- Są dwa powody, dla których to nazwisko nie jest rozpoznawalne nie tylko wśród Krakowian, ale wśród Polaków, a nawet mieszkańców innych krajów. Pierwszy powód jest taki, że w "Przekroju" pracowała w cieniu swojego szefa, który był tak naprawdę jej partnerem i wspólnikiem w życiu prywatnym i zawodowym. To Marian Elie był liderem. Bardzo wiele osób związanych ze środowiskiem gazety wspomina, że to ona wprawiała w ruch cały mechanizm i była pośredniczką, wiedziała, jak rozmawiać i załatwiać pewne rzeczy. Świadomość tego wśród czytelników była niewielka. Drugi problem jest taki, że Janina Ipohorska, w zasadzie do swojej śmierci, nie pozwoliła na to, żeby jej nazwisko znalazło się nam łamach "Przekroju". Zawsze ukrywała się pod pseudonimami, było to też formą żartu. To środowisko miało dużo swoich wewnętrznych historii, żarcików i pseudonimy wymyślane przez Eliego, pojawiały się właśnie na łamach gazety. Trzeba zagłębić się w temat, żeby wiedzieć, że Paulinką ze słynnego duetu Paulinki i Lucynki, które rozmawiały o modzie była Janina Ipohorska, a towarzyszyła jej Barbara Hoff, która później tę kolumnę realizowała już pod swoim nazwiskiem. Trzeba nie lada wnikliwości, żeby domyślić się, że legendarny Jan Kamyczek, który na łamach "Przekroju" uczył Polaków, jak się mają zachowywać w nowej powojennej rzeczywistości, w której niektórzy nie wiedzieli, co wypada, a czego nie wypada to Janina Ipohorska. Czytelnicy pisali do niej, pytając o to, jak mają załatwiać pewne sprawy w swoim prywatnym życiu i ona prowadziła ich za rękę. Fantastyczna postać, a jednak nierozpoznawalna.
(cała rozmowa do posłuchania)