Jak będzie wyglądała w Krakowie o tym Magdalena Wadowska porozmawia ze swoimi gośćmi: Łukaszem Kostuchem – animatorem orlika na os. Złotej Jesieni i Rafałem Chechelskim – prezesem Stowarzyszenia Sportowego Polonia Kraków.


Magda Wadowska: To będzie prawdopodobnie największa tego typu impreza w Polsce.

Łukasz Kostuch: Na pewno największa impreza rekreacyjna, gdzie spotkają się osoby z różnych grup. Dorośli, młodzież i najmłodsi będą mierzyć się w różnych dyscyplinach: Od tak zwanych konkurencji śmiesznych, poprzez piłkę nożną, skończywszy na speedballu.

 

Cel imprezy jest prosty, ale i ważny: chodzi o to, by promować aktywny i zdrowy tryb życia.

Rafał Chechelski: Bo cała ta impreza jest skierowana przede wszystkim do rodzin. Takich inicjatyw w Krakowie i w ogóle w Polsce do tej pory było bardzo mało. Większość z nich było skierowanych do dzieci i młodzieży lub stricte do dorosłych. Tutaj łączymy kilka pokoleń. Liczę na ciekawy przebieg imprezy i myślę, że rodziny będą brały szerszy udział w zawodach sportowych.

 

Wreszcie mamy korzyść z wykorzystywania wybudowanych Orlików.

Rafał Chechelski: Na pewno. Ale akurat boisko przy os. Złotej Jesieni nie kojarzy się wyłącznie z piłką nożną. Mamy bardzo duże boisko poliuretanowe, na którym można grać w piłkę ręczną, w koszykówkę, tenisa i wiele innych dyscyplin.

 

Ubiegłoroczna frekwencja na orlikach, jak wynika z danych Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej, była bardzo wysoka, ale to dzięki pomysłom animatorów boisk. Kim zatem jest animator?

Łukasz Kostuch: Animator to jest nowy zawód. Do tej pory kojarzył się głównie z zajęciami z dziećmi, zabawą, malowaniem. W tym przypadku animator wychodzi do ludzi i pracuje z wieloma grupami społecznymi. Jego zadaniem jest wymyślanie przeróżnych ofert. Wiele zależy od tego, w jaki sposób ludzi przekona, do korzystania z boiska. Potrzeba wielu umiejętności, aby ludzi do siebie przekonać i nauczyć ich odpowiedzialnego korzystania z boiska, tak, żeby dawali też coś od siebie, na przykład po sobie posprzątali. W grupie łatwiej jest też zdobywać wsparcie sponsorów czy takich organizacji jak Stowarzyszenie Sportowe lub ośrodki pomocy społecznej.

 

Jak to się stało, że panowie zaczęliście ze sobą współpracować?

Rafał Chechelski: Zarząd dzielnicy zwrócił się do nas z zapytaniem, czy bylibyśmy chętni, żeby pomagać Zespołowi Szkół Gastronomicznych. No i o od tego wszystko się zaczęło. Dla nas to było ciekawe wyzwanie. My już od wielu lat działamy na terenie nie tylko Nowej Huty, ale i całego Krakowa. Prowadziliśmy zajęcia przede wszystkim dla dzieci i młodzieży. Umiejętności nie są dla nas aż tak ważne. Staramy się, aby każdy dzieciak mógł się u nas rozwinąć. Pomagamy też szkole i animatorom. Staramy się, żeby orlik na os. Złotej Jesieni jak najlepiej funkcjonował.

Łukasz Kostuch: Dla mnie orlik to jest jedna wielka świetlica, tyle, że jest boisko. Wykształcenie pedagogiczne pomaga mi w dotarciu do młodzieży. Można tu robić różne fajne rzeczy: od prowadzenia zajęć po wspólne malowanie plakatów. Udaje mi się ludzi do siebie przekonać. W mojej pracy najważniejsza jest relacja między mną a grupą, z którą pracuję.

 

Trudno jest zrzeszać ludzi na orlikach, żeby tu przychodzili, ćwiczyli i wspólnie się bawili?

Rafał Chechelski: Trudno jest ich zorganizować. Przychodzi sporo osób w różnym wieku. Część chce uprawiać sport a część nie chce. Przychodzą dlatego, bo to jest też miejsce spotkań. Animatorzy i trener muszą czasem uczynić cuda, żeby ich zainteresować i dopilnować. Nie ukrywajmy, że dzielnica Nowa Huta, mimo, że stała się coraz bardziej bezpieczna, nadal jest miejscem kłótni między kibicami różnych klubów. W tym tyglu pracujemy i potrzeba wielu umiejętności, żeby to boisko dobrze funkcjonowało i żeby było miejscem bezpiecznym.

 

Czy nie jest tak, że orliki trochę zmieniają swoją funkcję?

Rafał Chechelski: Bardziej zmienia się odbiór uczestników. Te młode osoby, które zaczęły przychodzić na orlik pięć lat temu, one teraz zaczynają dostrzegać jak to boisko funkcjonuje: że jest to miejsce, gdzie łączy się wiele dyscyplin i wiele grup chce na tych boiskach trenować. Przez to, że animatorzy wdrażają ich do różnych wspólnych przedsięwzięć, ci młodzi chłopcy współtworzą wspólnotę na tych boiskach.

Łukasz Kostuch: Jednym z obowiązków animatora jest odwiedzanie innych orlików i prowadzenie kontroli monitorujących czyli pogłębionego wywiadu. No i ostatnio miałem przyjemność być w Mikluszowicach koło Bochni i naprawdę byłem bardzo pozytywnie zaskoczony i atmosferą i infrastrukturą wokół tego orlika. Nawet pani dyrektor przyszła ze mną porozmawiać na temat planowanych turniejów. Ta wizyta była przeze mnie bardzo pozytywnie odebrana.

Rafałem Chechelski: Według statystyk w Małopolsce są 153 boiska programu orlik. Igrzyska, według naszych informacji, odbędą się na 113 boiskach.

Łukasz Kostuch: Odkąd fundacja zaczęła współpracować z orlikami i je wspierać nie tylko finansowo, ale też merytorycznie dając nam narzędzia sportowe, promocyjne, gotowe plakaty i aplikacje pomagające nam w organizacji imprez na orlikach, to sytuacja bardzo się poprawiła. Byłem dwa razy w Pucku, gdzie korzystaliśmy z propozycji warsztatów, przygotowanych przez Stowarzyszenie Polonia. To były zajęcia od fundraisingu, po prowadzenie zajęć z grupami priorytetowymi, jakimi są przedszkolaki. Więc ta oferta jest naprawdę duża i wartościowa.

Rafał Chechelski: Mimo że idea programu dotyczącego orlików jest wspaniała, jego wykonanie jest trudne. Natomiast z funkcjonowania naszego boiska jestem zadowolony. Dzięki współpracy kilku instytucji i wspólnym działaniom szkoły, Polonii i animatorów to jest jeden z najprężniejszych orlików w Krakowie, co potwierdza fakt, że nasi animatorzy otrzymują wciąż jakieś nagrody. W okresie letnim przez boisko w ciągu godziny przewija się około 100-150 osób. Z jednej strony to cudowne wiedzieć, że tyle osób chce uprawiać sport a z drugiej strony bardzo trudno tym zarządzać. Proszę sobie wyobrazić, że gdyby został sam animator i musiał pilnować 100 osób na dwóch boiskach, byłoby to niemożliwe. To jest duże wyzwanie.

 

Kto najchętniej odwiedza orliki?

Łukasz Kostuch: Najchętniej przychodzą do nas starsze chłopaki ze szkoły podstawowej, z gimnazjum i liceum. Młodsze dzieci, jak na przykład przedszkolaki, muszą przychodzić z opiekunami, dlatego ich jest mniej. Na dużym boisku głównie grają chłopcy w piłkę. Oni też próbują swoich sił w koszykówkę czy siatkówkę na boisku wielofunkcyjnym.

 

Jak pan dociera do innych grup społecznych, na przykład do pań w dojrzałym wieku, czy mniejszych dzieci?

Łukasz Kostuch: Moją grupą priorytetową są dzieci w wieku przedszkolnym. Do nich docieram poprzez przedszkola, rodziców i Polonię - stowarzyszenie z którym bardzo dobrze nam się współpracuje. Rodzice do nas przychodzą, mamy z nimi kontakt. Dzięki nim ta oferta jest przekazywana dalej. Dlatego na zawodach jest duża frekwencja. Ostatnio mieliśmy turniej, w którym wzięło udział około 200 dzieciaków w wieku od 6 do 8 lat.

 

W niedzielę rozpoczyna się ogólnopolska impreza sportowa Rodzinne Igrzyska na orlikach. Co będzie się działo na boisku na os. Złotej Jesieni?

Łukasz Kostuch: Duże boisko przeznaczone do piłki nożnej zmieni się w arenę dla rodzin. Będą wyścigi rzędów, prowadzenie piłek, nie chcę wszystkiego zdradzać ale na pewno nie będzie łatwo, choć myślę, że będzie przy tym dużo zabawy. Będzie dostępne też drugie boisko, do siatkówki. Jeśli będzie zainteresowanie, zorganizujemy mini-turniej. Będzie możliwość spróbowania się w konkurencji speed-ballu. Na koniec przygotowaliśmy testy dla zapalonych piłkarzy. Położyliśmy już specjalną matę do strzałów. Wszystko rozpocznie się w niedzielę o godz. 15.00 i potrwa do godz. 18.00. Ale jeśli będzie duże zainteresowanie naszą imprezą, to pobawimy się dłużej.

 

Liczą panowie na dużą frekwencję?

Łukasz Kostuch: Myślę, że frekwencja będzie wyższa niż przeciętna. Zapraszamy do nas, z centrum łatwo dojechać: tramwajem nr 1 lub 5 dojeżdżamy do Teatru Ludowego, potem trzeba przejść około 100 metrów i jesteśmy na os. Złotej Jesieni.

Rafałem Chechelski: Zapraszamy, bo są jeszcze miejsca.