W 1947 roku w małopolskiej wsi Łysa Góra założona została Spółdzielnia „Kamionka”. Powstała z inicjatywy Franciszka Mleczki. Przedsięwzięcie zostało nazwane „eksperymentem łysogórskim”. W 1951 kierowanie spółdzielnią przejął Bolesław Książek. Spółdzielnia była pierwotnie wielobranżowa, lecz od samego początku ważne były w niej wyroby z gliny (cegły, doniczki), co po kilku latach zaowocowało produkcją ceramiki artystycznej.
Po raz pierwszy ceramika z Łysej Góry znalazła się w architekturze w 1952 roku — ściany barów w warszawskiej Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej (MDM) pokryte zostały około 12.000 kafelków o malowanych rożkiem dekoracjach. W „Kamionce” produkowano także barwne płytki, które wykorzystywano do tworzenia mozaik. Przełomem był rok 1960, kiedy rozpoczęto wyrób płyt okładzinowych. Zaprezentowano je na wystawie „Ceramiczny eksperyment” na dziedzińcu Pałacu pod Blachą w Warszawie. Wystawa wzbudziła olbrzymie zainteresowanie. Wkrótce do Łysej Góry zaczęli przyjeżdżać artyści, którzy otrzymali zlecenie na wykonanie konkretnych kompozycji architektonicznych. W latach 60. XX wieku wykonywano około 6.000 m² płyt rocznie, a dekoracje z nich utworzone można było zobaczyć w wielu miejscach Polski i świata.
Jaka część tego dziedzictwa została bezpowrotnie zniszczona?
Trudno to oszacować, ale obawiam się, że nawet około 50%. Wydałam książkę w 2015 roku, zdjęcia niektórych realizacji robiłam wcześniej. Nie ma już dwóch krakowskich kin, w których znajdowała się ceramika, czyli Uciechy i Apollo. W kinie Wanda powstał sklep. Tam kompozycje są zachowane, były przez wiele lat zasłonięte przez regały sklepowe. No mamy cudowne kino Kijów, ale na przykład wyburzone zostało kino Bałtyk w Brzesku, gdzie również była przepiękna ściana autorstwa Bolesława Książka. Kino Marzenie w Tarnowie zostało przebudowane. Tam były chyba trzy ściany. Ja widziałam jeszcze dwie - też zostały chyba zasłonięte. Miejmy nadzieję, że zostaną odsłonięte. Ale, by nie dawać tylko złych przykładów opowiedzmy o kinie Biała w Grybowie. Tam są dwie piękne kompozycje autorstwa Witolda Skulicza, czyli cenionego krakowskiego artysty grafika.
Autora znanej chyba wszystkim dekoracji na elewacjach Teatru Bagatela.
Tak, widocznej, świetnie zachowanej, świetnie zakonserwowanej. No bo przecież wiemy, że na początku XX wieku budynek teatru był w strasznym stanie. Ściany były popękane, był prowadzony kapitalny remont, podczas którego zadbano o to, aby właśnie tych kompozycji nie zasłonić. Tu muszę powiedzieć, że są to, obok kina Kijów, chyba moje najbardziej ulubione krakowskie realizacje. Ale wracając do o wiele mniejszego Grybowa. Widziałam te kompozycje kilka lat temu, gdy były trochę podniszczone, brudne. Wiadomo, powstały kilkadziesiąt lat wcześniej. I przyznam, że gdy dowiedziałam się o tym, że budynek będzie remontowany, rozbudowywany, bardzo obawiałam się o ich los. Najprościej było skuć, zniszczyć, zasłonić. Natomiast w Grybowie zadbano, aby one zostały zakonserwowane, aby zostały oczyszczone i one rzeczywiście wyglądają wspaniale.
Tak i to jest historia z happy endem. Są dziś i takie, prawda?
No to jeszcze jeden taki znakomity przykład. Szczurowa, też niewielka miejscowość i dworzec PKS-u. Tam dwie ściany poczekalni wyłożone są również przepiękną ceramiką. Najprawdopodobniej autorstwa Jerzego Sachy. Nie zawsze mamy też pewność, kto wykonał daną kompozycję. Jeśli nie ma wzmianek prasowych na przykład, jeśli artysta nie umieszczał danych miejsc w spisach swoich realizacji, bardzo często się zdarza, że dziś nie wiemy, kto był autorem. Artyści z reguły się nie podpisywali. Oczywiście to się zdarza, ale rzadko. Szczurowa to naprawdę znakomity przykład dbałości o nasze wspólne dziedzictwo.
Mam wrażenie, że do pewnego momentu powojenna ceramiką zajmowali się głównie badacze, muzealnicy, środowisko sztuki. A kiedy nastąpił przełom, zaczęła być ważna, może trochę modna? Kiedy zrobiłaś pierwszą wystawę?
W 2008 roku, w Gmachu Głównym, MNK. To była duża wystawa ceramiki krakowskiej pt."W ogniu tworzone… Ceramika krakowska po 1945 roku".
Twoja wystawa z 2008 roku wyprzedziła trochę tę modę i tę falę?
W 2008 roku w muzeum zwracałam przede wszystkim uwagę na sztukę ceramiki. Nie na rzemiosło, nie na design. Zupełnie inaczej było w 2015 roku, kiedy byłam współautorką wystawy o ceramice łysogórskiej w Tarnowie, w BWA. I tutaj też wielka rola dwóch pań. Oczywiście Ewy Łączyńskiej, czyli dyrektorki tarnowskiego BWA oraz Barbary Bułdys, kustoszki w Muzeum w Tarnowie. Ja właśnie z Barbarą miałam przyjemność zrobić wystawę eksperymentu łysogórskiego w BWA w Tarnowie.
To już był czas, kiedy zaczęliśmy świadomie doceniać design tej epoki.
Tak. Tam też był wątek właśnie tej ceramiki architektonicznej, były wielkie reprodukcje, powiększenia na ścianach: czy mozaiki na gmachu sądów w Krakowie, czy właśnie Kijowa, Bagateli, czy jednego z ceramicznych ołtarzy w kościołach. Bo był też taki niewielki wątek religijny. Była wystawa w Tarnowie, potem także na zamku w Dębnie. Tam z kolei pani Krystyna Gurul zrobiła monografię Bolesława Książka, a potem Jerzego Sachy i Nadziei Kowalów. A więc trzech postaci właściwie kluczowych dla spółdzielni Kamionka. Ale może jeszcze cofnijmy się o kilka lat wcześniej.
O tym się rzadko mówi, ale taką osobą, która była bardzo zasłużona dla odkrycia fenomenu Łysej Góry był Witek Mierzejewski z Warszawy. Pasjonat Łysej Góry. On tam przez całe lata z tej Warszawy jeździł, zbierał, kupował ceramikę. Miał wielkie wizje. Chciał tam stworzyć rezydencje artystyczne, muzeum. Wykupić budynek Kamionki. To się nie powiodło, zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie przeprowadzić swoich pomysłów. Ale to on był osobą, która naprawdę dla zebrania tych reliktów łysogórskich zrobiła bardzo wiele. Na początku XXI wieku.
Napisałaś ważne prace o małopolskiej mozaice, prowadzisz profil w mediach społecznościowych, bierzesz udział w dyskusjach, wciąż popularyzujesz temat. Co jeszcze powinno się zdarzyć, żeby ceramiczne mozaiki przetrwały?
Miejmy nadzieję, że gdy zacznie działać Muzeum Architektury i Designu w Cracovii, uda się zorganizować dużą wystawę, poświęconą temu fenomenowi.
To powinna być jedna z pierwszych wystaw!
To byłaby rzeczywiście piękna wystawa i myślę, że cieszyłaby się bardzo dużą popularnością. Także uśmiecham się nieśmiało do przyszłego dyrektora Muzeum Narodowego w Krakowie, który będzie realizować projekt Cracovii. Chciałabym też zrobić kiedyś wystawę Heleny i Romana Husarskich, naprawdę zasługują na to. Na razie, za to już w tym roku, chciałabym zaprosić na pokaz do kamienicy Szołajskich. W pomieszczeniach po "Szufladzie Szymborskiej", czyli na parterze będziemy pokazywać łysogórskie zoo, czyli talerze i naczynia dekorowane motywami zwierzątek. Otwarcie w maju.
Więcej o fenomenie Łysej Góry