Otyłość - co to za choroba?
Choroba otyłościowa to zaburzenie autoregulacji energetycznej organizmu, prowadzące do nadmiernego nagromadzenia tkanki tłuszczowej, czyli otyłości. Aktualnie w Polsce na chorobę otyłościową choruje około 1/3 populacji osób dorosłych. Ale ta informacja moim zdaniem nie jest kluczowa.
Kluczową informacją jest to, że nieleczenie tej grupy chorych prowadzi do rozwoju licznych powikłań tej choroby. Raczej powinniśmy przedstawiać sytuację w sposób następujący: w wyniku nieleczenia chorych na otyłość w naszym kraju około 3 milionów chorych mamy z cukrzycą typu 2., 4,5 miliona chorych z nadciśnieniem tętniczym, 200 tysięcy chorych ze zmianami zwyrodnieniowymi stawów wymagającymi endoprotezoplastyki.
Jak leczy się tę chorobę? Mam na myśli leczenie farmakologiczne.
Leczenie farmakologiczne chorych na otyłość jest jednym z największych osiągnięć współczesnego świata i medycyny i game changerem obecnej sytuacji. Pozwala ono na kompleksowe leczenie chorych na otyłość i w wielu przypadkach pozwala na uniknięcie przeprowadzenia operacji bariatrycznej.
Powinniśmy jednak podjąć olbrzymi wysiłek, ażeby ucywilizować możliwość leczenia farmakologicznego zgodnie z miejscem, w którym znajdujemy się w Europie i na świecie, bo w chwili obecnej to leczenie niestety oznacza dla wszystkich chorych olbrzymi koszt. A jeżeli dostrzeglibyśmy to, że dzięki leczeniu przyczynowemu chorych na otyłość będziemy mogli oszczędzać środki finansowe w związku z leczeniem powikłań choroby otyłościowej, to również moglibyśmy ulżyć nam wszystkim, pamiętając, że mamy system opieki zdrowotnej oparty na tzw. solidaryzmie społecznym.
A jakie są podstawy leczenia choroby otyłościowej?
Mamy leki, mamy chirurgię, mamy edukację żywieniową, o której nie powinniśmy zapominać, mamy wsparcie psychologiczne i mamy fizjoterapię. To są, można powiedzieć, podstawy leczenia chorych na otyłość. Oczywiście edukacja żywieniowa powinna być realizowana przez profesjonalistów w tym zakresie, czyli dietetyków, jeżeli chodzi o wsparcie emocjonalne, to oczywiście przez psychologów.
Mam wrażenie od dłuższego czasu, że w sposób całkowicie niezgodny z tym rozumiemy rolę aktywności fizycznej w leczeniu choroby otyłościowej. Powszechnie jest ona postrzegana jako zużycie energii i w ten sposób odwrócenie niekorzystnego bilansu energetycznego. Tak, proszę Państwa, nie jest.
Nasz organizm jest tak wysoce efektywny pod względem wykorzystania energii, że możemy całą godzinę biegać i dwoma kęsami spożytego pokarmu odrobić to, co zużyliśmy przed chwileczką. Natomiast ruch jest istotny ze względu na, po pierwsze, zachowanie masy mięśniowej i w ten sposób przeciwdziałanie spadkowi podstawowej przemiany materii, ponadto odreagowanie stresu, ogólne usprawnienie organizmu, poprawienie jakości snu, czyli ma również kolosalne znaczenie w leczeniu chorych na otyłość.
A jakie miejsce w leczeniu otyłości ma chirurgia?
Chciałbym bardzo zaprotestować przeciwko temu, że powszechnie to, co wykonujemy jako chirurdzy bariatryczni, jest określane mianem zmniejszenia żołądka.
Rozwój choroby otyłościowej nie wynika z tego, że chorzy na otyłość mają większe żołądki. To są mity obalone w badaniach naukowych przed 30 laty. W chwili obecnej wiemy, że chirurgia bariatryczna naprawia zaburzone mechanizmy neurohormonalnej regulacji spożycia pokarmów poprzez np. zmniejszenie wydzielania greliny, czyli hormonu, który daje nam rozkaz iść do lodówki i zjedz, czy też przywrócenie poposiłkowego wydzielanie GLP1, czyli hormonu, który daje nam uczucie sytości.
A musicie państwo wiedzieć, że działanie tych hormonów jest zaburzone u chorych na otyłość i w wyniku tego chorzy na otyłość odczuwają permanentny głód i nie doświadczają uczucia sytości. Wyobraźcie sobie Państwo takie życie.
I po to właśnie są operacje bariatryczne, ażeby ulżyć chorym w tym cierpieniu.
Niestety większość ludzi z otyłością wstydzi się tej choroby.
Świat odchodzi od przymiotnikowego określania danych grup chorych, czy danych grup osób, dlatego że wiemy, że ma to charakter stygmatyzujący.
W języku angielskim jest to dosyć tak ładnie opisane, określone jako People First Language, czyli człowiek na pierwszym miejscu, w związku z czym posługujemy się np. takim określeniem jak osoby z niepełnosprawnością. To samo dotyczy grupy chorych, których dotknęła choroba otyłościowa.
I w języku angielskim mówi się People with Obesity, czyli ludzie z otyłością. Natomiast w języku polskim choruje się na choroby, czyli jeżeli u kogoś stwierdzamy nadciśnienie, to choruje na nadciśnienie. Jeżeli u kogoś stwierdzamy chorobę nowotworową, to choruje na chorobę nowotworową. W języku polskim chorujemy na otyłość również.
Myślę, że w najbliższym czasie doczekamy się dużej rewolucji, jeżeli chodzi o definiowanie tej choroby. Przecież istotą tej choroby nie jest to, czy ktoś za dużo waży, czy nie, tylko to, dlaczego doszło do tego nadmiernego nagromadzenia tłuszczu.
Czyli choroba otyłościowa to zaburzenia homeostazy energetycznej, czyli zdolności naszego organizmu do autoregulacji, które manifestują się w przypadku tej choroby nadmiernym nagromadzeniem tłuszczu, czyli otyłością. Niestety, żyjemy cały czas w świecie oceny estetycznej tej choroby. Natomiast ta choroba dewastuje nasze zdrowie i życie, doprowadzając do około 200 różnego rodzaju powikłań.
Wśród najczęstszych trzeba wymienić cukrzycę typu II, nadciśnienie tętnicze, zmiany zwyrodnieniowe stawów, ale co też często podkreślam, choroby nowotworowe. Gdyby udało nam się wyleczyć wszystkich chorych, którzy chorują na otyłość w naszym kraju, pół miliona chorych nie zachorowałoby na raka, gdyby byli leczeni z powodu otyłości. Powinienem powiedzieć rzecz szalenie ważną.
Nie wiem, jak odbiorą to chorzy na otyłość, którzy teraz będą słyszeli moją wypowiedź. Nie wiem, jak odbiorą to osoby niechorujące na otyłość. Czego jest brak w tym obszarze? Aktywności społecznej samych chorych na otyłość.
Ja mówię do chorych, dlaczego nie pokażecie, jak wygląda wasz los? Co słyszę najczęściej? Wstydzimy się. Proszę Państwa, żadna choroba nie powinna być przyczyną wstydu. Myślę, że też powinniśmy zrozumieć to w przypadku tej choroby, choroby otyłościowej.
I myślę, że głos chorych na otyłość mógłby mieć kolosalne znaczenie, jeżeli chodzi o zrozumienie potrzeb tej grupy chorych, tego, że istnieje pilna konieczność realizacji tych potrzeb.
Na zakończenie naszej rozmowy prosiłabym o wyjaśnienie, co to jest wskaźnik Wyleżoła?
Muszę państwu powiedzieć, że nieraz mi się zdarza, że wchodzę do przydomowego sklepu, bo dużych takich sklepów to już od dawna unikam, i mam na coś ochotę. Przyglądam się tym wszystkim produktom.
Sięgam od torebki do torebki, bo każda pięknie wygląda, każda jest piękna, kolorowa. Na każdej się znajdują piękne obrazki, które by sugerowały, że to samo zdrowie. A jak odwracam te torebki i czytam, jaki tam jest skład tych produktów, to niestety przynajmniej staram się, żeby rozsądek zwyciężył, i odkładam to na półkę i nie sięgam po to.
Ale jest to możliwe, ponieważ odpukać na szczęście nie choruję na otyłość. Gdybym chorował na otyłość, to wiem, że nie wygrałbym z tymi torebkami.
Zróbcie Państwo taki eksperyment. Wejdźcie do jakiegokolwiek przydomowego sklepu i spróbujcie znaleźć nieprzetworzoną żywność. Oceńcie, jaki jest odsetek tej nieprzetworzonej żywności względem tego wszystkiego, co znajdziecie na półkach. Ja nie wiem, czy to jest 1-2%, może tego wszystkiego.
Od pewnego czasu staram się chorych zainspirować takim bardzo prostym działaniem matematycznym, które nazywam wskaźnikiem Wyleżoła. Polecam go państwu bardzo serdecznie. Zazwyczaj znajdujecie państwo na opakowaniu podstawową informację, ile kilokalorii znajduje się w 100 gramach danego produktu.
To proszę, żebyście państwo tę liczbę kilokalorii podzielili przez 10. Otrzymacie wówczas państwo liczbę łyżeczek cukru, które musielibyście wrzucić do szklanki herbaty, ażeby otrzymać herbatę o tej samej kaloryczności. Czyli jeżeli wchodzicie Państwo do sklepu i sięgacie po produkt, który ma na przykład 80 kilokalorii, dzielicie to przez 10, otrzymujecie 8. Czyli to oznacza, że musielibyście wrzucić, wsypać 8 łyżeczek cukru do szklanki herbaty, żeby otrzymać tę samą kaloryczność.
To już się wydaje przerażające, a zapewniam państwa, że 80 kilokalorii to będą produkty, które są najmniej kaloryczne, po które sięgniecie, a znajdziecie na półkach sklepowych produkty, które mają na przykład po 500 kilokalorii w 100 gramach, czyli to jest 50 łyżeczek cukru, czyli to oznacza 250 gramów w szklance herbaty, która mieści 200 mililitrów, czyli 200 gramów herbaty.