Wielokrotnie bronił pan idei Funduszu Sprawiedliwości. Czy zmienia pan zdanie po tym, gdy prokuratura przedstawiła akt oskarżenia sześciu osobom? Mowa w nich m.in. o zorganizowanej grupie przestępczej, ustawianiu konkursu czy też przyznawaniu dotacji podmiotowi, który nie spełniał wymagań. Tak przynajmniej pokazała kontrola NIK-u.

- Moim zdaniem to odpowiedź na fiasko komisji ds. Pegasusa. Jest niesubordynacja członków komisji. Marszałek Hołownia mówił o tym, że minister Ziobro był w Sejmie i powinien zostać przesłuchany. Komisja chciała zbudować narrację strachu. Chcą, żeby minister poszedł do więzienia i został doprowadzony z aresztu. Zarzuty wobec Funduszu też są dużym nadużyciem. Fundusz pomagał wielu instytucjom, w tym OSP. Marcin Romanowski mówi, że on decydował. Komisja konkursowa była opiniotwórcza, ale nie wiążąca. On podejmował decyzje. Zarzut, jakoby Marcin Romanowski samodzielnie podejmował decyzje, jest prawdą. Był ministrem nadzorującym Fundusz. Drugi zarzut, dotyczący Fundacji Profeto, że były naruszenia i braki formalne, że wprost nie było zapisu w statucie fundacji… Jakby tak było, to skoro nie ma słowo w słowo, nie można zbudować żadnej dotacji dla organizacji pozarządowych. Nigdy słowo w słowo nie są statuty pisane pod dany program. To by świadczyło, że ktoś zna zasady konkursu, powołuje stowarzyszenie i pisze statut centralnie pod nowe zadania. Ja zbijam te argumenty.

Śledczy schodzą z poziomu śledztwa już do konkretnych oskarżeń. Co więcej, mają około 2000 dowodów w sprawie Profeto. Skala może zdumiewać.

- Jeśli chodzi o budowanie materiału dowodowego, dowody to także zeznania strażaków-ochotników. Oby rząd wycofał się z tych działań. Ci obywatele nie głosowali tylko na PiS. Jak dotacje trafiały do samorządów związanych z PSL, wnioski podpisywali wójtowie i burmistrzowie z tej partii. Wtedy pieniądze były potrzebne na zabezpieczenie. Dziś strażacy są przesłuchiwani. To te materiały dowodowe. Przestrzegam polityków przed tym. Finalnie nikt pompy czy wozu strażackiego nie odda Tuskowi. Jest jednak strach obywateli. Strażacy-ochotnicy nie dostają pensji, a mają problemy.

Nie mieszajmy pewnych rzeczy. Pan bardzo często mówi o przekazywaniu wozów strażackich. Tutaj nikt nie mówi o wozach strażackich, chodzi o konkretną Fundację Profeto i zarzuty dotyczące urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, jak i członków komisji konkursowych, no i oczywiście samego szefa Fundacji. Nie mówimy tutaj o wozach strażackich i ich przekazywaniu.

- Chyba mówimy. Skoro jest 2000 dowodów, a wiem, że strażacy są wzywani na przesłuchania, to jest to materiał. Jakby Donald Tusk nie chciał mówić o ataku na strażaków, mija się to z prawdą. Przesłuchuje ich, buduje narrację strachu. Pokazuje, żeby nie współpracować z politykami Zjednoczonej Prawicy, bo będzie przesłuchiwany. Ja to tak odbieram. Rozmawiam z burmistrzami i wójtami różnych opcji, także z PSL. Oni też mówią, że to hucpa i gra polityczna. Oni też budowali bezpieczne państwo, korzystając z Funduszu Sprawiedliwości, Polskiego Ładu. Oni podpisywali umowy i pytają, czy też trafią do więzienia, na przesłuchania. To hucpa polityczna.

Nikt nie oskarża strażaków. Są oskarżenia dla sześciu osób z Ministerstwa Sprawiedliwości, z komisji konkursowych i, przede wszystkim, Marcina Romanowskiego. Strażaków nikt o nic nie oskarża.

- Jak się mówi o 2000 spraw i dochodzeniu…

2000 dowodów ws. Profeto.

- Jak chodzi o Profeto, jest kwestia interpretacji. Mamy fundację pani Ewy Błaszczyk, której nikt nie atakuje. Zbudowała świetny ośrodek z Funduszem Sprawiedliwości. Profeto jest traktowane inaczej. To budowanie narracji strachu? Traktowanie wybiórczo? Ośrodek stoi, jest gotowy, żeby go wykończyć dla ochrony obywateli. Dlaczego go nie wykończy? Proszę dokończyć ten ośrodek i oddać go obywatelom. Marcin Romanowski mógł podpisywać umowy. On nadzorował Fundusz jednoosobowo. Komisje były opiniotwórcze, nie decydowały. Wszystko było w jego rękach. Urzędniczki działały w dokumentach. Siedziały w więzieniu, nie widziały się z dziećmi, nie mogły skorzystać z prysznica. Tak są traktowani dziś obywatele, którzy działali na rzecz ochrony przeciwpożarowej. Strażacy, korzystając z tego funduszu, ratowali ludzi na Śląsku, a urzędniczki, które podpisywały dokumenty, siedziały w więzieniu. Ja widzę tu atak.

Skoro pan mówi o zabezpieczeniu przeciwpowodziowym, muszę zapytać pana o Szczurową. Szef Wód Polskich zapowiada zmianę koncepcji związanej z tą inwestycją. Najpierw ma zostać przeliczona objętość wszystkich planowanych zbiorników retencyjnych w regionie, czy też w zlewni. O taką objętość zostanie pomniejszony ten zbiornik główny, planowany właśnie w Szczurowej i Koszycach. Co pan na to?

- Na garbie rolnika, przedsiębiorcy lokalnego jest budowane bezpieczeństwo Polski. Ci urzędnicy starają się niszczyć region rolniczo i wmawiać ludziom, że to w imię dobra Polski. Jako mieszkaniec przyłączyłem się do protestów. Trzeba się wycofać z tych pomysłów, zabezpieczyć rolników, przedsiębiorców, którzy inwestują w strefę ekonomiczną w Szczurowej. To teren Wincentego Witosa. To okręg tarnowski. Legenda Witosa jest tam ciągle obecna. Jakby był premierem, nie pozwoliłby na zalewanie rolników, najżyźniejszych ziem w Polsce. Zawsze rolnik dostawał po kieszeni i po głowie. Dziś też ma odpowiedzieć za bezpieczeństwo Polski. On odpowiada za bezpieczeństwo, produkując żywność. Nie budujmy narracji strachu, że mamy oddawać domy. Nie będziemy tak rozmawiali. Będzie protest. Urzędnicy nie boją się niby rozmowy, ale mają eskortę 20 policjantów. Chyba się boją.

Wody Polskie proponują kompromis ws. polderu przeciwpowodziowego w Szczurowej Wody Polskie proponują kompromis ws. polderu przeciwpowodziowego w Szczurowej

Szef Wód Polskich mówił, że KOWR jest w posiadaniu gruntów, które w zamian mogą zostać przekazane rolnikom.

- Tam jest 70 hektarów. Jeden z protestujących rolników uprawia na 70 hektarach. Gdzie domy i inne inwestycje. Rolnicy często dzierżawią grunty. Trzeba tysięcy hektarów. Musi być koncepcja nowej wsi dla obywateli. Odejdźcie jednak od tego pomysłu. Powiedzcie, że ratujecie obywateli, a my podziękujemy.

Pan w dużej mierze stoi za tymi protestami. W wypadku – odpukać - kolejnej tragedii weźmie pan personalnie na siebie odpowiedzialność, jeśli ten zbiornik rzeczywiście nie powstanie?

- Ja jestem mieszkańcem tego terenu. Mieszkam w okolicy polderu otwartego. Jak mówimy o tym, czy jestem zagrożony, to tak - jako obywatel. Nie wiążę tego z polityką. Dołączyłem do protestu, zabrałem głos. Jestem jedynym parlamentarzystą, który broni mieszkańców. Biorę odpowiedzialność za mieszkańców Szczurowej i Koszyc.

Polder został zaplanowany jeszcze za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości.

- Ze wszystkim nie zgadzają się obecnie rządzący, ale tu nagle chcą realizować program PiS. Mówię, żeby od tego odeszli. Pierwszy pogratuluję.