć. Przygotowujemy listy z koalicjantem. O swoich kandydatów dbamy i walczymy. Z nimi też rozmawiamy.
Ale Róża Thun jest kandydatką Polski 2050?
- Oczywiście tak.
Jak pan ocenia w Małopolsce wynik wyborów samorządowych Trzeciej Drogi? W Sejmiku sześcioro radnych, dwójka z Polski 2050, ale wynik Rafała Komarewicza w wyborach prezydenckich rozczarowuje.
- Nigdy Polska 2050 nie miała tylu radnych co teraz, na każdym szczeblu. Przejdę jednak poważnie do Małopolski. Wywalczyliśmy dwa mandaty do Sejmiku. Z Trzecią Drogą to nawet więcej. Rada Miasta? Nie był to sukces. Jednak komitet Rafała Komarewicza do Rady Miasta dostał 6,5%. My będziemy pracować, żeby przekonywać krakowian do Trzeciej Drogi, mimo silnej polaryzacji także w samorządzie. Jak pan wie, brałem udział w konferencji prasowej przed II turą. Poparliśmy Aleksandra Miszalskiego na prezydenta. Te ponad 5000 głosów, które zdecydowały w Krakowie, to także głosy wyborców Polski 2050. Też weźmiemy odpowiedzialność za miasto. Rozmawiamy. Chcemy pokazywać krakowianom, że też odpowiadamy za budowanie miasta.
Co pokazuje ten wynik 2,5% Rafała Komarewicza? Warto było wystawiać kandydata Polski 2050? PSL poparł Andrzeja Kuliga.
- 3%. Jak powiedziałem, nie jest to sukces. Nie ma co się oszukiwać. Nie pomogła nam polaryzacja sceny politycznej. To lekcja pokory i lekcja do odrobienia. Może na nowo musimy krakowianom opowiedzieć o Polsce 2050? Staram się to robić z poziomu Warszawy. Pokazuję naszą pracę w komisji, w Sejmie. Wczoraj rozmawialiśmy o TK, pracy nad naprawą Trybunału. Na nowo musimy przekonywać, że jesteśmy trzecim, ważnym wyborem. On nie może zniknąć ze sceny. Wybór między jednym i drugim to nie wybór.
Ten wynik Rafała Komarewicza będzie miał takie skutki, że zmienią się władze regionu Polski 2050?
- To decyzja władz regionu. Nie wiem. Nie jestem w stanie powiedzieć. Pewnie to nie jest powód do zmiany, ale do refleksji i próby opowiedzenia naszej historii na nowo.