- A
- A
- A
Nocleg na podłodze w jadalni i wrzątek gratis - urok tradycyjnych schronisk
Czy istnieją jeszcze tradycyjne schroniska górskie, w których wrzątek zawsze jest za darmo i w których zawsze można zanocować, choćby na podłodze w jadalni?Oto pytanie, na które warto odpowiedzieć sobie zanim wyruszymy w wakacyjną, górską wędrówkę. Zdaniem wielu turystów schroniska zamieniają się w coraz droższe i bardziej ekskluzywne hotele, w których nie każdego stać na nocleg, czy przysłowiową fasolkę po bretońsku i szarlotkę. Czy wkraczająca nowoczesność nie zabija przypadkiem ducha tych miejsc? O tym rozmowa w programie Przed hejnałem.
Gośćmi programu Przed hejnałem są: Urszula Ormicka, prezes Klubu Przewodników Beskidzkich i Terenowych oddziału krakowskiego PTTK, Joanna Widlarz-Popiołek, prezes Stowarzyszenia Miedzynarodowych Przewodników Górskich LIDER i Janusz Konieczniak, wieloletni przewodnik tatrzański, autor Encyklopedii Schronisk Tatrzańskich.
Sylwia Paszkowska: Jest pan autorem "Encyklopedii schronisk tatrzańskich", nad którą pracował pan 10 lat. W tej chwili mamy II wydanie i to jest owoc wieloletnich związków z Tatrami. Kiedy Pan się zakochał w górach, w Tatrach?
Janusz Konieczniak: Od 16 roku życia, jeszcze trochę i będę już ponad 50 lat chodził po górach. Nie były to tylko Tatry, były też Beskidy, ale Tatry zwyciężyły. Życie poświęcam Tatrom, a w Beskidy sporadycznie wyjeżdżam.
- Czy nasze polskie schroniska różnią się od tych za granicą?
Joanna Widlarz-Popiołek: Różnią się. Na pierwszy rzut oka jest to samo. Jest restauracja, miejsce noclegowe, są toalety, ale czasami schroniska zagraniczne są zamykane. Alpejskie schroniska są zamykane na zimę, a zima zaczyna się w różnych porach, może to być początek października. Trzeba to brać pod uwagę. W schroniskach zagranicznych nie wolno zjadać swojego jedzenia - trzeba jeść to, co tam podają. Swoje jedzenie można jeść poza obiektem. Poza tym nie różnimy się cenowo, ani pod względem funkcjonalności.
- Pamiętam z czasów licealnych, że nasze schroniska były tanie. Zawsze był wrzątek, można było przenocować. Dzisiaj te schroniska zaczynają przypominać hoteliki. To chyba wada zauważalna dla wielu turystów..
Urszula Ormicka: W tym klimacie jeszcze są bacówki. One bardzo często nie mają doprowadzonego prądu, mieszczą około 25 - 30 osób. Zmieści się też 50 osób, ale wtedy trzeba spać na podłodze i zapłacić za nią około 10 zł. Wrzątek teraz kosztuje 50 groszy, bo niektóre schroniska narzekają na brak wody. Pamiętam, jak jeździłam do Chochołowskiej w Tatrach, tam wrzątek był ciągle do dyspozycji.
- W "Encyklopedii schronisk tatrzańskich" opisał pan nie tylko polskie schroniska, także te tatrzańskie. Wszystkie pan odwiedził?
Janusz Konieczniak: Skoro o nich pisałem, to chociaż raz w życiu musiałem w nich być. Tu są schroniska, które powstały na przestrzeni 200 lat, więc w niektórych nie mogłem być, ale we wszystkich istniejących - tak. Miałem nauczycieli, którzy uważali, że Tatry są jedne, że granica to kwestia umowna.
- Co dwa lata ukazuje się w Polsce ranking schronisk. Każdy wędrujący po górach ma swój własny ranking. Co dla państwa najbardziej liczy się, biorąc pod uwagę ocenę schroniska?
Joanna Widlarz-Popiołek: Dla mnie liczy się atmosfera. Gdybym musiała wybrać, to wybrałabym schronisko, które nie jest położone na szlaku. To jest schronisko w Roztoce, do którego nie wkroczyła komercja. Jest tam mniej ludzi, tam jest cisza i spokój. Tam pracują przyjazne turystom osoby.
- Bardzo często schroniska prowadzone są przez całe rodziny, jak choćby schronisko w Dolinie Pięciu Stawów.
Janusz Konieczniak: Jeśli ktoś ma schronisko w Dolinie Pięciu Stawów, to jest zakochany w tym miejscu. Wówczas obiekt przechodzi z pokolenia na pokolenie. Podobnie sytuacja wygląda w Morskim Oku. Teraz pracuje tam następne pokolenie, które prowadzi to schronisko.
- Czy w takim schronisku jak Morskie Oko udaje się utrzymać klimat, skoro tylu turystów tam się przewija?
Janusz Konieczniak: Około 1000 turystów dziennie tamtędy przechodzi. To jest bardzo specyficzne schronisko, moje ulubione. Byłem tam często zapraszany przez Czesława Łapińskiego do jego małego saloniku. Ten sentyment do gospodarzy wiąże się także z pięknym otoczeniem.
- Zapaleńcy górscy uwielbiają spędzać wakacje wędrując od schroniska do schroniska, nie wracając do cywilizacji. Mają państwo swoją ulubioną trasę, gdzie można przez kilka dni wędrować?
Urszula Ormicka: Najbardziej atrakcyjny jest główny szlak beskidzki. Ma prawie 500 km. Niektóre osoby przechodzą go w ciągu 21 dni, robiąc około 25-30 km dziennie. Turyści, którzy są mieszczuchami i rzadko bywają w górach, warto by poznawanie Tatr podzielili sobie na pasma górskie. Bardzo przyjazny jest Beskid Żywiecki, gdzie funkcjonują bacówki i schroniska. Myślę, że warto zrobić sobie taką trasę, ale trzeba być odpowiednio przygotowanym.
- My często zapominamy o bezpieczeństwie, gdy w określonym czasie przemierzymy jakąś trasę. Warunki w górach potrafią zmienić się w przeciągu kilku minut, a my wtedy jesteśmy bezbronni.
Urszula Ormicka: Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej wydał ostatnio pozycję - Wybieram wędrowanie, gdzie są porady dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z wędrowaniem. Są tam wskazówki: co robić w czasie burzy, gdy zbłądzimy, gdy spotkamy na drodze dzikie zwierzę, gdy się zgubimy.
- Jak Państwo zareagowali, gdy usłyszeli o psie na Rysach kilka tygodni temu?
Joanna Widlarz-Popiołek: Ostatnio w Rysach zdarza się mnóstwo dziwnych wypadków. Odbywa się dyskusja, czy Tatrzański Park Narodowy nie powinien postawić tablicy, że szlak na Rysy jest szlakiem niebezpiecznym, bo na mapie jest tylko wykrzyknik, który niewiele mówi. Ludzie wybierają się tam nie wiedząc, co ich spotka.
- Poziom bezmyślności turystów bywa szokujący. Pamiętają Państwo jakąś najbardziej dla Was szokującą historię?
Joanna Widlarz-Popiołek: W zeszłym roku 5-letni chłopiec wyczerpał się na Orlej Perci i trzeba było go zwozić. Nie wiadomo, dlaczego rodzice ciągną tak małe dzieci ze sobą w góry. To było bezmyślne, bo dziecko nic z tego nie będzie pamiętało.
- A potem ci rodzice opowiadają o tym w kategoriach przygody.
Janusz Konieczniak: To jest związane z edukacją. Ilość gór jest znikoma, więc lekceważone jest to odgórnie. Tatry mają charakter alpejski. W Beskidach, gdy ktoś zgubi szlak, to ma inne możliwości. W Tatrach w takich sytuacjach próba pójścia dalej kończy się tragedią. Ludzie spontanicznie wędrują. Wystarczy, by warunki atmosferyczne się zmieniły, a czas wędrówki się wydłuża.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
19:05
PŚ w skokach - Polacy na piątym miejscu w Zakopanem, wygrali Austriacy
-
18:01
Szef MON: Polska powinna być transatlantykiem
-
17:10
Luk Perceval o spektaklu "Seks, hajs i głód, kronika rodzinna według Emila Zoli": pytam, jak to możliwe, że żyjemy w takim świecie
-
16:07
Mieszkańcy o eksplozji w Zakładach Azotowych w Tarnowie: "Olbrzymi wybuch i łuna na niebie"
-
15:18
Dobra wiadomość na początek ferii. Otwarta trasa w Kotle Gąsienicowym
-
15:04
Śmiertelne potrącenie w Rząsce koło Krakowa. Wstrzymany był ruch kolejowy w obu kierunkach
-
14:42
Podłęże-Piekiełko: z Gdowa do Krakowa w mniej niż 30 minut
-
14:08
PŚ w snowboardzie: Aleksandra Król-Walas trzecia w Bansku
-
13:30
Tragedia w Czchowie. Podczas prac w lesie zginął mężczyzna
-
22:30
Nie jesteśmy już Robinsonami Cruzoe. Zjadamy z pazerności