O ile w ogóle można nazwać hinduizm jedną religią. Dr Robert Czyżykowski z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego przyznaje, że używany jako określenie religii dopiero od XIX w. termin „hinduizm” jest jak „parasol rozpięty nad wielością tradycji. Można to porównać do sytuacji, w której nad religiami, wyrastającymi z Bliskiego Wschodu - judaizmem, chrześcijaństwem i islamem rozpiąć jeden termin, np. religie abrahamowe”.
Pod parasolem hinduizmu mieszczą się religie politeistyczne, henoteistyczne, teistyczne, a nawet takie, w których istnienie jakichkolwiek bóstw jest podawane w wątpliwość, a ostateczna rzeczywistość to bezosobowy, niedualny byt – Brahman.
Kluczowe dla zdefiniowania pierwiastka łączącego te wszystkie kulty są sięgająca wielu tysięcy lat wstecz wspólna tradycja, Wedy i wiara w reinkarnację, której, swoją drogą, wierni starają się uniknąć…
Dr Czyżykowski: „Zdecydowanie lepiej się nie odradzać, bo nawet jeśli się odrodzimy w bardzo dobrych warunkach, wszelkie przyjemności, których możemy doświadczać, mają swój kres. Zawsze przyjemność jest zrównoważona jakąś nieprzyjemnością, nieszczęściem. A odrodzenie się w gatunkach niższych, zwierzęcych i roślinnych jest już bezsprzecznie uważane za cierpienie”.
W większości współczesnych odłamów hinduizmu o tym, czy i w jakiej formie dojdzie do odrodzenia, decyduje „karman”, swoisty bilans dobrych i złych uczynków. W sprzyjających okolicznościach dochodzi do wyczerpania karmana, zostaje on unicestwiony, nie dochodzi więcej do reinkarnacji, następuje wyzwolenie.
Dr Czyżykowski: „to wyzwolenie też jest różnie postrzegane. Niektórzy twierdzą, że to wzniesienie się do krain bogów, inni, że to pewna forma zjednoczenia z bóstwem osobowym, jedynym lub zjednoczenie z bezosobowym bytem kosmicznym - Brahmanem. Może to też być pewien stan nieśmiertelności, jak w jodze, udoskonalenie, przetransformowanie swojego ciała w taki sposób, aby ono mogło trwać wiecznie”.