Zdjęcie ilustracyjne/Fot. pexels
Skąd bierze się nadopiekuńczość?
Nadopiekuńczy rodzice często kierują się dobrymi intencjami. Ich działania wynikają z chęci ochrony dziecka przed wszelkimi trudami życia. Wynika to często z ich własnych doświadczeń – jeśli sami nie otrzymali w dzieciństwie odpowiedniego wsparcia, mogą mieć skłonność do przesadnej opieki nad własnymi pociechami. Innym powodem może być pragnienie stworzenia idealnego, bezpiecznego świata, w którym dziecko nie doświadcza niewygody, frustracji czy wyzwań.
Z czego bierze się nadopiekuńczość? "Ja chcę dla ciebie dobrze", "Chcę, żebyś był/była zaopiekowana". To rodzic ma potrzebę chronić dziecko przed tym światem, by go nie skrzywdził, nie spotkało go nic złego, nie poczuł się niewygodnie i aby życie było bardzo spokojnie, przyjemne i radosne – mówi Katarzyna Wnęk-Joniec.
Rodzice często myślą, że wyręczając dziecko w codziennych czynnościach, sprawiają, że jego życie jest łatwiejsze i szczęśliwsze. W rzeczywistości jednak prowadzi to do zupełnie odwrotnych skutków. Dziecko, które nie musi nigdy czekać, radzić sobie z drobnymi frustracjami czy szukać rozwiązań swoich problemów, może mieć trudności w funkcjonowaniu poza domem. Kiedy trafia do przedszkola, szkoły czy w dorosłe życie, nie posiada umiejętności radzenia sobie w sytuacjach wymagających samodzielności.
Paradoksalnie, rodzicielska nadopiekuńczość nie daje dziecku rzeczywistego poczucia bezpieczeństwa. Dziecko, które przez pierwsze lata życia nie musiało samodzielnie podejmować decyzji, radzić sobie z drobnymi problemami czy ponosić konsekwencji swoich działań, w momencie zetknięcia się z rzeczywistością czuje się zagubione i bezradne. Nadopiekuńczość prowadzi do braku poczucia sprawczości, niskiej pewności siebie czy trudności radzenia sobie z porażkami.
Konsekwencją bycia nadopiekuńczym jest to, że dziecko nigdy nie wjedzie gładko w etap szkolny, przedszkolny jeżeli nie doświadcza czegoś, co nazywa się małymi przeszkodami, frustracjami, codziennymi zmaganiami, że coś mi nie idzie, czegoś nie dam rady zrobić. W momencie, gdy dziecko coś gubi i samodzielnie znajduje, bez pomocy, to zaczyna się poczucie sukcesu, że potrafiło zrobić to samodzielnie. Zmierzamy do tego, czego nie dajemy, gdy jesteśmy nadopiekuńczy. Nie dajemy poczucia bezpieczeństwa, a jest ono podstawą, by żyć.
Poczucie bezpieczeństwa buduje się nie poprzez wyręczanie dziecka, ale poprzez naukę radzenia sobie z trudnymi sytuacjami w ciepłym i wspierającym środowisku. Kluczowe jest uświadomienie sobie, że dziecko potrzebuje przestrzeni do doświadczania, eksperymentowania i popełniania błędów. Pozwólmy dziecku doświadczać, uczmy go cierpliwości, akceptujmy porażki i zachęcajmy do samodzielności.