Od idei rehabilitacji do idei paraigrzysk
Niecałe 6 tygodni pozostało do rozpoczęcia rywalizacji w Paryżu. Jaka jest historia igrzysk paralimpijskich? Często odnosimy wrażenie, że uwaga widzów kończy się na przyglądaniu się rywalizacji zdrowych sportowców.
Ta historia jest przebogata i ma też swoje polskie korzenie. W Toszku (woj. śląskie – red.) urodził się sir Ludwig Guttmann, osoba, której zawdzięczamy ideę paralimpijską. Był osobą pochodzenia żydowskiego i przed wybuchem II wojny światowej przeniósł się do Wielkiej Brytanii, gdzie został zatrudniony w szpitalu Stoke Mandeville pod Londynem. Jego odkryciem było to, że ruch i rywalizacja sportowa chroni zdrowie weteranów wracających z wojny – osób sparaliżowanych, poruszających się na wózkach. Sport dawał im siłę do działania, szansę, by stawać się aktywnymi członkami społeczeństwa. Ludwik Guttmann przeszedł płynnie od idei rehabilitacji do idei zawodów. W 1948 roku, równolegle z odbywającymi się w Londynie igrzyskami, zorganizował zawody Stoke Mandeville Games, a w 1960 roku, po igrzyskach w Rzymie zainicjował stałą imprezę, jaką są igrzyska paralimpijskie. Polacy mają pięćdziesięcioletnią historię uczestnictwa w igrzyskach, zdobyli 798 medali. Do 800 medali brakuje dwóch, wszystko przed nami.
Sport w pełnym wymiarze
Pamiętam igrzyska paralimpijskie, gdzie plasowaliśmy się w pierwszej dziesiątce pod względem liczby zdobytych medali. Pamiętam też te gorsze występy. Czasami nie tyle mówimy o wynikach osiągniętych podczas igrzysk, a częściej o historiach ludzi w nich uczestniczących. Dziś sport osób z niepełnosprawnościami to już wyczyn, nie rehabilitacja. Przygoda ze sportem może się jednak od tego zaczynać.
To, że idea zaczęła się od rehabilitacji, nie znaczy, że tak to wygląda dzisiaj. Dziś sam proces kwalifikacji to lata treningów, udowadniania, że jest się najlepszym z najlepszych. Niepełnosprawność nie jest przepustką do udziału w igrzyskach. Nie można powiedzieć, że na igrzyska można się dostać, bo jest się osobą z niepełnosprawnością, która się trochę rusza. Trzeba być sportowcem w pełnym wymiarze, trenującym profesjonalnie. Świetnym przykładem jest tu Natalia Partyka, która jest w czołówce sportsmenek rywalizujących w tenisie stołowym. Uczestniczyła równolegle w igrzyskach olimpijskich i paralimpijskich, od Pekinu do Tokio. Ale nie ma pewnego złota. W tym roku będzie zapewne rywalizować z zawodniczką z Brazylii. Poziom sportowy z roku na rok nieustannie się podnosi.
Jesteś osobą poruszającą się na wózku. Zacząłeś się interesować sportem ze względu na swoją niepełnosprawność, a może sam próbowałeś sił podczas zawodów?
Interesowałem się sportem w rozmaitych wymiarach od najmłodszych lat. Trafiłem kiedyś w Warszawie na trening koszykówki na wózkach. Zostałem tam na kilka lat, była to wspaniała przygoda, ale i lekcja pokory. Nigdy nie będę tym zawodnikiem, który rywalizuje z najlepszymi, nawet na tym polskim podwórku, nie mówiąc o zagranicznym poziomie. Polska reprezentacja koszykówki na wózkach nie pojawi się na igrzyskach. Jedyny i ostatni raz to była obecność na igrzyskach w Londynie. Sport jednak zawsze był w moim życiu. W 2012 roku mój znajomy Grzegorz Pluta zdobył kwalifikację indywidualną do szermierki na wózkach (choć koszykarzem był również świetnym). A ja, ze względu na bliskość Londynu, postanowiłem się też tam wybrać. Zresztą, Londyn, jeśli chodzi o historię igrzysk paralimpijskich, był niejako punktem zwrotnym. Wtedy igrzyska paralimpijskie przebiły się do zbiorowej świadomości, wzbudziły zainteresowanie mediów i widzów.
A sportowcy z niepełnosprawnościami stali się twarzami kampanii medialnych.
A także dziennikarze komentujący igrzyska byli osobami z niepełnosprawnościami. Mimo że jeżdżę na igrzyska jako akredytowany dziennikarz, to nigdy nie poczuję się już jak wtedy, w Londynie, jako kibic. To były wspaniałe przeżycia.
Jak, jako osoba z niepełnosprawnościami, radzisz sobie z wyzwaniami logistycznymi? Podróże samolotem są dziś jeszcze trudnością?
To na pewno jest jakieś wyzwanie logistyczne. Warto zorientować się, czy miejsce, w którym będę nocował będzie miejscem bezprogowym, czy będzie tam wystarczająco duża łazienka. Podróże samolotem są możliwe. W przypadku lotniska wystarczy odpowiednio wcześniej się zgłosić i wyrazić chęć otrzymania pomocy ze strony obsługi. Pomoc jest zapewniana osobom ze wszelakimi niepełnosprawnościami. Osobiście dam radę przemieścić się z wózka na fotel w samolocie, ale jeśli ktoś nie ma tej możliwości, to ta pomoc zostanie mu udzielona. Podobnie jest w pociągach. Warto się nie bać. Zdarzają się problemy, czasem utrudniają wszystko procedury. Ale na człowieka można liczyć.
Wyników sportowców nie da się oddzielić od ich historii
Stare dobre powiedzenie „koniec języka za przewodnika” się sprawdza. Zazdroszczę Ci, że będziesz mógł pracować przy igrzyskach. Każdy zawodnik to osobna historia. Przypomina się postać Natalii Du Toit, która straciła nogę w wyniku ataku rekina, a potem startowała na igrzyskach osób pełnosprawnych jako pływaczka na wodach otwartych. Niewidomy pływak, odnoszący znakomite sukcesy na igrzyskach, a który stracił wzrok po wybuchu bomby w Iraku… Chciałbyś skupić się na takich historiach, czy na samych osiągnięciach zawodników?
To jest wręcz niemożliwe do oddzielenia. Trudno by interesował nas tylko suchy wynik, jeśli nie znamy drogi sportowca, jaką pokonał on do swego osiągnięcia. Ile rozmaitych przeszkód pokonał, ile włożył w to determinacji i siły. To te historie sprawiają, że sport jest ciekawy. Sport jest elementem kultury i tak go trzeba postrzegać. Oczywiście w przypadku osób z niepełnosprawnościami istnieje niebezpieczeństwo, by mówić o nich tylko w inspirujący sposób: nie ma nogi, ale tak wspaniale biega, jaka jest twoja wymówka? Wydaje mi się, że to nie jest dobry sposób opowiadania o sporcie. Trzeba podkreślać, że bariery można pokonywać dzięki wsparciu otoczenia, własnej determinacji.