Czuje się pan już pisiorem, parafrazując to, co mówiła Elżbieta Witek?

- Tak. Jestem pisiorem, już od końca ósmej kadencji Sejmu. Wtedy wstąpiłem do klubu parlamentarnego PiS. Kiedyś , jak zaczynałem prace w parlamencie głosowałem za 500+, 13. i 14. emeryturą. Ze środowiskiem PiS jestem od dawna. Formalnie połączyliśmy partie, żeby się konsolidować. Środowiska prawicowe, które nie mają szansy na samodzielne wejście parlamentu, powinny się łączyć, żeby walczyć o władzę. Po to jesteśmy w polityce.

Nie jest tak, że słoń połknął mysz i teraz się tak rozpłyniecie, że w ogóle ślad po was nie zostanie?

- Myślę, że w PiS jest wiele frakcji. One łączą się z liderami, osobami. Frakcje budują sojusze. Od lat to tak wygląda. Suwerenna Polska miała agendę antyunijną w kontekście uzależnienia środków od kamieni milowych. Byliśmy skuteczni jeżeli chodzi o wejście do Sejmu z dalszych miejsc. To reprezentacja aktywna terenowo, medialnie. To plus. To nie jest wielkie wydarzenie polityczne, po prostu konsolidacja środowisk.

Nowa frakcja w Prawie i Sprawiedliwości, której szefował będzie, jak wróci do zdrowia, Zbigniew Ziobro?

- Na pewno tak. Teraz aktywny jest bardzo Patryk Jaki. On budował ten sojusz, został wiceprezesem. Przed nami dobre działania polityczne.

Jakieś półtora miesiąca temu rozmawialiśmy o Zbigniewie Ziobro. Wtedy mówił pan, że pana szef oczywiście zgłosi się na komisję do spraw Pegasusa, jak tylko zdrowie mu pozwoli. Nie zgłosił się, nie przedstawił zwolnienia.

- To ciekawa sytuacja z punktu widzenia oceny. Nie zgłosił się na komisję, był w prokuraturze dzień później.

Tylko, że na komisji to on byłby ”trzepany”, a w prokuraturze on był poszkodowany, to było z jego zgłoszenia.

- Z punktu widzenia podejścia i nagonki na niego... Minister Ziobro przeszedł ciężką chorobę i jest budowana narracja nienawiści. On pewnie się stawi na komisję, ale nie chciałby, żeby to było w takiej atmosferze.

To nie jest tak, że on sobie może wybrać w jakiej atmosferze występuje, a w jakiej nie. To jest prawo. Prawo mówi: jestem wezwany, więc przychodzę.

- Jest następne wezwanie. Jak się nie stawi, komisja, która według wielu prawników działa nielegalnie… Na pewno się stawi. Jak się nie stawi, pewnie zostanie doprowadzony. Obyśmy nie byli świadkami takich przykrych widoków, że minister po ciężkiej chorobie będzie doprowadzony.

Wystarczy się stawić.

- Jest czas, nowy termin. Zobaczymy.

Czy minister Ziobro tę chorobę traktuje trochę jak broń polityczną, taką tarczę, którą się zasłania, kiedy mu wygodnie; a kiedy nie, to się nie zasłania?

- Ciężko o tym mówić. Miałem w rodzinie taki przypadek. Rokowania są ciężkie. Nawet jak człowiek chwilę jest wolny od choroby, w ciągu kilku lat może się to skończyć.

Wszystko się zgadza, ale minister Ziobro wypowiada się na tematy polityczne, chodzi do prokuratury, występuje w telewizjach. Nie można sobie wybierać, kiedy się jest zdrowym, a kiedy nie.

- Czym innym jest wywiad na kamerce przez 10 minut, czym innym kilka godzin ataku przed komisją.

Albo zeznania kilkugodzinne w prokuraturze...

- Jak jest nowy termin, ma takie prawo. Chciałbym, żeby się obronił przed zarzutami dzisiejszej władzy. Widzimy, że dzisiejsza władza, prokuratura przekracza swoje prawa. Podchodźmy do tego z dystansem.

Antoni Macierewicz - mówi to panu coś, prawda?

- Tak. Oczywiście.

Ukrywał ekspertyzę, gubił dowody, szantażował zagranicznych ekspertów, a do tego nieformalnie, bez ochrony kontrwywiadowczej, spotykał się z Rosjanami, o których właściwie nic nie wiadomo. To wszystko w podkomisji smoleńskiej.

- Ciężko mówić o Smoleńsku, nie mówiąc o Macierewiczu, Tusku…

Ale teraz mówimy o Macierewiczu.

- Dlaczego nie o Smoleńsku?

Mówimy o 24 zarzutach dla Macierewicza, które MON wysłał do prokuratury.

- Ja bym się chciał dowiedzieć, dlaczego Polska, jako kraj, doprowadziła do groteski temat, gdzie giną najważniejsi ludzie w kraju?

Może ze względu na interes polityczny Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego, który od początku to wykorzystywał? Wróćmy do Antoniego Macierewicza. Czy pana zdaniem to, że spotyka się bez ochrony kontrwywiadowczej z Rosjanami, o których nikt nic nie wie, wymienia się z nimi jakimiś dokumentami, a oni potem na piechotę przekraczają granice z obwodem królewieckim, to jest w porządku?

- Wszystkim niestety, w pewnej mierze, przy kampaniach ten temat służy. Nie służy jednak Polsce. Nie jesteśmy poważnie traktowani przez tę katastrofę, zamach, jak mówią inni. To jest obśmiane przez młodzież.

Pan nie odpowiada na pytanie, czy Antoni Macierewicz powinien ponieść jakieś polityczne konsekwencje, bo prawne pewnie poniesie?

- Co to da? To tak…

Antoni Macierewicz to wiceszef pana partii, były szef MON, jeden z najważniejszych polityków Prawicy.

- Próbujemy obśmiać polityka. Dlaczego Donald Tusk oddał śledztwo Rosjanom? Może łatwiej by mu było prowadzić śledztwo...

Czy Antoni Macierewicz powinien ponieść polityczne konsekwencje?Czy to, że szantażował ekspertów; że nie chciał zapłacić za ekspertyzy, które były nie po jego myśli, czy to wszystko powinno mieć konsekwencje partyjne dla niego? Czy państwo chcą - na przykład - pozbyć się go ze stanowiska wiceprzewodniczącego albo w ogóle wyrzucić z partii? Powinien stracić Order Orła Białego?

- Wyjdę poza personalia. Jestem w polityce dziś, jutro będzie ktoś inny.

Pan mówił przed chwilą o Donaldzie Tusku. To też personalia.

- Mówiłem. To odbicie narracji. Nie chcę się skupiać na Tusku czy Macierewiczu. Chcę się skupić na tym, co następne pokolenie będzie mieć z tego, że Smoleńsk jest obśmiany lub gloryfikowany. Ja chcę wiedzieć, dlaczego zginął mój prezydent, kto nie dopilnował?

Przez kilkanaście lat wiceszef pana partii wprowadzał ludzi w błąd, oszukiwał, mataczył, a do tego jeszcze spotykał się być może z rosyjskimi szpiegami. W każdym razie z ludźmi, o spotkaniach z którymi nie informował wcześniej służb. Za waszych rządów.

- Kto przygotowywał Tupolewa do lotu? Kto go serwisował?

Rozumiem, że to niewygodny temat.

- Nie. Nie mam z tym problemu. Zaniechania są po wszystkich stronach.

Co innego zaniechania, co innego świadome działanie...

- Co innego oddanie śledztwa Rosjanom. Po co oddawać? Ginie mój prezydent, wyjaśniam sytuację.

Jak to jest z tymi prawyborami? Miały być prawybory, nie było prawyborów, miał wystartować w nich Przemysław Czarnek, ale podobno środowisko Mateusza Morawieckiego to zablokowało. Kto będzie kandydatem i dlaczego odwołaliście prawybory?

- To zależy od scenariusza politycznego. Jeśli wystawiamy Przemysława Czarnka, będzie to wojna światów. Rafał Trzaskowski, który ma wielkie szanse, a z drugiej strony walka o konserwatywne wartości. System dwupartyjny nam się kłania. Trzecia Droga, PSL, Konfederacja - schodzą na dalszy plan. Jak taki będzie scenariusz, opisuję go jako wojnę atomową dwóch partii. To wzmacnia elektoraty obu partii. Jak będą drogi pośrednie, może być nowa siła polityczna. Na pewno starcie Czarnek-Trzaskowski może być atrakcyjne.

Czyli jednym słowem Czarnek może jeszcze być kandydatem PiS?

- Myślę, że może. Co się dzieje na naszej stronie? Jesteśmy w opozycji. Jesteśmy obciążeni ośmioma latami rządów. To normalne. Z perspektywy naszego rozwoju, najważniejsze jest zbudowanie silnego fundamentu, żeby zawalczyć o wybory parlamentarne. Mamy konsolidację środowisk. Najpierw Republikanie, teraz Suwerenna Polska wchodzą do PiS. Kandydat nie może mieć wyniku podobnego do Kidawy-Błońskiej. Kandydat musi skonsolidować elektorat prawicy.

Pani marszałek nie miała żadnego wyniku.

- Sondażowo. To nieścisłość z mojej strony. PO wolała przegrać Trzaskowskim niż wygrać Kosiniakiem. Według sondaży Kosiniak mógł wygrać z Andrzejem Dudą.

Trzaskowski też mógł. Wiele nie zabrakło.

- Według sondaży Kosiniak miał większe szanse w II turze. Do II tury trzeba jednak wejść. Najważniejsza jest konsolidacja elektoratów. W wielkim finale trzeba powalczyć o wygraną. Wiele się musi zdarzyć, żebyśmy te wybory wygrali. Będziemy mocno pracować. Przemysław Czarnek to kandydat, na którego by się chciało pracować.

Środowisko dawnej Suwerennej Polski popiera Przemysława Czarnka?

- Nie jestem całym środowiskiem. Jestem też komentatorem i twardo stąpam po ziemi. Jak będzie Tarczyński, Jaki lub Błaszczak to też super, ale w innym rozdaniu. Tarczyński kontra Sikorski? To by było ciekawe. Obaj świetnie władają językami, radzą sobie na salonach brukselskich. To już by była inna kampania.