Zapis rozmowy Jacka Bańki z Piotrem Nawarą, współautorem projektu architektonicznego nowej siedziby Cricoteki z zespołu projektowego nsMoonStudio.
Taki artysta jak Tadeusz Kantor może być punktem wyjścia do projektu architektonicznego?
- Oczywiście. Dla nas inspiracją były prace Kantora a szczególnie rysunek człowieka i stołu. To dwa różne światy, przeplatanie się czegoś żywego z martwym, czegoś starego z nowym. To był nasz wzorzec.
To stare to tkanka architektoniczna Zabłocia a nowość jest ucieleśniona w tym projekcie? Czy to za duże uproszczenie?
- Te dwa elementy mogły zajmować różne miejsca ze względu na dobór materiału. Na pewno zbliżamy się tym nowym budynkiem do czystych bezdetalicznych form. Ona jest skontrastowana ze starym budynkiem elektrowni. Te dwa elementy współdziałają, ale się nie stykają.
Powiedział pan, że inspiracją były prace plastyczne Kantora. W jakim wymiarze ten projekt jest hołdem dla autora?
- Staraliśmy się nadać temu pewne cechy przyszłości, kontynuowania idei Kantora. Braliśmy pod uwagę multidyscyplinarność tego obiektu. Mówimy o dostępie do rzeki, społecznym placu. Pozwalamy, żeby ten budynek miał parę żyć równoległych.
Jak ważna była architektura Zabłocia?
- Sugerowaliśmy się wizualnością od strony rzeki i sąsiedztwa tego co zastane. Chcieliśmy stworzyć nowe oddziaływanie i nową jakość.
Nowa Cricoteka to rodzaj centrum, które powstaje na Zabłociu. Jak ważne jest to co się będzie działo wokół budynku?
- Misją dzisiejszej architektury jest bycie głównym punktem. Nie tylko pod względem formy, ale także programu społecznego. Musi być możliwość korzystania z obiektu ciągle. Ludzie muszą wiedzieć, że architektura jest dla nich. Przy planowaniu takich miejsc planuje się tak nowoczesną architekturę, żeby ona pozwalała dawać nowe możliwości.
Jak się uzyskuje wymiar społeczny? Chodzi o to, żeby mieszkańcy sami zaczęli tam przychodzić, żeby to miejsce żyło.
- Moim zdaniem nie ma gotowej recepty, żeby architektura zawsze była akceptowana i żeby ludzie lubili tam wracać. Są pewne cechy, o których trzeba myśleć. To otwarcie architektury, sąsiedztwo pewnych funkcji. Tak jak mówiłem, to nie jest stuprocentowo pewna recepta, ale daje już szansę do posiadania potencjału.
Jak się osiąga ten potencjał wynikający z powierzchni wystawienniczych? Jak się instaluje ten magnes, żeby tam pobyć a nie tylko oglądać dzieła?
- To ważne. Dzisiejsze nowoczesne muzea muszą zachowywać tę proporcję. Wystawiennictwo to część programu. To miejsce do spędzania wolnego czasu z rzeką, sztuką i nowymi ludźmi.
Jak pan, jako architekt, myśli o Kantorze to zadanie było łatwiejsze czy trudniejsze?
- Unikaliśmy porównania z pracami Kantora. Stwarzaliśmy arenę i tło do wydarzeń kantorowskich i postkantorowskich.
Mamy odniesienia europejskie czy światowe? Z jakich doświadczeń wyrasta Cricoteka?
- Mam nadzieję, że będziemy zwracać się do przyszłości. Potencjał lokalizacji budynku, architektury i wątku społecznego jet tak duży, że dopiero zacznie promieniować.
Wspomniał pan o roli Wisły i zwrócenia fasady do rzeki.
- To ważne, żeby większość budynków i funkcji miejskich zwracać w stronę rzeki. To powrót do naturalnych wartości i naturalnego funkcjonowania. Miasto od lat było odwrócone od rzeki i znowu to się odwraca. Są elementy, które się wiążą z takim przekazem. Rzeka może się odbijać w podbrzuszu budynku. Budynek jest dobrze też widoczny od strony rzeki. Mamy nadzieję, że on będzie ważnym elementem.
Budynki starej elektrowni były wyzwaniem czy ułatwieniem?
- W tej koncepcji na początku wyzwaniem a jak już znaleźliśmy sposób na współfunkcjonowanie tych światów, były pomocą.
Chciałby pan, żeby kiedyś na pocztówkach były fotografie Cricoteki?
- To jest oczywiste. Zależy nam, żeby ten obiekt zaczął żyć swoim życiem. To dla nas ważna rzecz po wybudowaniu. Jak to będzie wykorzystane i jak obiekt będzie oddziaływać.
Myśli pan, że Cricoteka wpisuje się już w wizualną stronę Krakowa?
- Powoli są te elementy zauważalne. Dopiero po rozpoczęciu funkcjonowania obiektu ta architektura zyska swój ikoniczny potencjał.
Partner Główny: