W jaki sposób pomagacie, tym którzy zostali na zagrożonych terenach?
Od samego początku moje myślenie idzie takim torem, że jest wiele osób, które chce pomóc, ale ma ograniczone możliwości. Jeżeli zbierzemy środki wspólnie na jakiś konkretny cel, to jesteśmy w stanie kupić za to jedzenie, produkty higieniczne, tabletki do oczyszczania wody, mniej więcej za 50% ceny, którą ta sama osoba by wydała gdyby poszła do sklepu i kupiła np. opakowanie makaronu i zaniosła na zbiórkę rzeczową. Za każdym razem zbieramy pieniądze, określając konkretnie, na co będą one przeznaczone. Wszystkie działania poprzedzone są rozmową z naszymi ukraińskimi partnerami, co jest im aktualnie potrzebne, ponieważ to się zmienia. Pomoc dla terenów przyfrontowych w naszym przypadku obejmuje Chersoń, Zaporoże, Charków. W Chersoniu na miesiąc przeznacza się 3,5 tysiąca paczek żywnościowych, w Odessie 500, w Charkowie jest to kuchnia, która wydaje posiłki dla pięciu szpitali i jest to 1000 obiadów dziennie, które są gotowane w sytuacji kiedy nie ma prądu czy gazu. Bardzo potrzebne są produkty instant. W Zaporożu cztery razy w tygodniu 1300 osób dziennie dostaje suchy prowiant, żeby jakoś przeżyć. To jest pierwsza skala problemu, którą się zajmujemy, a drugą jest opieka nad półsierotami, których ojcowie zginęli na froncie. Dla mnie bardzo istotne jest, żeby ta pomoc pozostawała w Ukrainie. Cały czas jestem na nią nastawiona. Udało nam się znaleźć ośrodek Caritasu w Zamłyniu prowadzony przez polskiego księdza Jana Burasa, wspaniałego człowieka.
(cała rozmowa do posłuchania)