Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem Koalicji Obywatelskiej, Pawłem Kowalem.
Ledwo Sejm wprowadził poprawki do pierwszej Tarczy Antykryzysowej, już jest nowa propozycja szefa rządu i prezesa NBP – Tarcza Finansowa. 100 miliardów wsparcia dla wszystkich firm. Jak pan ocenia te propozycje?
- Trudno je ocenić, gdy propozycje nie są znane. Jakby było tak jak mówili premier i szef NBP, jest to o czym opozycja i środowiska gospodarcze mówiły od dawna. Tak trzeba. To jednak początek. 100 miliardów brzmi dobrze, ale to wciąż w gruncie rzeczy dotyczyłoby tych firm, które już złożyły wnioski na zwolnienie z ZUS. Jesteśmy dużym krajem, to nie są pieniądze, które przyprawiają o zawrót głowy. Dopingujemy rząd. Zamiast przynosić projekty ustaw, trzeba wyłożyć gotówkę, pilnować pracowników, miejsc pracy, żeby gospodarka nie uwiędła.
Na razie znamy podstawowe informacje. Warunkiem przyznania tej subwencji będzie niezmniejszanie poziomu zatrudnienia, spadek obrotów o co najmniej 25%. Do wypłaty ma wystarczyć proste oświadczenie. Już słychać entuzjastyczny komentarz prezesa konfederacji Lewiatan, Macieja Wituckiego, który powiedział, że to bazooka, na którą czekał biznes, to gamechanger.
- Wystarczy przemnożyć liczbę złożonych oświadczań, mówiono o 400 tysiącach firm. To jest dobry kierunek, ale moją rolą nie jest bić brawo, ale zachęcać i motywować, żeby było więcej. Nie przysyłajmy tych ustaw do Sejmu. Obie ustawy były dziurawe, rząd to przyznał. To, co jest ważne z naszego punktu widzenia, to klarowne i przejrzyste zasady rozdzielnia pieniędzy. Ludzie muszą mieć poczucie, że te pieniądze są. Klarowne zasady, dopuszczenie pracodawców i pracowników, żeby widzieli te pieniądze, ustalenie co z branżami, które straciły prawie wszystko. Ten mechanizm jest dobry dla tych, którzy stracili trochę. Wczoraj zrobiłem konsultacje z krakowskimi przedsiębiorcami z branży turystycznej i transportowej. Im to nie pomoże. Jak ktoś stracił cały obrót, co mu da 30 tysięcy na rok na utrzymanie pracownika?
Choć jest tam wyraźna możliwość umorzenia nawet 75% tych środków. Duża część to może być dotacja zatem.
- Tak, ale to zadziała, jak przedsiębiorstwo straciło 30% obrotów. Niektóre branże straciły wszystko. Tam już nie ma pracowników. Ważna jest motywacja rządu. Możemy mówić, że to dobry kierunek.
Rozumiem, że opozycja będzie teraz rozliczać rząd z tych obietnic, na przykład takich, że finansowanie ma się odbywać z emisji obligacji Polskiego Funduszu Rozwoju. W kwietniu program ma ruszyć już na dobre...
- Dla mnie jest ważne, jakie będą te umorzenia? Będą warunki, będą kontrole? Jestem pozytywnie sceptyczny. To dużo lepsze mechanizmy niż te ustawy sejmowe. Całą noc głosowaliśmy nad Tarczą, gdzie było ponad 100 stron szczegółowych przepisów, że na przykład wybory w związkach sportowych będą przesunięte o rok. Co to ma wspólnego z Tarczą? Po co Sejm się tym zajmuje? Ruch Morawieckiego jest dużo lepszy. Nie podniecajmy się jednak, że to jest 100 miliardów. Do końca kryzysu będzie trzeba ze trzy razy tyle. Trzeba się z tego wyliczyć.
Co dalej z wyborami 10 maja? One się odbędą w tym terminie?
- Przestałem się tym zajmować. Jest taki dance macabre, że politycy powinni się od tego odsunąć. Mamy efekt działania w Bawarii. Jest ona mniejsza, wybory dotyczyły tylko pewnej grupy wyborców, wszystkie środki ostrożności były i jest masa zachorowań. To niebezpieczne. Każdy polityk, który do tego pcha, bierze na siebie odpowiedzialność za zachorowania ludzi, pracowników poczty. Trzeba się umówić z opozycją na stan klęski żywiołowej. To pozwala przesunąć wybory, ile potrzeba. To proste. Nic więcej się nie da wymyślić. Czas zadecyduje. Zajmijmy się gospodarką i walką z epidemią. Czeka nas szczyt. To najważniejsze.
Dlaczego nie uznał pan za wartą dyskusji propozycję Jarosława Gowina, by zmieniając konstytucję odsunąć w czasie wybory, jednocześnie zmieniając nieco model i wprowadzając jednorazową, 7-letnią kadencję?
- Zaskoczę pana. Ja nie tylko uważałem to za warte dyskusji, ale pierwszy to napisałem 4 tygodnie temu w Rzeczpospolitej. Był ten moment, żeby wpisać ten nadzwyczajny przepis.
Czyli nie udało się panu przekonać kolegów klubowych?
- Ja nie przekonuję. Nie jestem członkiem PO, nie mam wpływu na partię. Pokazałem ideę, wrócili do tego Ujazdowski i Zalewski. Wszystko ma swój czas. Dla ludzi ważna jest mobilizacja rządu i opozycji ws. epidemii. Drugą ręką nie można się zajmować wyborami. To paranoja.
Mobilizacja mobilizacją, terminy biegną. Obecnie mamy 10 maja wybory w formule tradycyjnej. Samorządowcy nie mogą skompletować komisji.
- Oni też mówili. Co trzeba zrobić? O tym mówi konstytucja i ustawy. Musi być stan klęski żywiołowej. On dla obywateli wiele się nie różni od tego, co mamy. Rząd może go wprowadzić jak dzisiejsze obostrzenia. To pozwala przesunąć automatycznie wybory o stan klęski, plus trzy miesiące i jest jeszcze możliwość przesunięcia w Sejmie, gdzie rząd ma większość. Gdzie problem? Wszystkie ręce na pokład. Wiem, że wielu polityków ma kłopot, żeby współpracować. Wielka Brytania. Nowy szef opozycji po wyborze od razu dzwoni do szefa rządu. USA…
Na te standardy w Wielkiej Brytanii dużo dłużej pracowali.
- To przed nami. Trzeba się tego nauczyć. Nie dostańmy amoku wyborczego.
Jutro prawie o tej samej porze minie 10 lat od chwili, gdy 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem życie straciło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką. Co w 10. rocznicę tego wydarzenia powinno wybrzmieć? To specjalna rocznica, przeżywana w czasach pandemii.
- Jest rocznica katastrofy 10 lat. 15 lat od śmierci Jana Pawła II i znowu jesteśmy wobec historycznego wydarzenia. Może tamte błędy nas zainspirują? Na krótko powinniśmy się razem zmobilizować. Polska potrzebuje zmobilizować się na moment. Jakbym chciał jakiegoś owocu na dzisiaj z tamtych wydarzeń, niech nas zainspirują do mobilizacji ci, których będziemy wspominać. To dziejowy moment w historii Polski. Wiele ludzi może umrzeć, zachorować, wiele firm może paść, może być masa bezrobotnych. Można z tego razem wspólnie wyjść. Brytyjczycy i Amerykanie szukają w nieszczęściu mobilizacji. Niech to wspomnienie sprzed 10 lat spowoduje, że nie popełnimy błędów, które wtedy popełniliśmy.