"Jeżeli taka będzie decyzja pracowników, to być może w połowie października dojdzie do akcji strajkowej"

Czy jest już data i konkretne pytania, które przyniesie referendum strajkowe we wrześniu?

Robert Czyż: Tak, referendum strajkowe odbędzie się między 9 a 30 września w całej Polsce, we wszystkich jednostkach organizacyjnych spółki. Jest również przygotowane pytanie referendalne, które jutro powinno zostać przyjęte przez Główną Komisję Referendalną i ogłoszone pracownikom, jak również przygotujemy wszystkie pełne dokumentacje, które powinny temu referendum odpowiadać.

To jest proste pytanie – o strajk?

To jest bardzo proste pytanie. Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, pytanie musi być tożsame. Na spór zbiorowy toczymy o 1000 złotych podwyżki dla pracowników. Pytanie również będzie zawierało tę tezę. Generalnie będziemy pytać pracowników, czy są za podjęciem akcji strajkowej w celu poparcia żądania podwyżki.

Jakiego rodzaju akcja strajkowa?

Ustawa o rozwiązaniu sporów zbiorowych daje nam dosyć szeroki wachlarz akcji strajkowych. Ta akcja strajkowa może być akcją strajkową ogólnopolską, może być akcją strajkową kroczącą, może być akcją strajkową czasową. Takie decyzje będziemy podejmować w zależności od wyników referendum strajkowego, jak również od frekwencji w poszczególnych obszarach kraju, zaangażowania pracowników. Po to jest też referendum strajkowe, aby związki zawodowe uzyskały odpowiedź od pracowników, czy są za podjęciem akcji strajkowej i jak bardzo są zdeterminowani.  Uzyskały też mandat społeczny do tego, aby przeprowadzić legalną akcję strajkową w Polsce. Niestety ta archaiczna ustawa wiąże ręce związkowcom i związkom zawodowym. Procedury utrudniają prowadzenie akcji strajkowej. Trzeba przejść te wszystkie etapy, aby przeprowadzić legalny strajk.

Często spotykam się z zarzutami, że czemu pocztowcy już nie strajkują, nie wychodzą na ulicy, jak to robią w Niemczech, czy we Francji. Niestety, takie mamy prawo. Tego prawa od wielu lat nie udało się zmienić. Jest to prawo bardzo antyzwiązkowe i antypracownicze, ale jesteśmy w stanie zgodnie z jego literą przeprowadzić tę akcję strajkową, co udało nam się już z tego co pamiętam 15 czy 16 lat temu. Referendum strajkowe mamy do 30 września. Potrzebujemy kilku dni, żeby zliczyć te wszystkie głosy. Później, zgodnie z ustawą możemy podjąć akcję strajkową po pięciu dniach od podania wyników referendum, czyli akcja strajkowa może być zupełnie przeprowadzona gdzieś z początkiem października. Powiedzmy, że połowa października to już jest legalny termin legalnej akcji strajkowej w Poczcie Polskiej, jeżeli taka będzie decyzja pracowników.

Obejmie wszystkie punkty Poczty Polskiej?

W zależności od tego, jaka będzie decyzja pracowników, mamy do wyboru kilka rodzajów akcji strajkowych. Może to być akcja strajkowa ogólnopolska, może to być akcja strajkowa na przykład miejscowa, później rozszerzać się na całą Polskę. Nie chciałbym uprzedzać faktów, ale jesteśmy przygotowani i strukturalnie, i organizacyjnie, szczególnie, że tę akcję referendalną przeprowadzają dwie reprezentatywne organizacje związkowe w Poczcie Polskie. Skupiają około 60-70% członków związków zawodowych w Poczcie Polskiej, więc jest to ogromna rzesza ludzi.

Zapowiedź manifestacji pocztowców w Warszawie jest dalej aktualna?

Mamy jeszcze kilka asów w rękawie. Na razie czekamy na pewne rozstrzygnięcia prawne. Podnieśliśmy argumenty, że działalność obecnego zarządu, jak również Rady Nadzorczej w Poczcie Polskiej jest działalnością nielegalną. Według opinii prawnych, które posiadamy i wystąpienia do KRS-u, które wystosowaliśmy, twierdzimy, że Rada Nadzorcza w Poczcie Polskiej działa ułomnie. Rada Nadzorcza i zarząd tak naprawdę w Poczcie nie funkcjonuje bez przedstawicieli pracowników. Nigdy wcześniej w przypadku Polski, odkąd mamy zmiany ustrojowe od 1989 roku, przedstawiciele pracowników nie zostali usunięci z Rady Nadzorczej. Teraz, od 12 sierpnia tych przedstawicieli nie mamy.

"Trudno nazwać to programem dobrowolnych odejść, skoro to zarząd zdecyduje, kto ma odejść"

Ilu pracowników, a jest ich ponad 60 tysięcy, może skorzystać z programu dobrowolnych odejść?  12 wynagrodzeń oferowanych jest tym, którzy dobrowolnie odejdą.

Mamy zapowiedź tak zwanego programu dobrowolnych odejść dedykowanego, to jest istotne. Pan prezes zapowiedział, że chce się rozstać z 15 procentami pracowników, to jest około 9300 osób. W tak zwanym PDO dedykowanym, czyli to zarząd czy też pełnomocnik prezesa zaproponuje komuś odejście w ramach PDO. Czyli to nie jest program dobrowolnych odejść, bo ja, jako Robert Czyż nie mogę się zgłosić do pana prezesa z chęcią odejścia i otrzymać to wynagrodzenie. Nie, to zarząd wytypuje pana Czyża. Mam więc do wyboru: może ja nie chcę odejść na PDO, może ja chcę pracować w poczcie, co będzie jak się nie zgodzę? PDO to jest jakiś taki dziwny twór. Pracownik na początku otrzyma trzykrotne wynagrodzenie, a te dziewięć pozostałych wypłat ma być rozłożone w czasie, płacone w ratach, co miesiąc. Co będzie, gdy spółka ogłosi upadłość albo nie będzie miała środków na to, aby wypłacić tym pracownikom te pozostałe odszkodowania? Według nas są to zwolnienia grupowe. Gdzie taki pracownik będzie szukał tych pieniędzy?

A czy są pracownicy poczty, którzy deklarują, że odeszliby na takich zasadach?

Tak, tacy pracownicy się znaleźli. Ja też miałem kilka takich telefonów, że chętnie by odeszli. Wszyscy zadają te same pytania. Odpowiedzi będą, kiedy poznamy ten program i poznamy plany pana prezesa. Niestety pan prezes zapowiedział nam, że my, jako strona społeczna, nie będziemy uczestniczyć w ustalaniu tego programu dobrowolnego odejść. To dla nas kolejne kuriozum i lekceważenie strony społecznej. Związkowcy domagają się podwyżki wysokości tysiąca złotych.

"Jako pocztowcy czujemy, że to nie jest zwykła praca. To służba"

Ile średnio się zarabia w Poczcie Polskiej?

Nie jest tajemnicą, ja o tym głośno mówię od kilku czy kilkunastu miesięcy. Od 1 stycznia 2024 roku wynagrodzenie zasadnicze, czyli umowy o pracę, co dotyczy 80 proc. pocztowców – jakieś 50 tys. osób – jest w kwocie 4023 zł brutto. Czyli poniżej minimalnej płacy. Aby to minimalne wynagrodzenie zgodnie z ustawą wypłacić, pracodawca wypłaca dodatek w formie premii. Nie mamy żadnego systemu motywacyjnego w tym momencie w firmie. Pracownik otrzymuje te 4023 złote plus 280 zł premii ad hoc, żeby odzyskać 4300 zł brutto.

Nowe przepisy dotyczące naliczania płacy minimalnej mają wyeliminować tego typu przypadki?

To jest jeden z postulatów. W Poczcie Polskiej nigdy nie zarabiało się dobrze. To były wynagrodzenia na tych eksploatacyjnych stanowiskach w okolicach wynagrodzenia minimalnego, plus 12-procentowa premia. To wszystko zaczęło się psuć w roku 2020. Nie dość, że były wybory kopertowe, to jeszcze nam doszło tutaj psucie firmy. Wtedy po raz pierwszy zeszliśmy z wynagrodzeniami poniżej minimalnego wynagrodzenia i zaczęto stosować tę kreatywną księgowość. My, jako związek zawodowy, złożyliśmy od razu petycję do Sejmu o zmianę tej ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. Sejm i posłowie jak najbardziej przyznali nam rację; powiedzieli, że to jest patologia, co się w tej firmie dzieje. W tak dużej firmie, największej spółce Skarbu Państwa. Jest dyrektywa unijna i te przepisy mają się zmienić. To dopiero za rok czy za dwa, aczkolwiek będziemy postulować, żeby te zmiany nastąpiły na pewno szybciej. Jesteśmy w etapie opiniowania tego procesu.

Wybory kopertowe były gwoździem do trumny? Dlaczego wtedy związkowcy nie protestowali?

Nie wiem, czy one były gwoździem do trumny. Wybory korespondencyjne nie są niczym nadzwyczajnym. One odbywają się też na całym świecie, na przykład w Niemczech. Na początku oczywiście były pewne opory, bo był COVID. Później, kiedy pracownicy dowiedzieli się jak te wybory mają przebiegać i jakie korzyści pracownicy mieliby z tych wyborów… Dosyć konkretne pieniądze były przeznaczone. Z tego co pamiętam, to odwołany później prezes Sypniewski te wybory wycenił na około 700-800 milionów złotych, które by trafiły bezpośrednio do pracowników. Szanowni Państwo, przy naszych wynagrodzeniach możliwość zarobienia dodatkowego tysiąca czy dwóch tysięcy złotych to są naprawdę ogromne pieniądze. Mieliśmy chętnych do tego, aby te wybory przeprowadzić i jako pocztowcy uważamy, że jesteśmy do tego nawet powołani, żeby spełniać misję społeczną spełniać. Proszę zobaczyć, że w czasie COVID wszystkie firmy się pochowały. A listonosze cały czas stali na pierwszej linii frontu, cały czas obsługiwali klientów. Była zachowana ciągłość dostaw, przesyłek, emerytur, paczek. My nie chowaliśmy się. Jako pocztowcy czujemy się, że ta nasza praca nie jest taka zwykła, tylko to jest służba. Niestety przez ostatnich kilka lat jest dosyć sukcesywnie tłamszona i niszczona.

Na poczcie jak w galerii handlowej? Prezes zapowiada wielkie zmiany Na poczcie jak w galerii handlowej? Prezes zapowiada wielkie zmiany


Nie ma też dobrej prasy. Poczta jako instytucja archaiczna, która się zamienia w sklep z dewocjonaliami. To dlaczego związkowcy nie podnosili głosu, kiedy rzeczywiście zostawała daleko w tyle za innymi instytucjami?

Tutaj akurat nie zgodzę się. My jako związkowcy reagowaliśmy dosyć mocno na różne głupie pomysły zarządzających. Kiedyś w spółce mieliśmy tak zwaną aplikację „Z”, która polegała na tym, że pracownicy poczty musieli robić zdjęcia, jak te towary, te dewocjonalia są wyłożone, po czym wysyłali je do Warszawy. Warszawa analizowała, czy ten różaniec leży na dobrej półce. Bardzo mocno temu się sprzeciwialiśmy. Niestety poprzedni zarząd traktował ten nasz głos jako oszołomów, że my się nie znamy na handlu.

Nie ukrywam, że kiedyś handel w poczcie był bardzo dobrze zorganizowany. To znaczy lokalny naczelnik decydował o tym, co się u niego sprzedaje. I on zamawiał towar, który wiedział, że sprzeda swoim klientom. Ten towar naprawdę schodził i mieliśmy z tego całkiem dobre pieniądze. Od momentu, kiedy przeszliśmy na centralne zarządzanie, co niestety nie kojarzy się dobrze nawet z czasów komunistycznych, to wszystko się popsuło. Teraz każdy ma wrzucane jakieś dewocjonalia. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu. Jeżeli mamy wystawione przepisy siostry Anastazji, to ktoś je kupuje. Nie wystawiamy tego, żeby robić reklamę. Jeżeli są obszary w Polsce, gdzie naczelnik wie, że ta siostra Anastazja cieszy się dużym powodzeniem, to dlaczego ma tego nie sprzedawać? Może nie ma potrzeby sprzedawania przepisów siostry Anastazji w Warszawie, bo tam nie ma takiego zapotrzebowania. Dajmy trochę władzy naczelnikom. Oni doskonale znają te swoje tereny. Do momentu, kiedy ten handel był oparty na wiedzy naczelników to naprawdę bardzo dobrze funkcjonowało. A jak przeszliśmy na gospodarkę centralną, to tak jak w poprzednich czasach, ona się dobrze nie skończyła.

"Zmiany trzeba zacząć nie od grupowych zwolnień"

Co musiałoby się zmienić w Poczcie Polskiej, żeby była instytucją na miarę XXI wieku?

Musielibyśmy zacząć szanować naszych pracowników. Powtarzam od dawna, że jeżeli zaczniemy szanować pracowników, godnie ich wynagradzać, pracownicy sami zaczną podnosić się z kolan i podnosić tę firmę z kolan. Na pewno się muszą zmienić procesy. Powinniśmy tę zmianę zacząć nie od zwalniania 10 tysięcy pracowników, tylko od zmiany procesów. A jeżeli z procesów wyjdzie konieczność zmiany, zwolnienia pracowników –  to w porządku. Jeżeli mówimy, że mamy zbiurokratyzowaną pocztę – to tak, zgodzę się. Ale jeżeli nasze wynagrodzenia musi obsługiwać, nie wiem, 500 osób, żebyśmy dostali wypłatę, to jeżeli my teraz bez zmiany procesu zwolnimy te 500 osób, to ja się pytam, czy my dostaniemy wypłatę dziesiątego, następnego miesiąca? Kto to obsłuży? Jeżeli zatrudnienie byłoby dostosowane do potrzeb i do wolumenów, to mielibyśmy opóźnień, nie mielibyśmy słabej terminowości, mielibyśmy wysoką jakość. Coś tutaj nie gra i brakuje jakiejś logiki w tych wszystkich obecnych działaniach.

A jakie nowe usługi powinna zaoferować poczta?

Myślę, że powinna się skupić na głównych usługach i ograniczyć te, które ma. Pan prezes ostatnio mówił chyba na konferencji prasowej, że mamy około 260 usług, co jest w ogóle absurdalne. My też to wielokrotnie podnosiliśmy, powinniśmy się skupić na głównych naszych usługach. Rynek listowy – czy jest rynkiem wymierającym? Nie do końca w to wierzę. 65% obywateli, według tegorocznych badań, nie wyobraża sobie, że będzie dostawało korespondencję z sądów, z prokuratur, z urzędów w formie elektronicznej. Chcą dostawać korespondencję w formie papierowej. 85% społeczeństwa w wieku powyżej 50 lat w ogóle sobie nie wyobraża innej poczty i tego, że nie będzie korespondencji papierowej. Ja bym tych listów papierowych tak naprawdę nie przekreślał. Jeżeli zainwestujemy w pracowników, będziemy mieli poprawę jakości i terminowości, to na pewno ta firma wstanie z kolan.