Czy Pan Profesor urodził się na półce bibliotecznej albo w bibliotece?
Nie, urodziłem się jeszcze wtedy na wsi, a od siedmiu czy ośmiu lat z powrotem w mieście, ale z daleka od Krakowa, w pięknej miejscowości Łagów w Górach Świętokrzyskich. Można powiedzieć, że jestem góralem niskopiennym.
Było to marzenie o Bibliotece Jagiellońskiej od dzieciństwa?
Nie, dlatego, że jak byłem mały, to o Bibliotece Jagiellońskiej nie słyszałem. Natomiast w domu był album Henryka Hermanowicza z czarno-białymi zdjęciami Krakowa. Dla mnie, chłopca najpierw ze wsi, a następnie stosunkowo niewielkiego miasta, Kraków to było marzenie.
Miłość życia, czyli Biblioteka Jagiellońska i moment, kiedy został Pan dyrektorem. Możemy powiedzieć, że zaczęło się jak u Hitchcocka.
Kiedy zostałem wicedyrektorem, to było tuż po wielkiej kradzieży i to też było już to, można powiedzieć, wejście smoka. To była kradzież czternastu inkunabułów i czterdziestu kilku starodruków bardzo cennych oraz kilku pozycji kartograficznych. Natomiast od 2003 roku zostałem dyrektorem biblioteki. Pierwszego dnia dyrektorowania, tuż przed dziesiątą rano słyszę syreny. I dwa wozy strażackie zajechały przed bibliotekę. Do mnie do pokoju wszedł szef ochrony i poinformował, że biblioteka się pali. Faktycznie z okien wydobywał się dym. Strażacy już byli wewnątrz, skręcając węże. Wybiegłem przed bibliotekę i mówię: „Panowie, ale na drugim piętrze piaskują kolumny, ponieważ tam będzie się przeprowadzało Archiwum UJ i trwa remont. A ten dym to nie jest dym, tylko para wodna”.
Rozsiadł się Pan Profesor w tym gabinecie dyrektorskim, przy tym biurku, które niejedno widziało. Otworzył Pan szufladę i oto niespodzianka.
To zdarzyło się pięć lat później. W okresie remontu trzeba było wynieść biurko, które jest olbrzymie, więc opróżniłem go kompletnie, wysuwając nawet szuflady. I za główną szufladą znalazłem kilka dokumentów, ale też kopertę taką jeszcze niebieską z recepisem na profesora Jana Baumgarta i w środku 353 złote. Recepis był z 1963 roku. Było to w 2008 roku, a więc przeleżało sobie od 1963 roku w tym biurku. Te pieniądze, które tam były, oczywiście już były tylko numizmatami, ale przekazałem córce profesora Baumgarta.
Za czasów dyrektorowania, oprócz licznych innych sukcesów, taka książka, która zachwyciła niejednego. To są skarby Biblioteki Jagiellońskiej. Czy możemy zdradzić tajemnicę, jak ten skarbiec Biblioteki Jagiellońskiej wygląda?
Skarbiec Biblioteki Jagiellońskiej to jest w skali skarbcowej jedna z najwyższych klas. To jest bunkier pod Biblioteką Jagiellońską z odpowiednimi zabezpieczeniami, z osobną klimatyzacją, z osobnym systemem przeciwpożarowym. Muszą być co najmniej trzy osoby, żeby tam wejść.
Wydawać by się mogło, że po 18 latach dyrektorowania ta miłość może już powoli wygasnąć. A tymczasem skończyło się dyrektorowanie Biblioteki Jagiellońskiej i powstał nowy pomysł takiego przywiązania się, czy działania na rzecz Biblioteki Jagiellońskiej, czyli Towarzystwo Przyjaciół Biblioteki Jagiellońskiej.
Towarzystwo Przyjaciół Biblioteki Jagiellońskiej 100 lat temu zostało założone. I przed wojną działało przede wszystkim początkowo na rzecz budowy gmachu, my mówimy starego gmachu, przy Alei Mickiewicza. Tuż po wojnie zaprzestało działalności i uważałem, że należy po latach wznowić działalność na rzecz Biblioteki Jagiellońskiej. Takimi głównymi zadaniami, które sobie stawiamy w Towarzystwie Przyjaciół Biblioteki Jagiellońskiej, jest pozyskiwanie środków na zakup zbiorów specjalnych oraz na finansowanie wydawnictw. W najbliższym czasie Towarzystwo kupi dla Biblioteki Jagiellońskiej fragment papierów po Julianie Przybosiu, wielkim poecie, a jednocześnie dyrektorze Biblioteki Jagiellońskiej w latach pięćdziesiątych.
To zaskakująca wiadomość. Mało kto wie o tym, że Julian Przyboś był związany z Biblioteką Jagiellońską.
Tak, znalazłem w artykule Jalu Kurka jego wspomnienia między innymi dotyczące właśnie Juliana Przybosia. Kiedy Julian Przyboś stracił stanowisko ambasadora Polski w Szwajcarii, Jalu Kurek napisał, że szukamy Julkowi pracy i że najlepsze byłoby dla Julka stanowisko dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej, bo tam nic nie trzeba robić. Można powiedzieć, że dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej to jest takie stanowisko, gdzie nic nie trzeba robić.