Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Suwerennej Polski, Norbertem Kaczmarczykiem.
Jak długo jeszcze poseł Suwerennej Polski? Zna pan datę kongresu zjednoczeniowego PiS i Suwerennej Polski?
- Nie znam. Suwerenną Polskę i PiS łączą zwycięstwa, wygrywaliśmy wszystkie wybory, także parlamentarne; współpraca buduje prawicę. Koalicja premiera Tuska sprawiła, że jesteśmy w opozycji. Jednak ostatnie sondaże Patryka Jakiego pokazują, że to najlepszy kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Polski.
Zatrzymam się przy kongresie zjednoczeniowym. To ma być ucieczka przed brandem dotychczasowym, czy przed sprawozdaniami finansowymi PKW? Suwerenna Polska kiedyś była Solidarną Polską i ma tu doświadczenia.
- Jeśli chodzi o kwestie związane z budowaniem wielkiego, wspólnego obozu, zawsze było to pod szyldem Zjednoczonej Prawicy. Jakby był jakiś rebranding, nic w tym złego. Podmiotowość poszczególnych partii w Zjednoczonej Prawicy, w przyszłości może Biało-Czerwonych, jak donoszą media, jest dalej możliwa. Budowanie jednej silnej partii wewnątrz może nie pomóc w sytuacji, kiedy mamy rząd Donalda Tuska. Różnorodność środowisk i możliwość aktywizacji polityków związanych z różnymi partiami wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, to dobre rozwiązane. Podmiotowość pewnie zostanie zachowana.
Zostaje pan zatem w Suwerennej? Nie idzie pan śladami Janusza Kowalskiego, który opuścił partię? Nie pójdzie pan też śladami Jana Krzysztofa Ardanowskiego, o którym pan mówił jako rolnik, że to najlepszy minister rolnictwa po 1989 roku?
- Jan Krzysztof Ardanowski ma swoje problemy. Chodzi o przynależność do PiS, ma pretensje. Pewnie chce zbudować obóz, który potem będzie wspólnie z PiS startował w wyborach. To wyjście, żeby wrócić. My się skupiamy na swojej pracy. Jesteśmy atakowani przez rząd Donalda Tuska. Jest kwestia immunitetu i aresztu dla ministra Romanowskiego. Poparcie Patryka Jakiego pokazuje, że to środowisko wciąż żyje, jest mocne, ma aktywnych polityków. Atakuje się silnych.
Wyjście dwójki radnych sejmikowych z PiS to też wyjście, żeby wrócić?
- Jest w tym nieco prawdy. Polityka jest tu i teraz. Tam zdarzyły się rzeczy niedobre. Rekomendowany Łukasz Kmita nie został marszałkiem, ale skończyło się i tak dobrze. Łukasz Smółka jest marszałkiem, świetny specjalista. Przeciąganie liny, to nie jest jednak dobra praktyka. Radni nie posłuchali rekomendacji prezesa Kaczyńskiego. Jest walka frakcji Beaty Szydło i marszałka Terleckiego, a wyborcy na to patrzą. Czy w kolejnych wyborach znów zagłosowaliby na tych radnych? Jeżeli wybrali Zjednoczoną Prawicę, nie chcą przeciągania liny i koalicji Tuska w Małopolsce.
Jakich efektów się pan spodziewa po powtórzonych wyborach do rady powiatu proszowickiego w jednym z okręgów? Tam wydano więcej kart, niż było głosujących. 4 mandaty zostały wygaszone.
- Według wskazań sądu, wybory się odbędą. Mogą być przetasowania w liczbie mandatów. Będziemy pracować, żeby PiS utrzymał mandaty, karty są na stole. Jak sąd podejdzie do wyboru starosty? Do odwołania zarządu potrzeba 2/3. Opozycja może mieć większość w radzie, ale zostanie starosta z PiS. Taka sama ilość głosów była dla komitetu PiS i KPR Razem. Wszystko przed nami.
Czyli efekt motyla jest możliwy? Jeden okręg może zaważyć na układzie sił w całym powiecie?
- Dokładnie. Ten okręg może zaważyć. Dla stabilnej władzy potrzebna jest większość. Działacze PiS i innych komitetów będą walczyć o wygraną. Jak starosta zostanie podważony, większość będzie kluczowa, żeby rządzić w powiecie proszowickim.
Mówił pan o Patryku Jakim. Jak pan ocenia jego szanse jako kandydata na kandydata w wyborach prezydenckich? On jest do zaakceptowania przez PiS? Mówi się o Beacie Szydło, Mateuszu Morawieckim i ostatnio o Zbigniewie Boguckim.
- Patryk Jaki jest w stanie wygrać wybory prezydenckie. Jego elektorat wychodzi poza Zjednoczoną Prawicę. To kandydat akceptowalny dla wyborców PSL czy Konfederacji w II turze. Młody polityk, wykształcony, ma doświadczenie w Brukseli, jest aktywny. Problemy, podwyżki podatków, kolejne dyrektywy - on widzi to wcześniej i komunikuje. To polityk nowego pokolenia, może zostać prezydentem Polski. Podobny przypadek, jak Andrzeja Dudy - młody polityk z nowym podejściem został prezydentem, mimo że cały establishment był za Bronisławem Komorowskim.
Te warunki spełnia też 44-letni prawnik ze Szczecina, były wojewoda Zbigniew Bogucki.
- Zbyszka znam z oświadczeń poselskich, wystąpień z mównicy. To pracowity człowiek, miły, wykształcony. Walka o nominację będzie zaciekła, a to pokazuje, że Zjednoczona Prawica ma długą ławkę potencjalnych kandydatów.
Jutro Sejm zajmie się wnioskami o uchylenie immunitetu i zgodę na zatrzymanie byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego. Jak dzisiaj rozkładają się nastroje w Sejmie? Wśród polityków koalicji rządzącej nie brakuje też wątpliwości ws. nadużywania w Polsce aresztu wydobywczego.
- To jest hucpa polityczna, od wielu miesięcy o tym mówimy. Minister Romanowski to św. Florian dla polskich strażaków - przekazał 250 milionów dla OSP. Fundusz Sprawiedliwości mógł być tak wydawany. Tu jest kwestia związana z zemstą polityczną na ministrze Ziobro. On jest śmiertelnie chory, wszyscy życzymy mu zdrowia. Nie mogli się zabrać za Zbigniewa Ziobro, zabrali się za ministrów Wosia i Romanowskiego. Atak na Suwerenną Polskę jest bardzo mocny.
To jednak św. Florian z 11 zarzutami...
- Te zarzuty budowane są w oparciu o nieprawidłowe wydawanie środków. Fundusz Sprawiedliwości, według poprzedniej władzy powinien, trafiać do środowisk związanych z LGBT. Minister Romanowski zdecydował, żeby kupować sprzęt dla organizacji, które nam pomagają. Były przekazane pieniądze księdzu Olszewskiemu, dziś aresztowanemu. Ten budynek stoi, można zobaczyć; wystarczy go wykończyć i wprowadzić tam ludzi, którym się będzie pomagać. To kuriozalna sprawa i zemsta.
Był też list prezesa Kaczyńskiego do prezesa Ziobry, żeby nie nadużywać pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na kampanię polityków Suwerennej Polski...
- To jest ciekawy wątek. Każdy polityk powinien przywozić pieniądze do okręgu. To chluba. Dziesiątki milionów z Polskiego Ładu, Funduszu Sprawiedliwości to chluba dla polityków.