Dlaczego rodziny zastępcze wybrały swojego przedstawiciela?
Jest ogromna zapaść w rodzicielstwie zastępczym. Te rodziny są źle traktowane i dlatego w końcu czara goryczy się przelała i zaczęliśmy się organizować, żeby wziąć sprawy w swoje ręce, żeby głosem rodzicielstwa zastępczego wprowadzić zmiany w ustawie, które zaczną ją rozwijać.
W ubiegłym roku rzecznik Praw Dziecka zaapelował do ministra pracy i polityki społecznej o zmiany w ustawie regulującej działalność rodzin zastępczych. Czy to pokłosie tego ruchu, czy to są działania, które biegną zupełnie równolegle?
Równolegle. My z samym pomysłem stworzenia związku nosimy się już od trzech lat. Pani ministra ogłosiła konsultacje wielkoobszarowe odnośnie rodzicielstwa zastępczego. Z racji tego, że one „umarły” w czerwcu tamtego roku i do tej pory jest cisza, 17 grudnia powstał Związek Zawodowy tutaj w Krakowie. Obecnie pracujemy już w czterech powiatach. Kolejne powiaty z nami rozmawiają. Ludzie po prostu chcą wziąć sprawy w swoje ręce, bo jeżeli nie wezmą, to z tej mąki chleba nie będzie.
Wspomniał pan, że w rodzicielstwie zastępczym jest zapaść. Co to oznacza?
1500 dzieci z orzeczeniem czeka na miejsce w rodzinach. Najlepszym rozwiązaniem są oczywiście rodziny zawodowe zastępcze, dające poczucie normalnego domu, poczucie więzi, pokazujące normalne życie, normalne funkcjonowanie rodziny.
Są też oczywiście placówki, ale to jest taki, powiedzmy, pobyt na kolonii. Nie ujmując nic opiekunom, którzy w tych placówkach pracują, bo na pewno mają ogromne serce, ale tam nie ma możliwości tworzenia więzi, tam człowiek przechodzi na 8 godzin, zajmuje się swoją działką. To coś zupełnie innego.
Co to znaczy dzieci z orzeczeniem?
Sąd podjął decyzję o odebraniu ich rodzinom biologicznym i przekazaniu do pieczy zastępczej, bo w tej rodzinie się źle działo. Na okres, kiedy rodzice będą musieli się poprawić, te dzieci muszą znaleźć opiekunów, którzy się nimi zajmą. Dzisiaj dostałem informację, że to jest ok. 1500 dzieci w całej Polsce.
Nie mówimy o tych dzieciach z rodzin, wobec których toczą się jeszcze postępowania.
Czekają, bo tych miejsc w rodzinach zastępczych nie ma? Czy jest za mało rodzin zastępczych? Czy system gdzieś jest niewydolny na jakimś etapie?
Dzisiaj też czytałem wywiad z panią Krakowską, która w Poznaniu prowadzi rodziny zastępcze. Powiedziała, że dużo osób się zgłasza, natomiast bardzo mało osób podejmuje tę pracą, zderzając się z rzeczywistością.
Rodzin nie ma, społeczeństwo bardziej przechodzi na bardziej wygodne życie.
(...)
Rodzin zaczyna brakować, a nowi się nie garną, a przy tych warunkach, jakie są oferowane, to naprawdę tych rodzin nie będzie. Żadne kampanie medialne nie wpłyną na to, żeby to rodzicielstwo się podniosło z kolan, jeśli sytuacja i finansowa tych rodzinach zawodowych zastępczych się nie poprawi.
Jaka jest sytuacja finansowa opiekunów w rodzinie zastępczej?
Najczęściej są to małżeństwa, gdzie dwie osoby podpisują umowę na wykonywanie czynności, a w zamian za to dostają praktycznie najniższą krajową i pracują 24 godziny na dobę.
To jest oczywiście zawód, więc też trzeba pamiętać, że wykonują swoje obowiązki zawodowe. Zapłata za te działania jest uznaniowa i nie wszystkie powiaty poczuwają się do tego, że jeżeli zlecają jakieś prace, to trzeba za nie zapłacić.
Jesteśmy też postrzegani jako rodziny, które zabierają dzieci i dorabiają się na tym. Chciałbym podkreślić, że pomimo tego, że dwie osoby pracują na tej umowie zlecenia, to tylko jedna dostaje pensję i praktycznie jest to bardzo blisko najniższej krajowej.
Powiaty mogą regulować wysokość wynagrodzeń według swojego uznania, czy mogą również nie płacić za wykonywanie pewnych prac?
Ustawa wytycza kierunki i gdyby powiaty podeszły uczciwie do swojej pracy, zrozumiały sytuację, z jaką się zderzają, to by było wszystko w porządku. W ustawie jest określona najniższa pensja, jaka może być, a realna powinna być określona przez powiat. Natomiast powiat dochodzi do wniosku, że im jest wygodniej mniej zapłacić.
Piecza instytucjonalna, wykonująca te same obowiązki tylko w placówkach, otrzymuje na wychowanie dziecka trzy, cztery razy więcej niż rodzina zawodowa zastępcza. Powiaty wolą mieć z głowy i zapłacić instytucji, bo na to mają faktury, mają na to inną pulę, niż zapłacić to rodzinom. Jeżeli nie muszą, to nie płacą, a te rodziny z tej bieda pensji muszą pokryć dodatkowe koszty związane z utrzymaniem domu, z remontami, z wyposażeniem domu, z dojazdami różnego typu.
W prawie cywilnym jest napisane, że zleceniodawca zlecając umowę zlecenie jest zobowiązany do pokrycia wszelkich kosztów, natomiast nie wszyscy sobie zdają z tego sprawę.
Ile środków dostaje rodzina zastępcza na jedno dziecko?
Różnie w różnych powiatach, ale to jest rozbite na wypłaty miesięczne i zaczyna się brutto od kwoty 4600 zł teraz.
W Krakowie przy trójce dzieci to jest w granicach 7000 z groszami. W Opolu ustalili kwotę 8500, jest na przykład Nowy Tomyśl, który ustalił tę kwotę na 15000. Ale to są wyjątki.
To jest pensja na samą rodzinę, natomiast na dziecko jest ustawowo teraz w granicach 1600 zł na częściowe pokrycie kosztów utrzymania.
To oczywiście nie pokrywa wszelkich kosztów. Są dodatki państwowe typu 800+. My mamy obowiązek zapewnienia wszystkiego, np. wyjazdów wakacyjnych, do których de facto nie ma dopłat.
One sobie nie zasłużyły na zły los i musimy im to zapewnić: żeby chodziły do kina, wyjeżdżały na zielone szkoły, żeby uczestniczyły w jakichś zajęciach pozalekcyjnych, żeby miały na korepetycje, żeby spotykały się ze znajomymi, z koleżankami, żeby mogły im dać prezenty. Na to z tej puli nie starcza.
Czy rysuje się jakaś szansa na zmianę tej sytuacji, nowelizację ustawy?
Zrobił się ruch koło tego. Pani ministra powołała zespoły, które nad tym pracowały i które wypracowały pewne działania. My jako Związek spotkaliśmy się też z dyrektorem Departamentu Demografii, który powiedział, że w marcu mają być przedstawione zmiany w ustawie. Szykujemy się na 5 marca na spotkanie z Komisją Sejmową Rodziny. Zaczynają się oczy otwierać ludziom, którzy decydują o tej sytuacji.
Ci, którzy od 2001 roku prowadzą te rodziny, też w pewien sposób byli oszukiwani. Na przykład z racji tego, że jest to umowa zlecenia, nie mają lat pracy. Nie należy im się najniższa emerytura, a wiele osób nie płaciło składek emerytalnych, więc tutaj emerytura składkowa też nie wchodzi w rachubę. De facto ci ludzie po zakończeniu pracy będą przechodzić na garnuszek pomocy społecznej, bo po 20, 30 latach pracy w tym zawodzie zostają na lodzie.
Jak to możliwe, że doszło do takiej sytuacji prawnej?
Podejrzewam, że to przez to nasze dobre serce. Nie upominaliśmy się, robiliśmy swoje z potrzeby serca i liczyliśmy na to, że nie będziemy wykorzystywani.
Na początku było zdecydowanie inaczej, nasza pensja była liczona od średniej krajowej. Wtedy zarządzenie było takie, że było 120%, 140%, nawet 180% średniej krajowej. Gdyby z tej puli były odprowadzane składki emerytalnie, teraz byłoby nam lepiej. Moglibyśmy nawet z tej pensji łatwiej dołożyć do dzieci, jeżeli by nam brakowało. Z biegiem czasu ta pula umierała, skończyło się wpisaniem do ustawy najniższej krajowej.
Zostaliśmy na lodzie i podejrzewam, że to przez to, że byliśmy cicho, robiliśmy swoje, robiliśmy dużo dobrego, nie upominaliśmy się. Nikt się nami nie interesował. Gdy rozmawiam z decydentami teraz, widać, że oni nie zdawali sobie sprawy, że tak to wygląda, no a jeżeli oni decydują o tym, jak się finansuje rodzicielstwo zastępcze i nie mają pojęcia, jak to rodzicielstwo funkcjonuje, no to czego się można spodziewać?