- Nuclear sharing historycznie służył odstraszaniu i nadal miałby taki cel.
- Głowice jądrowe nie byłyby pod kontrolą państw goszczących, tylko dostarczających broń.
- Powrót tematu wynika z nuklearnego szantażu Rosji.
- NATO i UE skupiają się na modernizacji konwencjonalnej obrony.
- Turcja odgrywa kluczową, ale niejednoznaczną rolę w europejskim bezpieczeństwie.
- Liderami remilitaryzacji UE mogą zostać wielkie koncerny zbrojeniowe.
Współczesne zagrożenia i powrót idei nuclear sharing
Prof. Artur Gruszczak, szef Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, przypomina w rozmowie z Radiem Kraków, że mechanizm nuclear sharing został zapoczątkowany jeszcze w czasach zimnej wojny. Wtedy NATO zapewniało swoim sojusznikom dostęp do amerykańskiej broni jądrowej, ale pod pełną kontrolą USA. Wielka Brytania i Francja miały własne arsenały, jednak tylko Stany Zjednoczone aktywnie rozmieściły broń nuklearną w Europie. Rakiety i bomby jądrowe były umieszczane w Niemczech Zachodnich, Włoszech, Turcji, Belgii i Holandii. Było to elementem strategii odstraszania i wzmacniania NATO wobec ZSRR.
Obecnie temat nuclear sharing wraca ze względu na groźby ze strony Rosji, które były wielokrotnie artykułowane przez Władimira Putina oraz innych przedstawicieli Kremla.
"Mechanizm współdzielenia broni nuklearnej dotyczy nie tyle zdolności uderzeniowych, czyli potencjalnych możliwości wykorzystania broni jądrowej przez państwa, które miałyby w swoich planach takie właśnie rozwiązanie, co raczej jest środkiem odstraszania. I w takim ujęciu ten mechanizm funkcjonował w Europie - jako element odstraszający” – mówi prof. Gruszczak.
Gość programu O Tym Się Mówi dodaje, że trudno jednoznacznie ocenić skuteczność nuclear sharing jako elementu odstraszania, ponieważ nie było sytuacji, w której musiano by go realnie użyć. W czasach zimnej wojny czynnikiem decydującym była presja USA na ZSRR, związana z wyścigiem zbrojeń i kosztami utrzymania arsenału jądrowego. Obecnie rozmieszczenie broni w Europie mogłoby stanowić odpowiedź na rozmieszczenie rosyjskiej broni jądrowej na Białorusi.
Białoruś miała na swoim terytorium broń jądrową tak jak Ukraina czy Kazachstan, ale po rozpadzie Związku Sowieckiego zgodziła się ją przekazać. Po jakimś czasie ta broń wróciła
– przypomina gość Radia Kraków.
Odbudowa europejskiego potencjału obronnego
Podczas ostatnich spotkań bilateralnych oraz szczytu w Paryżu temat wzmocnienia europejskiego potencjału wojskowego był kluczowy. Europa buduje swój system obronny, ale – zdaniem prof. Gruszczaka – kwestie nuklearne pozostają na marginesie tej debaty. Szczególnie ważne jest to dla państw wschodniej flanki NATO.
Tych najbardziej zagrożonych. W szczególności Polski, państw bałtyckich i do pewnego stopnia też Finlandii
– podkreśla ekspert z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Na pewno powrót tej debaty jest sygnałem na wybudzenie Europy z drzemki, w którą ta zapadła po zakończeniu zimnej wojny. Prof. Gruszczak mówi wręcz o „nowym otwarciu”.
„To rozbudowa i unowocześnienie całego systemu obronności poszczególnych państw członkowskich i całej Unii Europejskiej jako organizacji, która przecież aspiruje do roli zbiorowego dostarczyciela bezpieczeństwa nie tylko dla swoich obywateli, ale też dla całego świata jako aktor globalny” – mówi.
Rola Turcji w europejskim bezpieczeństwie
W kontekście obronności pojawia się także temat Turcji, która posiada drugą największą armię w NATO. Wizyta polskiego premiera w Ankarze pokazuje, że Turcja jest kluczowym graczem, ale prowadzi politykę opartą na własnych interesach.
„Turcja chce być mocarstwem regionalnym w basenie Morza Czarnego, ale też w rejonie Morza Śródziemnego, na Bliskim Wschodzie. Ta tak zwana strategiczna głębia Turcji rozszerza się niejako, ekspanduje w kierunku Ukrainy. Przecież od początku rosyjskiej pełnoskalowej agresji na Ukrainę Turcja starała się odgrywać rolę państwa, które będzie tutaj ważnym graczem. On będzie pomagał Ukrainie, ale nie będzie zrywał z Rosją” – tłumaczy prof. Gruszczak.
Dla Europy Turcja jest istotnym partnerem, ale jej relacje z Unią Europejską są skomplikowane – negocjacje akcesyjne do UE są de facto zamrożone.
(…) ze względu na problemy związane z migracją i problemy związane z polityką Turcji na Bliskim Wschodzie. Turcja mocno odstaje od standardów, które w Unii Europejskiej obowiązują w różnych obszarach i sektorach polityki. (…) Myślę, że ambicją Erdogana jest, żeby Turcja jednak utrzymała ten wektor europejski
– uważa gość Radia Kraków.
Europejska remilitaryzacja – kluczowi gracze to wielkie europejskie firmy zbrojeniowe
Szef Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego wymienia kilka najważniejszych firm, które mogą odegrać ważną rolę w tym procesie, a są to:
-
Thales (Francja)
-
Rheinmetall (Niemcy)
-
Leonardo (Włochy)
-
Airbus (międzynarodowy koncern z udziałem Francji, Niemiec i Hiszpanii)
To bezprecedensowy projekt, jak chodzi o Unię Europejską
– mówi prof. Gruszczak.