Gościem programu Przed hejnałem był aktualny Mistrz Świata ITKF w Karate Tradycyjnym, Paweł Janusz.
Sylwia Paszkowska: We Włocławku odbędą się 26. Mistrzostwa Polski seniorów, młodzieżowców, juniorów i juniorów młodszych karate tradycyjnego i oczywiście na tę imprezę jedzie grupa z Niepołomic.
Jedzie bardzo liczna grupa, choć chętnych było dużo więcej, ale nasze wewnętrzne eliminacje zdecydowały właśnie o takim składzie. Jedzie 30-osobowa kadra klubu, która przez ostatnie 3 miesiące ćwiczyła siedem razy w tygodniu. Bardzo solidnie i ciężko pracowała. Jedziemy podbić Polskę.
Jedziecie po same złote medale?
Jedziemy może nie po medale, bo naszym celem nie jest zdobywanie medali, ale nie przegrać, pokonać swoje możliwości, zdobyć upragniony cel. Upragniony, albo obrany.
I jedziecie także, aby potwierdzić, że zdobyty trzy lata temu i utrzymywany tytuł najlepszego w Polsce klubu karate nie został nadany przypadkiem.
Tak, chociaż tytuł najlepszego kluby karate to wyróżnienie za cały rok pracy, czyli też Puchar Polski Dzieci, który odbędzie się 20 czerwca. Jedziemy bardzo liczną ekipą do Rzeszowa. Myślę, że zabierzemy około 80 dzieciaków. W takim Pucharze Polski startuje około 1000 dzieciaków z całego kraju. Na tamten Puchar także będziemy dobrze przygotowani, bo te dzieciaki już ćwiczą po pięć, sześć razy w tygodniu. To są takie szkraby od czwartego roku życia i ćwiczą naprawdę dobrze. Czasem mówię do seniorów i juniorów: uważajcie, bo młodzi was gonią.
A teraz o tym, co w 2016 roku odbędzie się w Krakowie. To będą Mistrzostwa Świata, a przy okazji Kongres Karate.
To będzie niesamowita impreza. Już państwa na nią zapraszam. Rozpoczęły się przygotowania, wyjazdy do Japonii, do Tokio. To będzie naprawdę niezwykła sprawa, po raz pierwszy w historii. To będą nie tylko mistrzostwa świata w karate tradycyjnym, jak to się odbywało co dwa lata. To będzie wielki festiwal japońskich, tradycyjnych sportów walki. Cel jest taki, aby pod jednym parasolem, w Arenie Kraków spotkali się najwięksi mistrzowie walki, wszystkie japońskie szkoły walki, by pokazać także japońską kulturę. Już zaangażował się w to Uniwersytet Jagielloński, objął patronatem konferencję BUDO. Po tej konferencji powstanie praca, która zostanie wysłana do UNESCO i to będzie powodem do tego, aby potem na UJ otworzyć przewód doktorski z zakresu BUDO.
Może powiemy coś więcej o BUDO.
BUDO to jest coś, co zbudowało Japonię i co buduje w człowieku taki korzeń samodyscypliny. To jest samodoskonalenie się oparte na treningu i zgłębianiu wiedzy o sztukach walki. To jest coś, co jest nie tylko dzieciom i młodzieży, ale także dorosłym bardzo potrzebne. Ludziom bardzo brakuje samodyscypliny: coś próbują, nie wychodzi im, za wcześnie się poddają. Brakuje celu i konsekwencji działania. Od początku uczymy, że jeżeli obierasz sobie cel, to musisz ten cel osiągnąć i to ciężką pracą. Nie kombinowaniem, tylko ciężką pracą, prostą drogą i naprawdę ten cel może być wtedy osiągnięty. W Japonii ludzie, którzy pełnią stanowiska kierownicze, są menagerami wielkich firm, są w parlamencie, to są ludzie, którzy wywodzą się z z kasty samurajów. To są ludzie, którzy od dzieciństwa mają w sobie ducha BUDO - obierania celu i dochodzenia do niego drogą szlachetną, prawą, bez kombinowania, bez lawirowania, jak to czasem obserwujemy w polityce czy w mediach.
Tuż przed wyborami prezydenckimi to takie dobre wprowadzenie...
Tak, wielu osobom przydałoby się BUDO.
Jak to się stało, że zacząłeś trenować karate, bo podobno zacząłeś od boksu?
Jestem z rodziny wielodzietnej - nas było pięcioro rodzeństwa: czterech chłopaków i najmłodsza siostra. Różnica wielu pomiędzy najstarszym bratem a tą właśnie wynosi 18 lat. Ja byłem w środku i byłem strasznym urwisem, tłukłem się i ze starszymi i z młodszymi. Tata, który jest z rodziny sportowej i góralskiej powiedział "Nie". Zapisał najstarszego Grzegorza na judo, a mnie na boks. Miałem wówczas 12 lat. Bardzo mi się to podobało.
Nie widać tego po nosie.
Trenowałem trzy lata. Jako młody chłopak nie miałem rówieśników na tym boksie, nie za bardzo miałem z kim trenować. Gdy zamknięto sekcję boksu, mój brat poszukał mi właśnie karate. Od początku byłam zafascynowany. Dyscyplina, która tam panowała, etykieta, ukłony, to dla mnie było coś zupełnie nowego. Poza tym był ważny brak kategorii wagowych - nie jestem dużej postury i mogłem walczyć z większymi od siebie.
To się też stało w jakimś sensie sportem rodzinnym, bo młodszy brat Michał także trenuje karate.
Jest wspaniałym zawodnikiem i instruktorem. Zdobyliśmy wspólnie mistrzostwo świata w karate drużynowym. To jest sposób na życie.
Słyszałam, że jest ostrym trenerem.
Ja jestem ostrzejszy. Każdy trener musi mieć coś takiego jak szorstka miłość. Trzeba wiedzieć, kiedy pochwalić - bo to jest bardzo ważne - a kiedy wymagać trochę ostrzejszym głosem. To jest sztuka walki.
Te samurajskie ideały są także ważne w życiu prywatnym?
Oczywiście, że tak. Ludzie, którzy ćwiczą karate są dobrymi menagerami, dobrze prowadzą firmę.
W Polsce na ulicy jesteś osobą anonimową, ale w Japonii, kiedy wypowie się Twoje imię to budzi szacunek.
Miałem okazję być w Japonii i zrobić tam pokaz. Teraz szkoły japońskie przyjeżdżają do Polski.
Tradycyjna natura i dusza słowiańska chyba nie idzie w parze z BUDO.
Oj, idzie. Naród polski jest bardzo zbliżony do japońskiego. Japończycy wyczuwają w nas niesamowite geny, bo my takie mamy.
A nasze pijaństwo, bałaganiarstwo?
To są te złe rzeczy, ale one nie są kojarzone z Polską.
Właściwie powinnam nasze spotkanie zacząć od ukłonu i od pozdrowienia "osu".
Osu - to znaczy współpracujmy. Tak się zaczyna każdy trening: ukłon i oddanie szacunku drugiej osobie. Walka to jest nauka. Mogę przegrać, ale się wielu rzeczy nauczę, wyciągnę wnioski i następną walkę mogę zwyciężyć. Jest takie przysłowie japońskie: "Jeżeli zwyciężyłeś, to mocniej zapnij hełm", bo trudniej jest na górze. Ja to często mówię politykom.
Ty też byłeś radnym i działałeś w Niepołomicach.
Tak, to jest wspaniałe miasteczko i dużo się w nim dzieje. Teraz mam za dużo pracy w związku z Mistrzostwami Świata w BUDO w 2016 roku i nie mógłbym się poświęcić pracy radnego.
Te Mistrzostwa Świata to bardziej zasługa tego, że mamy tak wspaniały obiekt jak Kraków Arena, czy to jest Twoja zasługa i tego, że istnieje tu szkoła prowadzona przez Ciebie i Twojego brata?
Jedno i drugie. Nie ma lepszego miejsca na świecie niż Kraków. To będzie impreza edukacyjna, nie komercyjna. Już dzisiaj serdecznie państwa zapraszam.
To, że karate tak dobrze się ma w Krakowie i Polsce, to ogromna zasługa Włodzimierza Kwiecińskiego. To jest człowiek, który jest ogromnie ceniony w Japonii, został odznaczony najstarszym japońskim wyróżnieniem Złotą Odznaką Kwitnącej Wiśni. Zbudował największy na świecie obiekt japońskich sportów walki na 60 hektarach powierzchni Dojo-Stara Wieś (Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo - Stara Wieś). Japończycy się dziwią, że jest taki obiekt w ogóle. To jest człowiek, który wyznacza standard, my staramy się do niego dorównać.
Karate nie jest widowiskowym sportem dla osób niewtajemniczonych, chociaż myśli się o tym, by stało się dyscypliną olimpijską.
Nie jesteśmy do końca przekonani co do tej olimpiady. Teraz sport nie jest już taki, jak dawniej. Bardziej patrzy się na sport pod kątem afer i dopingów. To jest biznes, a my nie jesteśmy biznesem. Robimy to z pasji. Karate ma skomplikowane przepisy. Nie da się go ćwiczyć rok czy dwa. Trzeba ćwiczyć kilka lat. Trzeba nabrać odpowiedniego nawyku ruchowego, tu nie może być przypadkowości. To jest trudna sztuka walki, ale także widowiskowa. Widać, jak pięknie pracuje ciało.
Kiedy oglądałam filmiki z pokazów karate, to miałam wrażenie, że wy tańczycie.
Trochę może niezgrabnie. W tańcu trzeba być elastycznym, w karate trzeba mieć dynamikę, ostrość. Chociaż karatecy są dobrymi tancerzami.
Tańczysz?
Jak zagrają, to zatańczę.