- Pierwsi zaczęli oszukiwać władcy. Do bitej przez siebie monety dolewali ołowiu. We Francji Filip IV Piękny miał opinie króla fałszerza. Robili to w prosty sposób. Wydawano edycję monet, po czym ona była delegalizowana i trzeba było wymienić stare monety na nowe, bo inaczej można było nawet zostać ukaranym za posługiwanie się starą monetą. W nowym modelu tego kruszcu było już troszeczkę mniej. W Polsce słynnym władcą, który fałszował monety, był Mieszko III Stary. Mamy na ten temat przepiękną relację Wincentego Kadłubka, gdzie biedny rycerz posłużył się niewłaściwymi monetami i został za to skazany przez niesprawiedliwego mieszkowego sędziego. Nie trzeba szukać źródeł pisanych, bo wystarczy popatrzeć na monety Mieszka III, które są przecież w Krakowie dostępne w fantastycznym muzeum, w którym mamy chyba właściwie wszystkie przykłady polskich monet i widać jak one wyglądają. Wizualnie są znacznie ciemniejsze, cieńsze i to namacalnie widać, że były lekko oszukiwane. Była to jedna strona - władca, ale była też druga strona - odbiorca. Był taki brzydki zwyczaj obrzezywania monet. Srebro jest metalem dosyć twardym, ale nie tak twardym jak stal, więc można było delikatnie obciąć monetę na brzegu, bo przecież nikt się nie zorientuje. Ale kiedy moneta była już któryś raz obrzezywana to się zmniejszała. Ten karbowany brzeg monet pojawił się właśnie po to, żeby było widać, że jest nienaruszona - mówił historyk, Grzegorz Szymanowski.
(cała rozmowa do posłuchania)