Zapis rozmowy Jacka Bańki i Adama Piśko z dr Pawłem Kubickim, socjologiem z UJ.
Jacek Bańka: Moglibyśmy powiedzieć: szkoda, że tak późno?
Paweł Kubicki: Pewnie tak. Idea jest słuszna, ale wszystko się rozbije o wykonanie. Sondaż sondażowi nierówny. O ile wiem, krakowscy radni chcą się wzorować na Warszawie. Model warszawski jest omnibusem. Zbiera wiele informacji, ale ciężko to opracować i przerobić na konkretne polityki. Dla mnie będzie to świetny materiał, żeby robić analizę tego. Jak te sondaże się przełożą na politykę? Oto jest pytanie.
J.B: Gdybyśmy mieli taki barometr wcześniej to nie byłoby awantury o ZIO?
P.K: Nie do końca. Są narzędzia, które sobie dobrze radzą z pytaniem mieszkańców. Musimy rozróżnić sondaż opinii od sondażu deliberatywnego. To narzędzie, które się sprawdza na świecie Mam pewien problem. Jak badamy sondaż opinii, czyli proste ankiety telefoniczne i one nie do końca pokazują pewien sens tego o co pytamy. Miasto jest sumą konfliktów. Dobrze jest prowadzić sondaż deliberatywny. Opinie są dyskutowane i dochodzimy do stanowiska. Jak będziemy robili takie fotografie, że tyle krakowian pomyślało tak i tak to czy to jest narzędzie, żeby podjąć decyzje? Czy chodzi o wydyskutowanie pewnego problemu?
Adam Piśko: Mówi pan o tym, że taki barometr pokazuje tylko wycinek rzeczywistości w chwili zadawania pytania?
P.K: Tak. Cała kuchnia jak robi się sondaż jest ważna. Warszawiacy robią to na poważnie, twarzą w twarz. To jest jednak drogie. Jak zlecimy to tanim firmom, które będą pytały przez telefon to wartość takich sondaży jest dyskusyjna. Co z tego, że pokażemy je w mediach jak ich w nic nie przekujemy?
J.B: Jak rządzić? Chcemy o wszystko pytać, konsultować. Co z tym zrobić?
P.K: Myślę, że w Krakowie można wypracować swój sondaż. Sondaż deliberatywny ma swoje prawa autorskie. On był parę lat temu przeprowadzony w Poznaniu. To jest problem, bo to jest trudne i kosztowne. Doświadczenia poznańskie nie są najlepsze. Kraków Przeciwko Igrzyskom to też proponował. Pytanie czy Kraków nie mógłby wypracować swojego narzędzia? Nie chodzi o zwykłe ankiety. To jest pomysł. Kraków ma ogromny potencjał naukowy i społeczny. Połączenie tych rzeczy z urzędem miasta i wypracowanie narzędzi i innowacji to jest coś co warto popierać. Nie trzeba kopiować Warszawy.
J.B: Jakbyśmy takie narzędzie stworzyli to o co by pan chciał zapytać krakowian?
P.K: To trudne pytanie. Wiele jest takich aspektów. Pytanie o co chcieliby pytać włodarze? Jaka jest ich wizja na Kraków? W programach czytaliśmy optymistyczne zapowiedzi, ale jakie są zamiary? Jakie inwestycje, jak zarządzać? O to mamy pytać.
J.B: Jeśli słyszymy od samorządowców, że jest konieczne posługiwanie się takim narzędziem to znaczy, że wszyscy zrozumieliśmy, że partycypacja jest nie do uniknięcia?
P.K: Chyba tak. To widać od pewnego czasu. Samorządowcy otwierają się. Różnie to wygląda w różnych miastach. Ostatnie wybory pokazały, że tacy włodarze, którzy się nie otwierali na mieszkańców, nie utrzymali mandatów. To wskazówka. Musi być jednak partycypacja faktyczna a nie fasadowa. One muszą być wiążące. Ludzie muszą wiedzieć, że ich czas nie jest marnowany.
J.B: Ciekawe na ile się otworzyli nasi samorządowcy na ruchy miejskie i mieszkańców. W Krakowie każdy z kandydatów mówił jak działacz miejski. Na ile mówią od siebie?
P.K: Świetnie, ale po czynach ich poznamy. Ciężko powiedzieć. Ja jestem zadowolony, że ten głos ruchów miejskich stał się głównym nurtem w Polsce. Pytanie czy rzeczywiście jest tak, że samorządowcy wyciągnęli ten głos ruchów miejskich, bo jest modny? Trudno oceniać. Zobaczymy.
J.B: W Polsce możemy wskazać przykłady, że był kandydat, który słuchał mieszkańców, rozmawiał i wygrał.
P.K: Oczywiście. Spektakularnym przykładem w dużych miastach jest I tura pani Zdanowskiej. Ona wygrała w Łodzi z dużym wynikiem. Jak popatrzymy na historię się otwarcia pani prezydent na ruchy miejskie, które zostały zaproszone do współpracy, to widzimy skąd ten wynik. Na drugim biegunie jest były prezydent Poznania – Grobelny. On prowadził konflikt z ruchami miejskimi i przegrał a był pewniakiem. Przegrał z osobą z ruchów miejskich.
J.B: Ostatnie wybory pokazują, że nie ma odwrotu? Każde miasto musi mieć swój sposób rozmawiania z mieszkańcami?
P.K: Oczywiście. Taki zwykły PR, gdzie się zasłaniamy bilbordami, nie działa. Sondaże opinii nie spowodują dobrze rozumianej zmiany. Obok tego trzeba dyskutować. Miasto jest sumą konfliktów, zawsze mamy swoje interesy. Mówi się o swoim podwórku. Rywalizujemy o swoje. Trzeba stworzyć mechanizmy, żeby coś wydyskutować. To musi być coś na przykładzie sondażu deliberatywnego, gdzie się dyskutuje.
J.B: Poddał pan pomysł warty głębszego przedyskutowania. Skoro w Krakowie jest takie środowisko naukowe to czemu mamy nie mieć swojego narzędzia?
P.K: Ten sondaż deliberatywny jest wypracowany wiele lat temu i jest w wielu miejscach implementowany. Czemu nie wymyślić czegośnowego? Tu mamy wielkie zaplecze naukowe.